Przepraszam za tak długi okres bez odpowiedzi. Głównym powodem ciszy był... wstyd że tak się dałem nabić w butelkę.
Ale gwoli ścisłości, opiszę tutaj resztę sytuacji.
Stan na dzień dzisiejszy jest taki, że wczoraj zdałem egzamin praktyczny i czekam na wyrobienie dokumentu
W chwili zakładania tego tematu miałem około 16 godzin wyjeżdżonych, z tymże podczas rozmowy dowiedziałem się że wg papierów kurs mam ukończony po to by móc przystępować do egzaminu teoretycznego.
A sam spór o godziny? Cóż, jeśli ktoś by się z boku przysłuchiwał doszedłby do wniosku jaką ja jestem niewdzięczną osobą, a instruktor dla naszego dobra prawo łamie (do Sieradza L'ka jeździ z 4 osobami). Konkretnego przepisu mi nie podał, powiedział tylko że w "Kodeksie ruchu drogowego", "Jeśli chcę to możemy zadzwonić do innych ośrodków w mieście", "Jak ja zdawałem też tak było", "Prawa które obowiązuje od 20 lat ja zmieniał nie będę" i przy okazji nawrzucał na jedną z konkurencyjnych firm.
Owszem, zaproponował mi zwrot za nie wyjeżdżone godziny ale ja sobie to przeliczyłem i tak by wyszło że wykupując godziny w innym OSK i tak wyjdę na minus.
I odpowiadając na pytania, żeby nakreślić jeszcze trochę całość:
1. Ile ma kosztowac cały kurs w tym osk ?
1300zł
2. Ile masz kilometrów do tego miasta z Wordem ?
ok. 100km
3. W jakim mieście ten WORD ?
Sieradz
Żadnej karty na oczy nie widziałem przez cały kurs... Tak to bywa
Trochę podsumowując. Koleś wykorzystuje fakt, że w miarę do każdego WORD'u jest dość daleko, ja sam mieszkam na obrzeżu województwa, gdzie dojazd do Sieradza miałbym mocno utudniony, a on jako jedyny otworzył filię swojej firmy u mnie w gminie.
Jeden pozytyw, że ta cała farsa skończyła się pozytywnie bo i teoria i praktyka zdane za 1 razem.
I taka ciekawostka na koniec, wykładów teoretycznych miałem 15h, a inne osoby w ogóle