Kawał{TU}

Wszystko co nie mieści się w powyższych kategoriach.

Moderatorzy: ella, klebek

http://www.storewars.org/flash/

Postprzez bialy » środa 18 maja 2005, 23:14

bialy
 
Posty: 573
Dołączył(a): czwartek 27 listopada 2003, 19:55

Postprzez nadine » piątek 20 maja 2005, 08:46

spotyka się edyp z syzyfem w bronxie
-yo rolling stone!
-yo motherfucker!

hyh :D
Zdałam !!!!!! Zdałam!!!!! Zdałam!!!!!!
nadine
 
Posty: 8
Dołączył(a): piątek 20 maja 2005, 08:11

Postprzez set » wtorek 07 czerwca 2005, 20:12

Jak cos z tego bylo to sorry, ale ryzykujemy:

Jak sie zabawia w pracy ekipa polskiego oddzialu ebay?
http://fun.drno.de/flash/office.swf

Co ma do powiedzenia zawiedzionym uzytkownikom ebay dyrektor od spraw marketingu? Ano to...
http://www.hoomor.pl/swf/motylek.html

Warto potrenowac...
http://www.wagenschenke.ch/

Nie ma to jak waz od prysznica...
http://www.sfd.pl/temat190108

Warto przeczytac...

Jedziesz samotnie samochodem nocą w burzy.
Mijasz przystanek autobusowy i widzisz troje ludzi oczekujących na autobus:

1. staruszkę, która wygląda, jakby właśnie umierała,
2. twojego dobrego przyjaciela, który kiedyś uratował Ci życie
3. cudowna kobietę (lub faceta), dokładnie taka o jakiej zawsze marzyłeś.

Komu z nich zaproponowałbyś podwiezienie, zakładając, ze masz tylko jedno wolne miejsce w samochodzie (powiedzmy, ze jedziesz małym kabrioletem)?

Pomyśl chwilkę, zanim przewiniesz dalej!

Ten problem moralno-etyczny został kiedyś wykorzystany w pewnej firmie w testach dotyczących podjęcia pracy. Możesz zabrać umierającą staruszkę i uratować jej życie. Możesz zabrać przyjaciela i zrewanżować mu się za uratowanie Ci życia.

Jednak wówczas może się okazać, ze juz nigdy nie spotkasz swojej wymarzonej miłości...

Kandydat, którego przyjęto do pracy (jedyny z ponad 200 zgłaszających się) nie miał wątpliwości, gdy udzielał odpowiedzi:

- Kogo bym zabrał?

To proste.
Dałbym kluczyki swojemu przyjacielowi z prośbą, by zabrał staruszkę jak najszybciej do szpitala. Sam zaś zostałbym na przystanku i wspólnie z kobieta z mych marzeń zaczekałbym na autobus...

Morał: nie myśl schematycznie!


Z pustych nastolatek tez mozna sie posmiac, tym razem Milanka do odstrzalu...
http://www.milena.dziewica.prv.pl

Miec trabanta! To jest to! ...
http://mazec.org/crazy.frog.swf

Dla przyszlych mezow...


Uczestnik


Grupa: Użytkownik

Dołączył: 22-Maj 04
Skąd: Kraków/proszowice






AUTENTYCZNA HISTORIA Z MORAŁEM . .. .

Byłem szczęśliwy. Byłem tak szczęśliwy jak tylko mógłbym to sobie wyobrazić.
Z moją dziewczyną spotykałem się ponad rok i w końcu zdecydowaliśmy się
ORT: wziąść ślub. Moi rodzice byli naprawdę zachwyceni i pomagali nam we
wszystkich przygotowaniach do naszego wspólnego życia, przyjaciele cieszyli
się razem ze mną a moja dziewczyna... była jak spełnienie moich
najśmielszych marzeń. Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju - dręczyła i
spędzała sen z powiek... jej młodsza siostra. Moja przyszła szwagierka miała
dwadzieścia lat, ubierała wyzywające obcisłe mini i króciutkie bluzeczki,
eksponujące krągłości jej młodego,pięknego ciała. Często kiedy siedziałem na
fotelu w salonie, niby przypadkiem schylała się po coś tak, że nawet nie
przyglądając się,miałem przyjemny widok na jej majteczki. To nie mógł być
przypadek. Nigdy nie zachowywała się tak kiedy w pobliżu był ktoś jeszcze.
Któregoś dnia siostrzyczka mojej dziewczyny zadzwoniła do mnie i poprosiła
abym po drodze do domu wstąpił do nich rzucić okiem na ślubne zaproszenia.
Kiedy przyjechałem była sama w domu. Podeszła do mnie tak blisko, że czułem
słodki zapach jej perfum i wyszeptała, że wprawdzie będę żonaty,ale ona
pragnie mnie tak bardzo... i czuje, że nie potrafi tego uczucia pohamować...
i nawet nie chce. Powiedziała, że chce się ze mną tylko ten jeden raz, zanim
wezmę ślub z jej siostrą i przysięgnę jej miłość i wierność póki śmierć nas
nie rozłączy. Byłem w szoku i nie mogłem wykrztusić z siebie nawet jedeneg o
słowa. Powiedziała "Idę do góry, do mojej sypialni. Jeśli chcesz, chodź do
mnie i weź mnie,nie będę czekać długo" Stałem jak skamieniały i obserwowałem
ją jak wchodziła po schodach kusząco poruszając biodrami. Kiedy była już na
górze ściągnęła majteczki i rzuciła je w moją stronę. Stałem tak przez
chwilę, po czym odwróciłem się i poszedłem do drzwi frontowych. Otworzyłem
drzwi i wyszedłem z domu, prosto, w kierunku zaparkowanego przed domem
samochodu. Mój przyszły teść stał przed domem - podszedł do mnie i ze łzami
w oczach uściskał mówiąc "Jesteśmy tacy szczęśliwi, że przeszedłeś naszą
małą próbę. Nie moglibyśmy marzyć o lepszym mężu dla naszej córeczki.Witaj w
rodzinie!"

...A morał z tej historii... Zawsze trzymaj prezerwatywy w samochodzie...


