Witam

W końcu nadszedł mój szczęśliwy dzień, to się pochwalę

DD Zdałam dziś, na Maratońskiej, za 4tym podejściem
I egzamin - 2.09.2011 Stres był niewyobrażalny, nie spałam przez całą noc i to odbiło się na moim egzaminie

Jechałam z panem Piotrem R. - dziwny troszkę, kompletnie nie wiem, co o nim sądzić

Jak tylko wsiadłam do auta uspokajał mnie, pogadał, był bardzo miły, jednak gdy wyjechałam z placu, przybrał bardzo chłodny ton i stał się, delikatnie mówiąc, opryskliwy. We względu na moje nerwy najprawdopodobniej, w ogóle do mnie nie dotarło, że na 1 skrzyżowaniu się nie odzywał i pojechałam sobie na pamięć - w prawo. Ogólnie była to komedia głupich pomyłek, częściowo ze stresu, częściowo przez atmosferę, a przede wszystkim, myślę, że wtedy po prostu nie dojrzałam jeszcze umiejętnościami do prawa jazdy

Ostatecznie oblał mnie na tym, że za długo przepuszczałam samochody z naprzeciwka, gdy skręcałam w lewo. Akurat ta sytuacja była dla mnie dyskusyjna, ale mógł mnie oblać wcześniej na ewidentnych błędach, takich jak np. brak kierunkowskazu, więc w sumie się nie czepiam.
II egzamin - 26.09.2011Egzaminator Jacek. K. - na początku wydał mi się bardzo chłodny i zdystansowany, ale okazało się, że jest naprawdę w porządku. Jeździłam bezbłędnie przez jakieś 20 minut, aż w końcu mały błąd (niepotrzebny kierunkowskaz), którego chyba nawet mi nie zaznaczył, spowodował lawinę następnych. Jak gdyby wyłaczyło mi się myślenie. Przykre, bo było juz blisko. Sam egzaminator powiedział, ze było bardzo dobrze i jest pewien, że następnym razem zdam. Pogadaliśmy sobie jak mnie odwoził, bardzo sympatyczny facet, chciałam trafić na niego znowu

)
III egzamin - 12.10.2011Przez tym egzaminem w końcu udało mi się uspokoić nerwy - tabletkami i jazdami rano. Kompletnie na luzie odebrałam karteczkę i patrzę... Bogdan K. - wielu moich znajomych miało z nim egzamin i wszyscy mówili, że świetny człowiek, więc myślę sobie - będzie dobrze. Wsiadam do samochodu, mówię "dzień dobry", na co "przesympatyczny" pan - "nie wiem, czy będzie takie dobry", po czym ochrzanił mnie, ze zapięłam pasy, gdy wiózł mnie na rękaw ( że niby mu nie ufam, że mnie dowiezie w całości...). Zanim jeszcze wpuścił mnie za kierownicę, nagadał mi, jacy to wszyscy sa niedouczeni i ja na pewno też. Cóż. Chyba nie trafiłam na dobry humor... wyglądał na bardzo niezadowolonego, że wyjeżdżam z placu. Głupie, prostackie komentarze nie miały końca (przeszkadzało mu nawet, że piszczą mi buty na pedałach - chodziłam wcześniej po mokrej drodze). Po 25 minutach znoszenia tego człowieka miałam już łzy w oczach i kompletnie nie wiedziałam co robię. Kazał mi zawrócić na rondzie, przede mną stał samochód, zapatrzyłam się na jego lewy kierunkowskaz i tak jak on, chciałam skręcić a nie zawrócić - odjechałam za daleko od wyspy. Egzaminator dał mi po hamulcach i z wielkim uśmiechem powiedział coś w stylu : "oj, nie wyszło, a tak było ładnie"...
Po tym egzaminie miałam serdecznie dość wszystkiego, pierwszego dnia chciałam sobie w ogóle odpuścić prawo jazdy, drugiego - przenieść się do Sieradza, trzeciego - porozmawiałam z instruktorem. Zaproponował, że pójdzie ze mną na egzamin, więc postanowiłam spróbować jeszcze raz w Łodzi, z nim.
IV egzamin - 10.11.2011Egzamin zaczął się z półgodzinnym opóźnieniem, ponieważ wszyscy w WORDzie wesolutko świętowali czyjeś imieniny

Jechałam z panem Bohdanem Ł. O nim również słyszałam bardzo dobre słowa, z tym, ze tym razem mogłam się przekonać, że naprawdę jest bardzo w porządku

Łatwiutka trasa, wiadukt, parkowanie prostopadłe, zawracanie w bramie po lewej, w lewo na rondzie, zawracanie na skrzyżowaniu ze światłami, wszystko się udało, bez najmniejszych błędów

Choć przyznam, że juz po powrocie do ośrodka, troszkę mnie egzaminator wystraszył

. Kazał mi zaparkować, nie tam, gdzie wszystkie auta, tylko po lewo, zaraz za bramą i mówi:
- Oszukała mnie pani
- ???
- Po co pani instruktor, skoro pani tak swietnie jeździ? - wypisał POZYTYWNY

Wtedy wieeeelkie UFFF, odeszły nerwy i rozpłakałam się ze szczęścia

D Do tej pory nie mogę usiedzieć w miejscu

D
Co do egzaminów z instruktorem, naczytałam się bardzo wiele opinii, jednak większość od osób, które takiego egzaminu nie miały. A to, że egzaminator nie lubi jak się mu patrzy na ręce - nie zauważyłam, nawet sobie pogadał z moim instruktorem, jak robiłam rękaw, wszystko w bardzo miłej atmosferze, a to, że długo trzyma i się czepia - jeździłam 28 minut i nie było żadnych komentarzy. Ludzie są różni, mnie obecność instruktora BARDZO pomogła. Raz, że byłam spokojniejsza, dwa, że większa mobilizacja, żeby nie odwalić czegoś, bo mi będzie troche głupio

D
Do zdających - nie poddawajcie się! Gdybym zdała od razu, to jasne, cieszyłabym się, ale teraz po tych wszystkich nieprzespanych i przepłakanych nocach radość jest znacznie, znacznie większa

D
Powodzenia!
