
Wczorajszego wieczoru ok godziny 19:30 jechałem z 3-ma pasażerami przez miasto z prędkością 30 km/h i zblizając się do ronda (ok. 60-70 m) podjąłem hamowanie, nagle straciłem całkowicie przyczepnośc, zaczelismy nabierac prędkosci i w skutek tego zatrzymałem się na wysepce na środku ronda "kosząc" znak. Odniosłem szkody w postaci zniszczonej felgi, połamanej zwrotnicy, połamany zderzak i poturbowany "hokej". Obyło się bez pomocy drogowej czy też interwencji jakichkolwiek służb drogowych.
Moje pytanie brzmi następująco: Czy jeżeli ta droga podlega jurysdykcji miasta (sprawdzajac nawierzchnie bezposrednio po zderzeniu, zastałem ok 50 metrową "ślizgawkę" w postaci LODU - nie było na nim nawet szczypty soli bądz piasku czy jakichkolwiek ingerencjji służb za to odpowiedzialnych) mam prawo oczekiwać zwrotu pieniedzy od podmiotu odpowiedzialnego za stan tej drogi ? Czy to zdarzenie drogowe z mojej winy ?