Prawdziwy mezczyzna...
http://www.prawdziwy-mezczyzna.prv.pl/
"Musicie byc mocni moca milosci, ktora jest potezniejsza niz smierc..." Jan Pawel II
Prawo jazdy kat. B zdane za 1 razem: 09.03.2005, odebrane: 21.03.2005
Avatar użytkownika
set
 
Posty: 117
Dołączył(a): niedziela 02 stycznia 2005, 20:38

Postprzez Cubaza » środa 08 czerwca 2005, 17:30

To mnie poprostu rozwaliło już dawno to słyszałem:
http://www.milena.dziewica.prv.pl/

to człowiek ma racje:
Jedziesz samotnie samochodem nocą w burzy.
Mijasz przystanek autobusowy i widzisz troje ludzi oczekujących na autobus:

1. staruszkę, która wygląda, jakby właśnie umierała,
2. twojego dobrego przyjaciela, który kiedyś uratował Ci życie
3. cudowna kobietę (lub faceta), dokładnie taka o jakiej zawsze marzyłeś.

Komu z nich zaproponowałbyś podwiezienie, zakładając, ze masz tylko jedno wolne miejsce w samochodzie (powiedzmy, ze jedziesz małym kabrioletem)?

Pomyśl chwilkę, zanim przewiniesz dalej!

Ten problem moralno-etyczny został kiedyś wykorzystany w pewnej firmie w testach dotyczących podjęcia pracy. Możesz zabrać umierającą staruszkę i uratować jej życie. Możesz zabrać przyjaciela i zrewanżować mu się za uratowanie Ci życia.

Jednak wówczas może się okazać, ze juz nigdy nie spotkasz swojej wymarzonej miłości...

Kandydat, którego przyjęto do pracy (jedyny z ponad 200 zgłaszających się) nie miał wątpliwości, gdy udzielał odpowiedzi:

- Kogo bym zabrał?

To proste.
Dałbym kluczyki swojemu przyjacielowi z prośbą, by zabrał staruszkę jak najszybciej do szpitala. Sam zaś zostałbym na przystanku i wspólnie z kobieta z mych marzeń zaczekałbym na autobus...

Morał: nie myśl schematycznie!
aUA:
Nie ma to jak waz od prysznica...
http://www.sfd.pl/temat190108
Cubaza
 
Posty: 237
Dołączył(a): czwartek 15 lipca 2004, 13:35
Lokalizacja: Tarnów

Postprzez bodek541 » niedziela 12 czerwca 2005, 12:39

1O kategorii kierowców powodujących największe zagrożenie


Dresiarz za kolkiem - 6%
Opis osobowosci:
Zwykle osobowosci brak, choc wystepuja tutaj szczatkowe cechy takie jak zlosliwosc, sklonnosc do brutalnosci i uzywek. Prawie nie wystepuje w wieku powyzej 35 lat, gdyz naturalna selekcja i przydrozne drzewa ograniczaja znaczaco populacje.

Glowne wady i zagrozenia:
- zachowuje sie jak krol szosy, wynika to z poczucia wyzszosci wobec reszty (myslacej) swiata,
- wyprzedza na trzeciego,
- zajezdza droge,
- omija korek i kolejke do skretu na kazdy mozliwy sposob,
- bardzo nadmierna szybkosc,
- wszystkie inne zagrozenia wynikajace z ograniczonej wyobrazni i niskiego IQ.

Ulubione samochody:
Zaleznie od zasobnosci portfela, ale na pewno nie bedzie to Wartburg kombi. Autko musi byc szpanerskie, nawet jesli jest tanie. Nawet maluch bedzie mial przyciemniane szyby, spojler, plyte CD na lusterku (obowiazkowo!) i duza naklejke w obcym jezyku (tresc nieistotna, najczesciej PIONEER) a jak starczy forsy to i neonowki pod podwoziem... Wewnatrz sprzet grajacy musi byc najlepszy (czytaj: z najwieksza liczba migajacych lampek) i glosniki skierowane na zewnatrz, zeby wszyscy wiedzieli, ze jedzie nie byle kto. Bardziej zamozni Mlodociani uzywaja samochodow lepszych marek dochodzac nawet do BMW. Jest tez pewna zasada: im lepszy samochod tym mniej ozdobnikow - po prostu nie sa juz wtedy konieczne do necenia panienek.



Zoltodziob - 3%
Opis osobowosci:
Jest to osobnik zaraz po kursie prawa jazdy wiec moze to byc kazdy rodzaj osobowosci. Zwykle po przejechaniu pierwszego tysiaca kilometrow zamienia sie w normalnego kierowce lub przechodzi do innej kategorii z mojej listy.

Glowne wady i zagrozenia:
- zbyt mala predkosc,
- nieprzemyslane manewry,
- jazda bez swiatel,
- klopoty z manewrowaniem po zatloczonym skrzyzowaniu.

Ulubione samochody:
Nie ma reguly. Najczesciej taki, jaki rodzice przeznaczaja na straty.



Sixa - 4%
Opis osobowosci:
Zenska odmiana Zoltodzioba. Przedstawicielki tej grupy najczesciej w prostej linii przechodza do grupy nr 4. Jesli uda sie im wyjsc poza moja liste - prosze o kontakt listowny celem zlozenia osobistych gratulacji

Glowne wady i zagrozenia:
- zbyt mala predkosc,
- bezsensowne manewry,
- jazda bez swiatel,
- klopoty z manewrowaniem po zatloczonym skrzyzowaniu,
- hamowanie na zakrecie, etc.

Ulubione samochody:
Male, poniewaz zbyt odlegle fragmenty moglyby zostac zapomniane podczas parkowania lub zakrecania.



Kobieta za kierownica - 46%
Opis osobowosci:
Matka, żona, kochanka.

Glowne wady i zagrozenia:
Poza wadami wymienionymi w pkt. 3 dochodza inne, ktore przy sixie mozna bylo przemilczec, ale tutaj juz nie. Temat - rzeka , ale sprobuje:
- niemal cala uwage pochlania jej strona techniczna prowadzenia samochodu,
- trzyma sie kurczowo srodka jezdni,
- uzywa lusterek wylacznie do poprawiania make-up?u,
- wlacza lewy kierunkowskaz i skreca w prawo,
- zero kontaktu z innymi uzytkownikami drogi, brak reakcji na standardowe znaki awane reka lub swiatlami(?Co tak smiesznie miga??),
- obserwuje tylko waski fragment drogi przed maska,
- nagle hamuje (np. tuz przed skrzyzowaniem gdy zapala sie zolte swiatlo),
- predkosc uzaleznia od aktualnego nastroju a nie od warunkow,
- zero wyobrazni i przewidywania,
- wjezdza na skrzyzowanie mimo, ze nie moze z niego zjechac i oczywiscie zostaje na nim przez kolejna zmiane swiatel tworzac korek,
- uff... bola mnie klawisze...,
- blokuje szybki pas, bo za 5 kilometrow skreca w lewo,
- po dlugim oczekiwaniu na drodze podporzadkowanej w koncu zamyka oczy, zaciska dlonie na kierownicy i... rusza. Bum,
- stwarza zagrozenie nawet po opuszczeniu samochodu potrafi go bowiem zaparkowac na srodku skrzyzowania, lub 5 cm od otwierajacych sie na zewnatrz drzwi czyjegos domu.

