Czytałam to forum przed swoim trzecim egzaminem. Zdałam za trzecim razem. Nie wiem czy dzięki tutejszym poradom czy nie, ale postanowiłam się podzielić swoimi "przygodami" może komuś pomogą
Zapisałam się na kurs prawka pod koniec czerwca 2012, zajęcia teoretyczne zaczęłam od początku lipca. Trwały miesiąc (2x w tygodniu). potem dostałam nr do instruktora i od 6 sierpnia 2012 zaczęłam jazdy
30 h skończyłam dopiero na początku listopada. Czyli 3 miesiące trwał mój kurs praktyczny (pracuję, studiuję dziennie i ciężko było dopasować godziny no i dużo kursantów, co też miało na to wpływ. Jeździłam 2-4h tygodniowo czasem z większą przerwą).
Na pierwszy egzamin zapisywałam się na początku listopada. Pierwszy termin miałam na 1 grudnia 2012 czyli czekałam 3 tygodnie (nawet nie najgorzej bo słyszałam że można i dłużej czekać
).
Przed egzaminem dokupiłam sobie 4h jazd, żeby sobie przypomnieć wszystko
Z jazdą po mieście nie miałam problemów, łuk miałam opanowany, górkę też, parkowanie też mi wychodziło (czasem z korektą). Generalnie radziłam sobie dobrze
nie miałam z czymś większych problemów.
Podejście nr 1: 1.12.2012, godzina 10:00 sobota.Egzamin praktyczny - zdany 18/18. Nie będę się tu rozpisywać, bo i nie ma za bardzo o czym, wszystko standardowo (jeszcze na starych zasadach).
Potem przejście do poczekalni. Czekałam około 20 minut zanim mnie wywołali.
Trafiłam na kobietę. Pani Barbara M. Wydawała się miła
Dostałam płyn hamulcowy i światła STOP (UWAGA ! Najpierw musiałam pokazać gdzie się znajdują, a dopiero potem wejść do auta i włączyć a Pani zobaczyła czy się świecą).
Potem łuk - wyszedł idealnie za pierwszym razem.
Potem górka. Próba nr 1 - zakończona niepowodzeniem - auto stoczyło się do tyłu (za szybko puściłam ręczny). Przy próbie nr 2 zestresowałam sie na maxa że nie wiedziałam już co i jak i ponownie się stoczył. Egzamin zakończony. Nie mam pretensji o to do egzaminatorki - wiem że to moja wina a nie jej "widzi mi się". Była miła, nie robiła kąśliwych uwag, aczkolwiek raczej służbistka (wiek ok 30-40 l.
Od razu poszłam do kasy zapłacić i zapisać się na poprawkę.
Termin ? 11 luty 2013 (!) czyli ponad 2 miesiace
W moim OSK jest opcja że jak sie nie zda do płacą za pierwszą poprawkę. (tak podają, ale wygląda to tak, że zamiast kasy dają po prostu 2,5h jazd dodatkowych gratis). Oprócz tego dokupiłam jeszcze 2h więc przed drugim podejściem wyjeździłam dodatkowo 4,5h.
Zadowolona że wszystko mi idzie lepiej niż poprzednio
poszłam na egzamin.
Podejście nr 2: 11 luty 2013, godzina 12:00, poniedziałekCzekałam na wywołanie 50 minut
Zawołał mnie pan Janusz M. Troche nie wyraźnie mówił (zamiast R mówił L). Ok. Na moje dzieńdobry nie odpowiedział (hmm...), do pokazania kierunkowskazy i płyn chłodniczy, poszło szybko.
