
Trochę niefortunnie wygląda, bo nie mogłem jakoś trafić z prędkościami, ale mam nadzieje że każdy rozumie. Czerwone auto, zaczęło zwalniać już przed skrzyżowaniem (pewnie taki odruch, wielu taki ma) , a gwałtownie hamować na wysokości rozpoczęcia tej drogi od dołu.
Jechaliśmy 50-60 km/h tyle ile się po mieście jeździ, i wszyscy mniej więcej tak samo. Drogę hamowania to wyliczyłeś niby na jakiej podstawie? Znasz masę pojazdu? Znasz skuteczność układu hamulcowego? Znasz współczynnik tarcia między tymi konkretnymi oponami, i tym konkretnym rodzajem asfaltu? Jak już operujemy na konkretnych wartościach to niech one będą zgodne z prawdą... i poparte jakimiś sensownymi obliczeniami.
Ten czarny pojazd, to dodatek... może część osób zrozumie w czym rzecz... i czemu ten zielony wyjechał tak późno dla czerwonego.
Ja zadam pytanie poza przepisami, panowie kto z was wie... że na miejscu czerwonego czuł by się winny całej sytuacji? Kto uważa że była by to tylko jego wina, i że mógł zrobić milion rzeczy, aby do tego nie doszło. Tylko poważnie, i szczerze, bez leczenia kompleksów. Wczujcie się w rolę i pomyślcie.