Ulubione samochody:
Nie rozroznia marek. Zwykle male lub srednie, czasem (gorzej) wieksze.

Uwaga: Do kobiet za kierownica rzadko zaliczaja sie tez niektorzy mezczyzni.

Sa to przypadki beznadziejne ale i nieliczne przez co nie chce mi sie dla nich tworzyc oddzielnej kategorii ?Dupa Wolowa?.



Kapelusznik - 9%
Opis osobowosci:
Drobnomieszczanin, w weekendy zwany tez niedzielnym kierowca.

Glowne wady i zagrozenia:
- zbyt wolna jazda, czesto najszybszym pasem,
- brak reakcji na sygnaly swietlne,
- anemiczne acz niesygnalizowane manewry,
- przyprawiajace innych o ataki bluznierstwa dojezdzanie na luzie do skrzyzowania,
- przestrzeganie ograniczen predkosci.

Ulubione samochody:
Wszystkie modele Skody.

Uwaga: Skarcony uzywa brzydkich wyrazow.



Weteran szos - 11%
Opis osobowosci:
Jezdzi samochodem tak dlugo, ze powinien nauczyc sie juz paru podstawowych rzeczy, a sie nie nauczyl. Zna wszystkie potrzebne mu drogi na pamiec. Wszelkie zmiany pierwszenstwa i objazdy traktuje jako zlosliwosc Zarzadu Drog Miejskich wobec jego osoby.

Glowne wady i zagrozenia:
Wszelkie zagrozenia wynikajace ze zlego stanu technicznego samochodu i wlasciciela.

Ulubione samochody:
Stare trupy odziedziczone po przodkach ktorzy zgineli w kampanii wrzesniowej.



Rolnik przejazdem w miescie - 3%
Opis osobowosci:
Rolnik przejazdem w miescie. Noca nosi nazwe cicho-ciemny, bowiem zapala swiatla dopiero na wyrazne zadanie policjanta. Zaraz potem zreszta gasi.

Glowne wady i zagrozenia:
- niemoznosc zrozumienia, ze w Fiata 125 wchodzi tylko 5 osob i 50 kg burakow, a kazdy dodatkowy burak stwarza ryzyko, ze samochod zapadnie sie pod wlasnym ciezarem,
- brak zrozumienia dla obowiazku wlaczania w nocy swiatel przy jednoczesnych podwyzkach cen elektrycznosci,
- nieumiejetnosc poruszania sie po ulicy szerszej niz 6 metrow,
- ignorowanie wszelkich objawow niesprawnosci samochodu,
- nieznajomosc znakow drogowych i przepisow.

Ulubione samochody:
Fiat 125, Zuk, Tarpan - obowiazkowo przerdzewiale na wylot.

Uwaga: Nie draznic! Na wszystkie pytania przytakiwac! Rozdrazniony zawola kolegow i zablokuja cala droge. Kilka razy akcja taka rozszerzyla sie na caly kraj.



Polski chamek 12%
Opis osobowosci:
Cham pospolity. Ma klopoty z czytaniem, pisaniem i liczeniem. Jego zachowanie wynika z checi odreagowania na upokorzenia codziennosci.

Glowne wady i zagrozenia:
- zajezdza droge,
- nie przepuszcza nawet jesli nic mu to nie szkodzi,
- wciska gaz, kiedy probujesz go wyprzedzic, a jak zrezygnujesz ? zwalnia,
- omija korek i kolejke do skretu na kazdy mozliwy sposob,
- i wiele innych, ktore jego maly mozdzek wymysla on-line.

Ulubione samochody:
Brudne.



Procentowiec - 2%
Opis osobowosci:
Pijak - minimum 4 piwa przed jazda.

Glowne wady i zagrozenia:
Wszelkie zwiazane z pomrocznoscia jasna.

Ulubione samochody:
W jego stanie - bez znaczenia.



Dawca narzadow - 1%
Opis osobowosci:
Kierowca motocykla wyscigowego z umiejetnosciami rikszarza. Jezdzi i zyje szybko i krotko.

Glowne wady i zagrozenia:
- bardzo nadmierna predkosc,
- moze przejechac na wylot przez samochod nie posiadajacy wzmocnien bocznych,
- w wypadku moze uszkodzic swoje narzady, jakze cenne dla spoleczenstwa.

Ulubione samochody:
Uzywa tylko motocykli. Im sa glosniejsze - tym lepiej. Jesli zdjecie tlumika nie wystarczy dawca przy kazdym przyspieszaniu wydaje ustnie dzwiek:UUUaaaaaaeeeeeeeeeeerrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!
bodek541
 
Posty: 607
Dołączył(a): sobota 26 czerwca 2004, 18:59
Lokalizacja: Częstochowa

Postprzez ella » niedziela 12 czerwca 2005, 18:02

Podliczając procenty wyszło tylko 97% :wink:

To ja chyba należę to tych 3% które nie zostały wymienione :D :D :D :D :D :D :D :D
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez bialy » niedziela 17 lipca 2005, 23:25

AUTOSALON
sztuka w trzech aktach

(C) Józef Zbródel, maj 2002


AKT 1
-----

Wnętrze salonu samochodowego znanej marki. Duże przeszklone okna wychodzące na ulicę zalepione informacjami o zniżkach i promocjach. Na ścianach foldery reklamowe i informacje o niezwykle korzystych kredytach. W środku stoliczek i sofa dla klientów, dwa-trzy pokazowe samochody, i półokrągły kontuar za którym siedzi rozwalony w fotelu znudzony SPRZEDAWCA i gra na komputerze w jakąś strzelankę. Oprócz sprzedawcy w salonie nikogo nie ma. Nad wszystkim unosi się dobrze zauważalne widmo recesji.

