Właśnie na lokalnej TV odbywała się interesująca dyskusja nt. bezpieczeństwa ruchu drogowego. Mówiono m.in. o ostrzeganiu światłami jadących z przeciwka, że stoi policja. Słusznie ktoś zauważył, że w USA coś takiego jest nie do pomyślenia. I to nie dlatego, że zabronione,tylko każdy Amerykanin wie że może ostrzec albo przestępcę albo gościa, który przekracza prędkość i może zabić kogoś np. z jego rodziny.
Nigdy o sobie tak nie myślałem - ale w tych sprawach jestem Amerykanem

I od razu małe wyjaśnienie: ktoś powie -migasz komuś,yo ktoś zwolni. Owszem zwolni ale tylko tutaj.Ja uważam, że LEPIEJ żeby go złapali. Wiem - narażam się 95% naszego społeczeństwa...
Drugie doprecyzowanie - to myślenie Amerykanów od razu przyciągnęło mi na myśl analogiczną inną sprawę. W USA się nie ściąga na lekcjach i jest to piętnowane. A u nas? Nie dasz ściągnąć to jesteś świnia. Podobnie z tym miganiem światłami
I trzecia konkluzja - łącząca się z dwiema pierwszymi - w dużej mierze zaważyła na tym ... nasza historia.Wiem może stwierdzicie, że dorabiam ideologię. Ale w naszej kulturze przyjęło się że trzeba kombinować. Od czasów rozbiorów nie mieliśmy praktycznie własnego państwa i do naszej świadomości polskiej bardzo mocno wbiło się to, że żeby przetrwać trzeba tamtych zrobić w konia.Najpierw "tamtymi" byli zaborcy, potem okupanci hitlerowscy i sowieccy, a za komuny partia i milicja. Stąd, żeby "wycyckać" MO trzeba było migać.
Ale czasy MO się już skończyły -więc POLICJA niech łapie tych co przekraczają- i prędkość i linie ciągłe także -choć do tego niestety policja się nie kwapi. Zmierzajmy więc- może powli ale jednak - w stronę Europy Zachodniej i USA - akurat w tym względzie.