Potem łuk. Porażka za pierwszym razem. Już przy ruszaniu miałam kłopot i wiedziałam że to nie mój dzień
Najpierw miałąm problem z ruszeniem tym autem. Daję gazu, puszczam sprzęgło a ja w kopercie startowej i ani cm do przodu. Patrze ręczny - opuszczony. Hm? to czemu nie jedzie? patrze i o! biegi na luz :p więc szybko jedyneczka i do przodu , jakoś się pokulałam
Jako że już był to termin po wprowadzeniu zmian więc teraz na placu trzeba mieć światła mijania (zawsze miałam, ale teraz jak nie ma to już błąd). No więc na łuku pojechałam na... pozycyjnych
przekręciłam raz a nie dwa i zonk, w połowie jazdy do przodu zauważyłam że mi się kontrolka od świateł mijania nie świeci więc szybko przekręciłam na odpowiednią pozycję, ale jak dojechałam do koperty pan otworzył drzwi z pytaniem na jakich światłach się jeździ po mieście
ja na to że na mijania ale że się zorientowałam że mam nie te i szybko je włączyłam w połowie łuku
nic nie odpowiedział, kazał jechać do tyłu.
Pewna siebie jade do tyłu, kręce w prawo i przy prostowaniu kół coś mi nie poszło i przejechałam linię z lewej strony
Pan do mnie macha że mam się zatrzymać, po czym każe się przesiąść i koniec egzaminu... Pan coś tam poburczał pod nosem że za mocno w lewo te koła skręciłam i że nie zdałam i pare innych formułek do kamery. Znowu moja wina i nie mam o to pretensji do egzaminatora (bo to ja przejechałam linie). Wg mnie coś źle w lusterko boczne spojrzałam - nie na swoją linię i chciałam wyrównać do linii toru obok
trudno.. zrezygnowana poszłam zapisać się na kolejny egzamin.
I tu miłe (w miarę
)zaskoczenie - za 2 tygodnie
Oblałam ze swojej winy nie z egzaminatora. Nie wiem jaki jest na mieście więc tego nie oceniam. W każdym razie - sepleni, jest niemiły i zamiast mówić do kursanta to coś tam burczy pod nosem. typowy służbista i sztywniak. (facet około 50-55l.)
Pojechałam do domu.
Podejście nr 3: 25 luty 2013, godzina 17:00
polecam zdawanie popołudniu. jest już szaro (w moim przypadku ciemno) więc może egzaminator nie zauważy wszystkiego
no i mniejszy ruch na ulicy i w ogóle
Mniejsza z tym.
Poszłam na 17. Zostałam zawołana ok. 18:15 ...
Przyszedł Pan Czesłam M. Bardzo sympatyczny i wesoły
Już na początku rozluźnił atmosferę. Nie jak inni wchodząc i wołając od drzwi imię i nazwisko, tylko po prost wszedł sobie do poczekalni i zapytał która z nas to Asia
Że nikt nie odpowiedział inny to mówię "to ja!"
popatrzył na mnie uśmiechnął się i zapytał o nazwisko
jak sie upewnił że ja to ja to wyszliśmy w kierunku auta. Zapytał na czym oblałam wcześniej, jak powiedziałam że stres to zapytał czy do szkoły chodziłam i że napewno miałam już niejeden egzamin więc nie ma się co stresować
generalni taka luźna i krótka rozmowa na rozluźnienie atmosfery. Wrażenie pozytywne.
Weszliśmy do auta, wiadomo dowód itp - formalności, zapytał skąd jestem (jak sie dowiedział że poznanianka miejscowa to też dodał coś miłego od siebie)
potem pokazanie oleju oraz światła awaryjne
szybko poszło, pokazałam co i jak z olejem i kazał mi "oblecieć" auto czy wszystkie awaryjne świecą
pojechaliśmy na łuk, przygotowanie i ruszam. Do przodu bez problemu. Machnął ręką że mam jechać do tyłu, to jade. Mając w pamięci poprzednie podejście patrzyłam to w lewe to w prawe lusterko (sama już zwątpiłam jak mam jechać żeby nie powtózyć błędu z poprzedniego razu) ale łuk się udał za pierwszym razem
no to jedziemy na górkę. Ale tą po lewej stronie, nie tą co oblałam za pierwszym razem. W tym momencie również miałam w pamięci oblaną górkę więc dodałąm więcej gazu żeby nie zgasł i nie zjechał. Pojechałam prawie że z piskiem opon, ale ważne że zaliczone. No to "pani Asiu, jedziemu w ruch uliczny"
Ja uradowana że jade w końcu na miasto, ale z drugiej strony zestresowana żeby nie oblać.