Słychać gong towarzyszący otwieraniu się drzwi wejsciowych. Sprzedawca zrywa się, zdejmuje nogi z kontuaru i wyłącza grę. Wchodzi KLIENT - mężczyzna w wieku lat około pięćdziesięciu-sześćdziesięciu, o pospolitej, nalanej twarzy, lekko łysiejący, włosy niechlujnie zaczesane. Ubrany jest w elegancki, ale źle leżący garnitu. Pod pachą trzyma wypchaną czymś plastikową torbę, tzw. reklamówkę. Widać że klient jest lekko onieśmielony, próbuje jednak grać ważniaka.

K: (władczo) Halo! Młody człowieku! Czy to ty tu obsługujesz?

S: Słucham szanownego Pana

K: Samochód chciałem kupić! Jedną sztukę!

S: Tak, oczywiscie... Szanowny pan chiałby kupić sobie samochód. Jeden. A konkretnie to jaki?

K: (bez chwili wahania) Zielony. Albo czerwony. I jeszcze, żeby miał taką farbę co to się tak w słońcu iskrzy i migocze, rozumiesz pan?

S: (profesjonalnym tonem) Tak, oczywiście, chodzi o metalic.

K: (z oburzeniem w głosie) No pewnie że metalik! Czasy plastikowych samochodów to się już skończyły, panie młody! Pan to mleko masz pod nosem i tego nie pamietasz, ale szwaby robiły kiedyś taki samochód. (mentorskim tonem) Ale to se ne wrati, panie młody. Więc ja chcę przyzwoity samochód z metalu, panie młody! ME-TA-LIK!

S: (tłumiąc śmiech) Taak, oczywiście, z metalu. Coś znajdziemy. Ale konkretnie jaki samochód?

K: (patrząc na sprzedawcę podejrzliwie) Przecież już raz mówiłem. Pan głuchy jesteś, panie młody? Zielony. Albo czerwony. Żona by chciała czerwony, ale między nami mówiąc, panie młody (sciszonym głosem) to ja wole zielony. Jak pan powiesz że czerwonych nie ma, to się nie zmartwie.

S: Oczywiście, zielony, tak, jasne... Oczywiście, mamy zielone... Ale może mógłby szanowny pan nieco sprecyzować swoje wymagania? Nasza firma produkuje różne samochody. (wyuczonym tonem) Może w związku z tym zaprezentuję szanownemu panu pełne spektrum szerokiej gamy oferty naszej firmy w segmencie samochodów osobowych. Firma nasza, będąca liderem...

K: (przerywa, patrząc na sprzedawcę wzrokiem głodnym rozumu) Że jak pan mówisz?

S: Chodzi o to, proszę szanownego Pana, który z modeli samochodów produkowanych przez naszą firmę życzy Pan sobie...

K: (patrząc na sprzedawcę jak na idiotę, prawie krzyczy) Jakich znowu modeli? Pan ocipiał, panie młody?! Ja nie chcę żadnych modeli! Czy ja trafiłem do sklepu z zabawkami? Ja chcę prawdziwy samochód, taki do jeżdżenia, a nie model!

S: (z lekka osłupiały) Aaaa... rozumiem. Taki do jeżdzenia. Właśnie miałem powiedzieć, że samochody produkowane przez naszą firmę znakomicie nadają się do jeżdzenia. Tak. Bez wątpienia. Jednakowóż, produkujemy wiele róznych mod..., znaczy się, rodzajów samochodów. Jedne są duże, inne małe, jedne...

K: (władczym głosem) Duży! Największy jaki macie. Byle gównem dupy woził nie będę.

S: No to oczywiście Superstar... ekskluzywna limuzyna z wyższego segmentu, wyposażona...

K: (patrząc podejrzliwie) Zaraz, zaraz! Jak pan mówisz? Jakie co z czego?

S: Taki luksusowy wózek. Produkowany w kilku wersjach nadwoziowych, z silnikami wolnossącymi o pojemnosciach od 1.8 do 3.0 litra, silnikami z doładowaniem 2.5 i 3.0 litra, oraz silnikami wysokoprężnymi 2.6 i 3.0 litra, ten ostatni także z doładowaniem...

K: (przerywa, lekko oszołomiony) Rzucasz pan cyferkami jak Belka w sejmie, panie młody. A tak po ludzku, to o co się rozchodzi?
bialy
 
Posty: 573
Dołączył(a): czwartek 27 listopada 2003, 19:55

Postprzez bialy » niedziela 17 lipca 2005, 23:26

S: Po prostu, podałem w jakie silniki wyposażany jest ten mod..., ten samochód.

K: (nieufnie) A po kiego grzyba mi tyle silników? Jeden nie starczy? Psują się często, czy jak?

S: Oczywiście, że starczy. Chodzi o to, że może pan szanowny sobie wybrać, jaki silnik chce mieć pan w swoim samochodzie.

K: No patrz pan, jaka Ełuropa. Wybrać se mogę. (zgryźliwie) A może byś mi, panie młody, coś doradził. Za coś panu płacą chiba, młody człowieku. Cyferkami rzucać, to i ja potrafię panie młody! Osiem! Dwanaście! Trzy! Pięćdziesiąt cztery!

S: (próbuje zachować powagę) Im większy silnik, tym lepsze są osiągi samochodu. Ale samochód z większym silnikiem jest droższy. Taki silnik pali też więcej paliwa, zatem jest kosztowniejszy w eksploatacji. Może pokaże panu cennik...

(Klient klepie ręką po wypchanej plastikowej torbie. Słychać szelest papieru)
K: (pobłażliwym tonem) Ceną nie zaprzątaj sobie głowy, młody człowieku.

S: Skoro tak, to polecam panu silnik 3.0 z turbodoładowaniem. To wysokiej klasy jednostka napędowa, sześciocylindrowa w układzie widlastym, z wielopunktowym wtryskiem paliwa i kolektorem dolotowym o zmiennej...

K: (przerywa) Przestań gadać szyfrem, młody człowieku, bo się wku.rwię. Powiedz pan, jak człowiek: ma kopa?

S: Zaj.eb.istego!

K: (zadowolony) No, i potrafisz pan gadać po ludzku, panie młody!

