Chciałem zapytać was o hamowanie silnikiem połączone z hamowaniem hamulcem roboczym. Do tej pory stosowałem te sposoby hamowania, ale nigdy nie łączyłem ich razem. Weźmy np. przykładową sytuację jaką miałem codziennie przez mój rok jazdy. Skrzyżowanie ze znakiem stop i hamowanie z 90 km/h. Do tej pory robiłem to tak:
- jazda na 5 biegu, rozpoczęcie hamowania, zostawałem na biegu, bez zabawy w luz i tak hamowałem(bez sprzęgła), aż obroty i prędkość spadły bardzo nisko i wtedy sprzęgło i dojeżdżałem do stopu, zatrzymanie, 1 i jazda.
- niejednokrotnie gdy miałem ochotę to hamowałem silnikiem, 90 na piątce i dużo wcześniej przed skrzyżowaniem puszczałem gaz i przy niskich obrotach 4 i po kolei przy niskich 3, 2 i dohamowanie hamulcem + sprzęgło, zatrzymanie, 1 i jazda.
I teraz moje pytanie. Jak połączyć hamowanie hamulcem i silnikiem, żeby uniknąć nieprzyjemnego szarpania? Znam technikę "pięta-palec", ale w cywilnej jeździe takie gięcie nogi na dłuższą mete byłoby raczej nie wygodne
