Kursantka na egzaminie przygotowana do jazdy po łuku, rusza, po przejechaniu około metra egzaminator każe się zatrzymać i przerywa egzamin. Powód..... "stoczenie się do tyłu samochodu i potrącenie pachołka". Po przestawieniu samochodu i jej zastrzeżeniach, bo kursantka twierdzi że nie potrąciła pachołka, wyjaśnia że zawiał wiatr i auto dlatego się stoczyło.
Dla mnie dziwne bo:
-skoro wg egzaminatora pachołek został potrącony, dlaczego natychmiast nie kazał się jej zatrzymać i pokazać tego
-czy może w ten sposób postąpić, chodzi mi o pozwolenie na ruszenie mimo "potrącenia"
-skoro wiatr popchnął samochód to jak ten bidny egzaminator wytrzymał takie wietrzysko

Nie mówię, że nie było faktycznie tego potrącenia, bo sami wiecie, że bardzo często relacje osoby egzaminowanej różnią się od stanu faktycznego. Nie twierdzę też że było bo tego nie wiem. Czy zachowanie egzaminatora było zgodne z przepisami, bo wg mnie gdyby doszło do potrącenia a on od razu egzamin przerwał i jej to pokazał sprawa była by jasna. Natomiast w tak opisanej przez kursantkę sytuacji mam spore wątpliwości.
Co o tym sądzicie i jak byście się na jej miejscu zachowali? (mam na myśli odwołanie od wyniku egzaminu)