S: (rozluźniony) Rozumiem, że szanowny Pan życzy sobie pełną opcję: sprzęt grający wysokiej klasy, klimatyzacja, skóra, pełna elektryka?

K: (pobłażliwie) To się chyba rozumie samo przez się, młody człowieku! A będzie zielony?

S: Akurat mamy egzemplarz w kolorze zielonym na stanie. To może pokaże szanownemu panu z bliska...

(podchodzą do stającego w rogu zielonego Superstar-a. Sprzedawca otwiera drzwiczki i pokazuje wnętrze)

K: (z zadowoleniem) Taaaaak, to jest to! (rozgląda się po wnętrzu) A te fafkulce tu na dole, pod fotelem, to nie będą przeszkadzać? Ja bym chciał nogi trzymać w tym miejscu...
bialy
 
Posty: 573
Dołączył(a): czwartek 27 listopada 2003, 19:55

Postprzez bialy » niedziela 17 lipca 2005, 23:28

S: Że co proszę..? Co pan ma na myśli?

K: O, te tutaj...

S: (maksymalnie zaskoczony) To są pedały!

K: Pedały? Myślałem że pedały są w rowerze! Czy muszę pedałować w czasie jazdy? Mówił pan, panie młody, że tu jest silnik?

S: Oczywiście że jest silnik. Nie musi pan pedałować w czasie jazdy. To znaczy... eeee... pedałami reguluje się pracę silnika... eee... i hamulców...

K: (z przyganą) Coś pan kręcisz, panie młody! To w końcu, będę musiał pedałować? Czy to jest bardzo męczące?

S: Nie będzie pan musiał pedałować! Na pedały NACISKA się żeby przyśpieszyć lub zahamować...

K: Bo jak byłem mały, to miałem taki samochodzik dziecinny... On też miał pedały... I żeby jechać, trzeba było je na przemian naciskać... dokładnie tak jak pan mówisz. Pan jesteś pewien, panie młody, że to co pan mi pokazujesz to prawdziwy samochód? Nie czasem ten "model", który mi pan proponowałeś na początku?

S: (z rozpaczą) To NIE JEST MODEL! Każdy prawdziwy samochód ma pedały! Nie trzeba ich na przemian naciskać! Nawet jest to niewskazane... Naciska się żeby przyśpieszyć lub zahamować... (do siebie) O Chryste Panie...

K: Trochę mnie pan uspokoiłeś, młody człowieku. Dobrze... O pedałach już wiem. Ciekawe, czym jeszcze pan mnie zaskoczysz...

S: (patrząc niepewnie na klienta) Ten tego... czy mogę szanownemu panu zadać jedno pytanie..?

K: Oczywiście. Proszę pytać, młody człowieku. Słucham...

S: (z zakłopotaniem) Czy szanowny Pan ma w ogólę prawo jazdy?

K: (oburzony) Oczywiście! Mam takie prawo! Gwarantuje mi je konstytucja! (patetycznie) Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, jakbyś tego nie zauważył, młody człowieku!

S: (nieco zbity z tropu) Tak, tak, oczywiście, konstytucja... Ale do jeżdzenia samochodem po drogach publicznych musi pan szanowny posiadać specjalne zezwolenie. Taki kwitek, który...

K: (pobłażliwym tonem) Panie młody, to już nie te czasy kiedy na wszystko trzeba było mieć zgody, pozwolenia, zezwolenia, kwitki... groźnie) Więc niech pan młody głupot nie gada, tylko proszę mi pokazać jak się obsługuje to auto. Ja płacę i wymagam!

S: No dobrze. To kółko tutaj, to jest kierownica. Używa się ją w celu...

K: (wściekły) Pan sobie chyba kpisz ze mnie, panie młody! Pan masz mnie za idiotę!? WIEM co to jest kierownica! (klient wykonuje kilka zamaszystych obrotów kołem kierownicy, aby udowodnić że wie co to jest kierownica)

K: (nieufnie) A ten dzyndzel, tutaj, to co to jest?

S: Dźwignia zmiany biegów. Jeśli pan chce zmienić bieg, to wtedy...

K: Nie chce! Proszę mi ustawić od razu tak żeby było dobrze! Nie będę nic zmieniać! Potem mi powiecie że coś zmieniałem i popsułem!

S: (tonem perswazji) Trzeba zmieniać biegi w czasie jazdy

K: Jak to "trzeba"? A jak ja nie chcę to kto mnie zmusi?

S: Noo, jakby to powiedzieć. Rusza się zawsze z pierwszego biegu. Ale na pierwszym biegu nie da się osiągnąć dużych prędkości, więc potem zmienia się na drugi, potem na trzeci i tak dalej...

K: (zniesmaczony) Kretyńskie rozwiązanie! I tak ciągle trzeba zmieniać? Ile tych biegów jest?

S: Pięć.

K: Pięć biegów! Bez sensu! A nie ma pan młody takiego samochodu który ma tylko jeden?

S: Posiadamy też samochody z automatyczną skrzynią biegów. Wtedy nie trzeba nic zmieniać bo zmieniają się same. Tylko się ustawia czy chce się jechać do przodu czy do tyłu.

K: Ja nie będę jeździł do tyłu, panie młody. Zawsze do przodu, nigdy wstecz - to moja dewiza życiowa. Proszę mi pokazać to auto co w nim nie trzeba zmieniać! Nie można było tak od razu, tylko musiał pan dupę zawracać?

S: Samochód z automatyczną skrzynią biegów jest dużo droższy

K: Powiedziałem, młody człowieku, żebyś nie zamartwiał się nie swoimi problemami. Chcę go obejrzeć!

S: W związku z tym propnuję, byśmy wyszli na plac manewrowy.

KURTYNA
Ostatnio zmieniony niedziela 17 lipca 2005, 23:35 przez bialy, łącznie zmieniany 1 raz
bialy
 
Posty: 573
Dołączył(a): czwartek 27 listopada 2003, 19:55

Postprzez bialy » niedziela 17 lipca 2005, 23:39

AKT 2

Plac manewrowy na zapleczu salonu. Nieduży teren, jakiś metr poniżej poziomu ulicy, otoczony niewysokim betonowym murkiem. Prawie pusty, tylko w jednym rogu stoi kilka pojemników na śmieci, a naprzeciwko murka zaparkowana jest luksusowa, czarna limuzyna.

Sprzedawca prowadzi Klienta w stronę samochodu.

