Witam

Zdałam dzisiaj za 3 podejściem, mimo, że wg. mojego instruktora byłam "pewniakiem". Przyznam, że ja też byłam pewna, że wszystko umiem, ale... No właśnie... stres robi swoje i to bardzo. Zanim w ogóle podeszłam do zdawania prawka czytałam tu wypowiedzi i myślałam sobie, że "niemoc" przez stres mnie nie dotyczy. Jednak na egzaminie wyszło jak bardzo się myliłam. To jest po prostu straszne co stres robi z człowiekiem, ZERO racjonalnego myślenia i skupienia nad tym co się robi, po prostu masakra. Tak więc jedyna rada - OPANOWAĆ STRES, bo nawet jeśli ma się nie wiadomo akie umiejętności - z nim się nie wygra

Pierwszy egzamin miałam z Panią Krystyną D.

Maska i światła poszły bez problemu, tak samo łuczek. Jednak z minuty na minutę stres coraz bardziej miał nade mną przewagę i poległam na górce (dwa razy zgasło mi auto). Byłam na siebie wściekła, bo na jazdach nigdy mi się to nie zdarzyło... No ale nic, poszłam do domu, poryczałam sobie trochę i pogodziłam się z sytuacją

Drugi egzamin z Panem Krzysztofem J. Ogólnie był bardzo miły. Wyjechałam na miasto, jeździłam jakieś 20 min. i poległam na parkowaniu równoległym tyłem, z którym na jazdach również nie miałam problemów. Wcześniej miałam pierwszy błąd już przy wyjeżdżaniu z placu, nie zatrzymałam się przed znakiem "STOP". Później też w trakcie jazdy nie włączyłam kierunkowskazu, o czym egzaminator uświadomił mnie na koniec przy objaśnianiu błędów. Miałam też błąd za małą dynamikę jazdy, mogłam przy skręcie w lewo przez torowisko przejechać przed autem, które było dość daleko; nie wykorzystałam sytuacji, a za nim ciągnął się sznurek aut... Ogólnie nie mogłam się po prostu skupić, nie wiedziałam co robię, tragedia. Wiedziałam, że przy takim nastawieniu prędzej czy później na czymś spalę, bo myśleć nie da się przy nim racjonalnie. Później po oblaniu przy parkowaniu zdecydowałam się na dalszą jazdę. Zrobiłam zawracanie z wykorzystaniem biegu wstecznego, chwilę pojeździłam i egzaminator dał mi po hamulcach za wymuszenie
Wróciłam do WORD-u, ale tym razem śmiałam się z siebie, nie przejmowałam się za bardzo. Jak nie zdałam za pierwszym razem to już było mi obojętne za którym zdam.
Trzecie podejście było dzisiaj o 10:00. Pan egzaminator Jacek Ch. bardzo niemiły... Im bliżej było końca egzaminu tym on był bardziej wkurzony. W końcu po zaparkowaniu auta na placu w WORD-zie nakrzyczał na mnie, że wyłączyłam silnik zamiast tylko świateł... Ale na szczęście byłam już po więc miałam go gdzieś.
Ogólnie miałam tylko dwa błędy. Przy zatrzymywaniu w wyznaczonym miejscu - tutaj nie wiem skąd ten błąd (kierunkowskaz był), podejrzewam, że czepił się tego, że nie rozpędziłam się całkiem do 50km/h, a tylko kawałek pod. Błąd miałam też przy zawracaniu z wykorzystaniem biegu wstecznego, w jakiejś szerokiej drodze (

), za szybko zaczęłam skręcać jadąc już do tyłu, że w rezultacie znalazłam się "pod prąd". Tak to wszystko przebiegło bez zarzutów, a było kilka takich sytuacji, że nie wiedziałam co zrobić, głownie z udziałem L-ek. Np. jedna była taka, że gdzieś na drogach wewnętrznych miałam zawrócić na wysepce (tam obok tej ulicy z torowiskiem na jezdni, tramwaje tam teraz nie jeżdżą). Z pierwszej prawej wszystkich przepuściłam, ale widziałam, że z następnej prawej zbliża się L-ka, to czekam. Ta stanęła sobie przed pasami i nie wiadomo co robi, nikt nie szedł itd. Ale cały czas powtarzałam sobie, że nawet jak nie jedzie to muszę czekać, postałam tak chwilę, w końcu na pasach przed tą L-ką pojawili się piesi, więc, że z pierwszej prawej nic nie jechało, wykorzystałam sytuację. Egzaminator nic nie powiedział, więc było dobrze

Cieszę się, że nie dałam się zwieść i ze skupieniem czekałam aż naprawdę będę mogła jechać.
Jedyna rada - NIE STRESOWAĆ SIĘ! Stres położy nawet najlepszego kierowcę. Jak się dzisiaj tak skupiłam, że widziałam tylko jezdnię, znaki itd. Zapomniałam nawet, że obok jest egzaminator, wyłączyłam się od niego totalnie, słyszałam tylko polecenia i je wykonywałam.
Trzeba się skupić, dobre jest też powtarzanie sobie w myślach pewnych oczywistych rzeczy, to naprawdę bardzo pomaga. Bo z tego co zauważyłam ciało robi swoje przez ten stres, nawet jak się wie, że np. trzeba gdzieś dłużej poczekać i się nie pchać, to i tak czasem nie wychodzi. Więc przy tym czekaniu dobrze jest powtarzać sobie w myślach, samemu sobie... Wiem, że to trochę dziwne, ale naprawdę dużo daje i uspokaja.
ŻYCZĘ POWODZENIA WSZYSTKIM, KTÓRZY SĄ PRZED EGZAMINEM! Pamiętajcie - spokój to podstawa!