No to jedziemy, z word w prawo (w duchu modląc sie żeby nie w lewo), a pan "no to Asiu pojedziemy w LEWO", pojechałam bez problemu (chociaż nie lubiłam nigdy tu jeździć w lewo), potem w kierunku Zawad, gdzieś na boczną polną uliczkę, tam zawracanie na "3" i tu pech ! pierwsze nie zaliczone.. było ciemno (słabo oświetlona ulica) zamiast krawężników to od razu polne pobocze więc nie wiedzialam do kąd cofać a tam jeszcze śnieg i w ogóle to za mało cofnęłam. Ale nic to, kawałek dalej kazał zawrócić z wykorzystaniem infrastruktury i się udało
potem na główną, do ronda Śródka i na rondzie zawracanie (sic! na Śródce z moim instruktorem byłam tylko raz
)
ale sie udało bez problemów, potem gdzieś w osiedle na zawadach małe uliczki i parkowanie. Na moje nieszczęście równoległe (którego nie chciałam, bo w sumie nie do końca miałam to doćwiczone a i ulica jakaś ciemna). Stanęłam trochę krzywo (za daleko krawężnika) ale powiedział że mi to zaliczy (uff
) no i dalej osiedlowymi (jakaś baba mi na pasy zza drzewa wyszła a ja akurat w lewo kręciłam a pasu tuż za zakrętem, ale w ostatniej chwili zahamowałam)
Potem wyjazd na główną ulicę i powoli do Word.
na ostatnich światłach żeby skręcić w Wilczak z Serbskiej (już do Word, przy tesco) musiałam kręcić w prawo. Byłam pierwsza i tam na światłach mi 2x zgasł trochędo tyłu pojechał (Uwaga ! tam jest pod górkę), ale nikogo za mną nie było i w końcu ruszyłąm i dojechałam do Word.
Stajemy na parkingu, Egzaminator do mnie "no i co ja mam z Panią zrobić Pani Asiu?", coś tam pokreślił, porobił pieczątki, po czym oznajmia że zalicza mi pozytywnie egzamin
uścisk dłoni (mocny!) potem daje mi papierek z wynikiem
po wyjściu z auta odprowadził mnie do poczekalni i chwile po drodze pogadaliśmy (mówił, że nie wie czy dobrze zrobił, bo "parkować Pani nie umie", "ludzi Pani rozjeżdża", ale mówił to pozytywnym tonem i cały czas z uśmiechem na twarzy.
Podczas jazdy dawał polecenia z wyprzedzeniem (np. teraz w lewo a potem w prawo), powtarzał, jak nie zrozumiałam mogłam zapytać. Jak było że na światłach w lewo a ja uparcie jechałam prawym pasem to powtarzał "Aśka, w LEWO na światłach, co robimy?" więc naprowadzał mnie jak zapomniałam zmienić pas (
) itp.
Generalnie już od samego początku widać było że chce żebym zdała
Bardzo miły, wesoły, umiał wprowadzić luźną atmosferę dzięki czemu już od samego początku stres trochę odleciał.
Polecenia wydawał miłym tonem. Nie mówił "Na najbliższym skrzyżowaniu w lewo" ale np. "Asia na światłach skręć w lewo a na następnych pojedziemy prosto, ok?". Generalnie często powtarzał moje imię "Asia, Aśka, Pani Asia". Bardzo dobrze mi się z nim jechało i życzę wszystkim tak sympatycznych i pozytywnych egzaminatorów, którzy lubią swoją pracę (bylo widać ze robi to co lubi a nie to co musi)
Zdałam za trzecim razem
Myślę, że dużą rolę odegrał tu bardzo pozytywny Pan Egzaminator
i po części atmosfera w poczekalni (nie było tak jak w dwóch poprzednich podejściach - nikt nie "chwalił" się który to raz już zdaje i na czym oblał i z kim miał i który egzaminator jest najgorszy. Panowała względna cisza. Nikt nie miał ochoty na pogawędki więc nie nakręcaliśmy się wzajemnie
pozdrawiam