K: (z pretensją w głosie) Zaraz! On jest CZARNY! Miał być, kurna, zielony. Pan jesteś tym, jak mu tam, dalto... tego... no, tym od kolorów, panie młody?

S: (konfidencjonalnie) Tak między nami to te najdroższe wersje są zawsze czarne. Widział pan szanowny kiedyś jakiego premiera, albo inszego ministra, żeby zielonym przyjechał? No chyba że wojskowy. A tak, to zielonymi plebs jedzi...

K: (takim tonem, jakby nigdy nie uważał inaczej) Ma pan słuszność, panie młody. Cały czas starej mówię, że prawdziwa kurtula to czarny. Ale głupie babsko się na zielony uparło. Ale co ja się babą będę przejmował. Mam rację, panie młody?

S: (uśmiechając sie pod nosem) Jasne, że tak!

(Klient otwiera drzwiczki i sadowi się za kierownicą. Sprzedawca stoi obok przy otwartych drzwiach kierowcy.)
K: Noooo, to rozumiem. Full luksus. (z pretensją, pokazując na dźwignię od automatycznej skrzyni biegów) Ale ten dzyndzel tu dalej sterczy...

S: Tu się właśnie ustawia, czy pan chce jechać w przód czy w tył. Teraz, żeby pojechać do przodu, po włączeniu silnika musi Pan przesunąć wajchę w pozycję oznaczoną literą "D", i to wszystko.

K: Dlaczego oznaczoną "D"?

S: Hmmmm.... to jest skrót od "Do przodu"!

K: A litera "N"?

S: W pozycji "N" samochód nie będzie jechał. To jest skrót od "Nie jedzie"

K: Świetnie! A "P"?

S: Służy do parkowania, jak łatwo się domyślić.

K: A "R"?

S: To jest bieg wsteczny.

K: (podejrzliwie) Zaraz! Wsteczny? To dlaczego "R"? Powinno być "W"! Oj, coś tu pan młody kręci...

S: (sciszając głos) To oznaczenie pochodzi jeszcze z czasów zimnej wojny. Wie Pan, żeby wróg się nie domyślił... No a teraz jak się wszyscy przyzwyczaili to już zostało. A poza tym jesteśmy w NATO i powinniśmy przyjmować ich oznaczenia.

K: No tak, to zrozumiałe. A te pozostałe literki?

S: Nimi się Pan może nie przejmować. To do ręcznego zmieniania biegów. A Pan przecież niczego zmieniał nie będzie...

(Klient patrzy badawczo pod nogi)
K: (odkrywczo) Brakuje jednego pedała. W tamtym były trzy.

S: W samochodach z automatyczną skrzynią są tylko dwa. Pierwszy z prawej to gaz. Im bardziej go Pan wciśnie, tym szybciej będzie Pan jechał. A ten szeroki pedał z lewej, to hamulec. Jak się go naciśnie, to samochód stanie.

K: A ten trzeci pedał co go tu nie ma?

S: Był przydatny przy zmianie biegów. Ale ponieważ w tym samochodzie biegi zmieniają się same, to nie jest konieczny.

K: A ta wajcha tutaj?

S: To jest dzwignia kierunkowskazów

K: Kie-run... co?

S: Jak Pan chce skręcić w prawo, to tu trzeba przestawić... o! (sprzedawca przestawia dźwignię kierunkowskazów i pokazuje migoczącą kontrolkę na tablicy rozdzielczej) A jak w lewo, to o tak...

K: (zdziwiony) I muszę przestawiać przed każdym skrętem? Nie wystarczy przekręcić kierownicy?

S: Do skrętu wystarczy. Ale dzięki kierunkowskazom inni kierowcy będą widzieli, w którą stronę Pan chce skręcić, i...

K: (zdenerwowany) A gówno ich to obchodzi! To moja sprawa gdzie chcę jechać! Gdyby wszyscy w tym kraju pilnowali swoich spraw to by wiele rzeczy wyglądało inaczej, młody człowieku!

S: (ugodowo) Z pewnością ma szanowny Pan racje. To jeszcze tylko pokaże Panu klakson... o tutaj (sprzedawca wciska klakson).

K: (ucieszony) Fajne! Da się to włączyć na stałe?

S: Na stałe?

K: No tak żeby ciągle wyło... Wtedy ludzie wiedzieli by że jadę i usuwali się z drogi...

S: Tak, to łatwe. Trzeba w tym celu zalepić guzik przylepcem, tak żeby był ciągle wciśnięty. Przylepiec znajdzie Pan w apteczce która jest w bagażniku.

K: (z uznaniem) Widzę że o wszystkim pomyśleliście.

S: (chełpliwie) Się wie. Fachury. Znamy swój fach.

(Sprzedawca siada na miejscu pasażera)

S: Teraz pokaże Panu jak włączyć silnik. Proszę upewnić się czy wajcha skrzyni biegów jest w pozycji "Nie jedzie"..., o tak, a teraz włozyć kluczyk w otwór pod kierownicą... o, tutaj, i delikatnie przekręcić.

(Rozlega się cichy szum)

K: (rozmarzonym głosem) Nie ma nic milszego uszom prawdziwego mężczyzny, niż ten rasowy, czysty pomruk potężnego silnika...

S: Silnik na razie jest wyłączony. A to co Pan słyszy to dmuchawa. Proszę teraz przekręcić kluczyk jeszcze mocniej i potrzymać przez chwilę... o tak, a teraz puścić.

(Słychać rozrusznik, samochód zapala.
Klient kreci kołem kierownicy w lewo do oporu. Sprzedawca nie zwraca na to uwagi)

K: Czy teraz silnik jest już włączony?

S: Tak.

K: Czyli teraz, żeby ruszyć, wystarczy przełączyć w pozycję "Do przodu" i wcisnąć gaz?

(Sprzedawca potakuje. Klient nagłym ruchem przełącza dźwignię biegów na "D" i wciska do oporu pedał gazu. Samochód skacze do przodu i uderza i murek, przed którym był zaparkowany).

S: (krzyczy) Co Pan najlepszego robi?!

K: (zimnym, oskarżycielskim tonem) Ten samochód jest popsuty! Nie skręca!!

S: Jak to "nie skręca"?

K: No nie skręca! Przekręciłem kierownicę ile tylko mogłem w lewo, żeby skręcić i pojechać wzdłuż płotu! A ten pojazd pojechał prosto i uderzył w ścianę! Jest niesprawny!

S: Przecież staliśmy metr od płotu! Jak miał skręcić?!

K: Jak to jak, normalnie! W lewo! Gdyby był sprawny...

S: (stara się opanować) Żaden samochód nie skręci w miejscu! Musi być trochę miejsca.

K: (zdumiony) Do dupy! Jak to nie skręci w miejscu? Żaden?

S: Żaden. Do skrętu musi być miejsce. Ten samochód jest sprawny, tylko pan nie miał tu miejsca na skręt.

K: Bez sensu! To jak mam stąd odjechać, skoro przed nami jest mur a samochód nie skręca? Trzeba będzie rozebrać ogrodzenie...

S: Trzeba najpierw trochę cofnąć. I cofając zakręcić. A potem do przodu i też zakręcić...

K: Aaaaaa, rozumiem. Trochę cofnąć...

(Klient przekłada wajchę w pozycję "R" i wciska gaz. Samochód gwałtownie rusza wstecz)

S: (przerażony, krzyczy) Hamulec!

(Klient wciska z całej siły hamulec. Samochód staje praktycznie w miejscu. Klient i Sprzedawca uderzają głowami w zagłówki)

S: Proszę ostrożniej wciskać pedał gazu. To jest bardzo mocny silnik i ma spore przyśpieszenie. Hamulca zresztą też proszę używać nieco łagodniej.

K: (rozradowany, wygląda jak dziecko które dostało nową zabawkę) Co, pękasz pan?

S: Proszę przesunąć dźwignię na "D" i DELIKATNIE przycisnąć gaz. I wyprostować kierownicę...

(Samochód delikatnie rusza do przodu, przejeżdza kilka metrów i staje)

S: Widzi pan, tak lepiej. To jak, czy poradzi już pan sobie?

K: Phi, to banał. Czuję się jakbym od urodzenia jeździł tym samochodem.

S: To teraz proponuję wrócić do salonu. Dopełnimy formalności i będzie pan mógł odjechać.

(Sprzedawca i Klient wychodzą z wozu i znikają w drzwiach salonu.)

KURTYNA
bialy
 
Posty: 573
Dołączył(a): czwartek 27 listopada 2003, 19:55

Postprzez bialy » niedziela 17 lipca 2005, 23:52

AKT 3
Wnętrze salonu. Przez duże okno widać plac manewrowy ze stojącym samochodem, i wyjazd na ulicę.

Sprzedawca za kontuarem kończy wypisywać jakieś kwity. Klient nadal trzyma pod pachą reklamówkę, ale już dużo mniej wypchaną.

S: (wręczając Klientowi plik papierów i kluczyki) No, to wszystko. Dziękujemy panu za dokonanie u nas tego wyjątkowego zakupu. W razie jakiś problemów polecamy nasz warsztat, który znajduje się niespełna pół kilometra stąd - dokłady adres ma pan w papierach. (nieco zgryźliwie) Może tam pan naprawić przedni zderzak, który trochę popękał kiedy samochód nie skręcił... No ale to już odpłatnie, bo gwarancja tego nie...

K: (zły) Mówiłem już, młody człowieku...

S: ...żebym nie martwił się nie swoimi problemami. Tak, oczywiście. W tym warsztacie bardzo dobrze reperują też wszelkie uszkodzenia karoserii... wie pan, jakieś obtarcia, wgniecenia, i tym podobne sprawy...

K: (zdziwiony) Ale przecież karoseria nie jest uszkodzona...

S: ...jeszcze...

K: (podejrzliwie) Słucham?

S: (niewinnie) Wie pan, jak ci ludzie jeżdzą...

K: (groźnie) No! Niech mi tylko ktoś uszkodzi mój samochód, to nogi z dupy powyrywam!

S: Może wyprowadzę samochód na ulicę?

K: (dumnie) Co pan myślisz, że ja nie potrafię?

(Klient wychodzi z salonu na plac manewrowy. Wsiada do auta, zapala i rusza z wielką prędkością w stronę rampy wyjazdowej prowadzącej na ulicę. Rampa jest wąska, niewiele szersza od samochodu, obramowana po bokach betonową barierką. Samochód klienta przyciera najpierw o jedną, potem o drugą barierkę, lecą iskry...)

S: (do siebie) Jezu..!

(Samochód klienta znika z widoku. Słychać ostre hamowanie. Po chwili wściekły Klient wpada do salonu trzaskając drzwiami)

K: Macie krzywy wyjazd!! Porysowałem przez was samochód

S: Ależ szanowny panie, wyjazd jest idealnie prosty.

K: (krzyczy) Jest KRZYWY! Idzie skosem!

S: Jak to skosem!

K: (dalej krzyczy) Po prostu, skosem! Ja jechałem prosto, a wyjazd był ukosem i dlatego przytarłem w barierkę! Jeszcze się policzymy!

(Klient wypada z salonu. Po dziesięciu sekundach wraca, nieco spokojniejszy)
K: Ten warsztat, co pan mówił, to gdzie jest?

S: W lewo, i ulicą do końca.

(Klient wychodzi. Słychać jak wsiada do samochodu. Po chwli ryk silnika, pisk opon, charakterystyczny dźwięk zderzających się pojazdów. Słychać głosy kłótni. Sprzedawca wygląda przez okno na ulicę)

Głos klienta: No i co narobiłaś, kretynko! Cały błotnik wgnieciony! Mój nowy samochód! Ty idiotko!

Głos kobiety: Przecież zajechał mi pan drogę! Trzeba uważać jak się włącza do ruchu. Pirat!

Głos klienta: Nie widziała że jadę? Nie widziała? Głupia krowa i do tego ślepa!

Głos kobiety: Przecież ja miałam pierwszeństwo...

Głos klienta: Jak widziała że jadę, to powinna stanąć i poczekać! Ja mam większy samochód. Zobacz, krowo, co narobiłaś!

(Słychać trzaśnięcie drzwiami i dźwięk zapuszczanego silnika)

Głos kobiety: Gdzie, gdzie!? Pan mi musi oświadczenie podpisać... ludzie, niech ktoś go goni, ucieka pirat jeden... Policjaaaaa!

(Słychać oddalający się dźwięk samochodu. Dźwięk jest dziwnie metaliczny, tak jakby za samochodem wlokło się coś po ziemi. Sprzedawca odchodzi od okna, siada za kontuarkiem, sięga po telefon, dzwoni)

S: Warsztat? A, cześć Kaziu, to ja, co u ciebie.... a dziękuje, jakoś się kręci, właśnie opchnąłem Superstar-a... taaaaak, Superstar-a, dobrze słyszysz... którego? Tę pokazówkę z automatem, full wypas... tak, dobrze kojarzysz, tę co stała z tyłu na placu... no i co z tego że droga jak [cenzura], trafił się dziany klient to wziął.. Jakie rabaty dałem? Żadnych nie dałem, wziął za pełną cenę... Taak, pewnie że nas to ustawia, szef pewnie wreszcie premie wypłaci bo już cienko było... nie narzekaj, dałem mu wasz adres, będziecie mieli klienta, pożywicie się trochę..

(sprzedawca przełącza telefon w tryb głośnomówiący i odchodzi od kontuaru, żeby sobie nalać wody. Dzięki temu słyszymy, co mówi rozmówca)

Rozmówca: ...i co z tego że mu dałeś nasze namiary, ty myślisz że z przeglądów to wyżyć można, naprawy to co innego ale sam wiesz że te cholerstwa się raczej nie psują, a tak olej wymienić, klocki, myślisz że z tego coś mamy... (chwila ciszy) Przepraszam cię, Heniu, ale nie mogę teraz rozmawiać, chyba mam klienta...(po krótkiej chwili). O rany boskie, co on z tym samochodem robił, oba boki obtarte do żywego, przód rozwalony, tył chyba też, zderzak się wlecze za samochodem... nawet trudno poznać co to jest... zaraz, zaraz, to chyba Superstar!

(Sprzedawca uśmiecha się pod nosem i odkłada słuchawkę)

KURTYNA


(C) Jozef Zbrodel 2002
bialy
 
Posty: 573
Dołączył(a): czwartek 27 listopada 2003, 19:55

Postprzez bialy » niedziela 17 lipca 2005, 23:55

sorry ludzie za taki bałagan, ale posty nie chcialy sie wysyłać i pojawiały sie z opoznieniem - dlatego jest takie pocięte.
bialy
 
Posty: 573
Dołączył(a): czwartek 27 listopada 2003, 19:55

Postprzez Agawa » czwartek 08 września 2005, 08:42

Myśliwy wybrał się na biegun, aby upolować niedźwiedzia polarnego.
Po kilku godzinnym oczekiwaniu wreszcie pojawia się niedźwiedź. Myśliwy
celuje kilka minut po czym strzela i nie trafia.
Za chwile na ramieniu czuje łapę,odwraca się i widzi misia do którego
strzelał. Miś mówi:
-Wiesz, my tu mamy takie zasady, że jak ktoś na nas poluje i nie trafia to
my go gwałcimy.
Co powiedział to zrobił.
Myśliwy się wkurzył, wrócił do domu, codziennie kilka godzin trenuje
strzelanie. No ale minął rok, myśliwy znowu pojechał na biegun, ukrył się i
czeka. Po kilku minutach pojawia się ten sam niedźwiedź.
Myśliwy celuje, celuje, strzelił - nie trafił. Po chwili czuje łapę na
ramieniu,odwraca się a tam stoi niedźwiedź, który mówi:
- Wiesz stary zasady znasz, co ja ci będę tłumaczył.
Myśliwy się totalnie <&%#$@>. Wrócił do domu i cały czas trenował.
Minął rok i znowu pojechał na biegun. Zaczaił się i po kilku minutach
pojawił się niedźwiedź. Myśliwy celuje, pół godziny strzela i nie trafia. Po
chwili czuje łapę na ramieniu, odwraca się a tam stoi niedźwiedź, który
mówi:
- Stary, ty tu chyba nie przyjeżdzasz na polowanie...


Mężczyzna wchodzi wieczorem do lokalu. Spostrzega siedzącą przy barze
atrakcyjna kobietę. Podchodzi i zagaja:
- Co porabiasz, ślicznotko?
Ona patrzy mu w oczy i odpowiada:
- Co porabiam? Dymam, kogo popadnie. Wszystkich jak leci. Starannie, na
wylot i wszędzie. W domu, w biurze, nawet tutaj. Uwielbiam dymać kogo się
da. Od kiedy skończyłam nauki, nie robię nic innego.
Na to on:
- No proszę, coś podobnego! Bo ja też jestem prawnikiem. A pani mecenas to w
której kancelarii pracuje?


Sopot.. Mandaryna właśnie zakończyła śpiewanie..
publika szaleje:
-jeszcze raz, jeszcze raz ,jeszcze raz!
...no dobra to zaśpiewała
Skończyła a publika...jeszcze raz ..
No i tak trzeci , czwarty piąty ...dziewiąty raz...
W końcu już zrezygnowana do publiczności.- kochani ale ja już nie mam
siły śpiewać...
A publiczność...<&%#$@> śpiewaj aż się nauczysz


Ulicą idzie staruszek. W pewnej chwili potknął się i upadł. Podchodzi do
niego Lepper i pomaga mu wstać.
- Bardzo panu dziękuję - mówi staruszek. - Jak mogę się panu odwdzięczyć?
- Niech pan w najbliższych wyborach odda swój głos na mnie.
- Ależ panie, ja upadłem na d..., a nie na głowę!
Avatar użytkownika
Agawa
 
Posty: 911
Dołączył(a): poniedziałek 05 kwietnia 2004, 14:25
Lokalizacja: Kraków

Postprzez set » piątek 09 września 2005, 20:32

"Musicie byc mocni moca milosci, ktora jest potezniejsza niz smierc..." Jan Pawel II
Prawo jazdy kat. B zdane za 1 razem: 09.03.2005, odebrane: 21.03.2005
Avatar użytkownika
set
 
Posty: 117
Dołączył(a): niedziela 02 stycznia 2005, 20:38

Postprzez Silent » sobota 10 września 2005, 09:49

set napisał(a):http://takzemnarozmawiaj.prv.pl/
Oryginał i zarazem pierwowzór znajduje się tutaj: http://manka.info ;)
Obrazek
Avatar użytkownika
Silent
 
Posty: 584
Dołączył(a): poniedziałek 01 listopada 2004, 21:06
Lokalizacja: Olsztyn / Trevelmond

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Luźna gadka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 60 gości