Jakiś czas temu zdałem egzamin w Toruniu. Co mogę powiedzieć, to był koszmar
Nie wiem jak to wygląda w innych WORDACH, ale klimat nie sprzyja egzaminowi. Egzaminatorzy są strasznymi służbistami i z reguły nie ma możliwości aby spojrzeli na nas łaskawym okiem. Raz oblałem na STOPie na którym niby się nie zatrzymałem, "bo samochód jeszcze się toczył". W praktyce kulałem się pod zderzak stojącego przede mną samochodu z pół minuty i spokojnie możnaby to było puścić. Innym razem na łuku - zgodnie z idiotyczną internetową poradą - przerwałem manewr cofania, kiedy uznałem że płynnie tego nie zrobię. Facet kazał "wymanewrować i rozpocząć od nowa" więc ruszyłem z powrotem na początkową kopertę hacząc o pachołek. Egzamin przerwał, mimo, że nie był to drugi manewr tylko przygotowanie do niego, próba ustawienia samochodu na pozycję wyjściową. I tak dalej, i tak dalej. Każdy ma swoją historię
Kilka moich porad z doświadczenia:
- nie słuchajcie internetowych cwaniaków z prawkiem, którzy wymądrzają się "jak to nie można zrobić placu/górki/ronda itp.". Połowa kierowców z wieloletnim stażem kiedy z jakiś powodów traci prawko oblewa egzamin tak samo jak i kursant. Bo..
- ...
egzamin to zupełnie inna bajka niż jazda codzienna. Niewiele zależy od umiejętności (każdy z was przychodzi na egzamin po przeszkoleniu) ale od nerwów i szczęścia. Pomysł na egzamin tego typu jest absurdalny bo to wygląda tak. Zapisujesz się, masz kilka dni czekania i rosnącego z czasem stresu. Potem nieprzespana noc i rychło rano, niewyspany, jazda do Torunia. Tam czekasz na oczywiście spóźniony o pół godziny egzamin. Ciśnienie sięga zenitu, potem słyszysz "Pan ... proszony do samochodu numer 6" i w tym momencie zapominasz wszystko. Robisz łuk i w końcu nadchodzi "ten moment", wyczekiwany przez całe dni. Masz potężną presję że sekunda nieuwagi, dotknięcie pochołka, przekroczenie linii i egzamin oblany. Górka - dwie próby, zgaśnie ci, szarpnie, cofnie o 25cm (hahaha) i koniec. Facet siedzi z tobą w aucie od minuty i powie ci, że de facto nie potrafisz jeździć (!). A w normalnych warunkach robiłeś takie manewry wiele razy, bezbłędnie i na luzie. Skrzyżowanie, skręcasz w lewo, z naprzeciwka też w lewo a więc oboje lekko ścinacie zakręt żeby się nie stuknąć przy mijaniu. Wtedy zahaczasz o ciągłą, która wychodzi tak daleko że trzeba pokonywać zakręt pod kątem prostym. I egzamin oblany. Pieszy robi krok w momencie kiedy wjeżdżasz na pasy - jak każdy pieszy, bo tak się robi. I oblany. Przykłady można mnożyć. Czy to jest normalne?
-
wykupcie testowe 15 minut na placu! W Toruniu jest taka możliwość. Co prawda można wyłącznie 15 minut, nie dłużej (no bo jeszcze frajer się nauczy i będzie go trudniej oskubać) ale to bardzo, bardzo pomaga! Dostaniecie samochód bez instruktora, oswoicie się z nim i z placem. Nie ważne że trenowaliście w szkole jazdy. Bo większość oblewa na placu z powodu stresu, inaczej ustawionych słupków itp. Naprawdę warto wykupić te minuty od razu, po zapisaniu się na pierwsze podejście.
- wielu radzi, że macie jeździć pewnie, dynamicznie, żeby "pokazać, że panujecie nad pojazdem". To najlepszy sposób, aby oblać. Ty nie masz się popisywać przed egzaminatorem. Niektórzy z nich to pozbawieni empatii automaty, trzymają się ściśle tego co mają na kartce i nie ma odstępstw, jak roboty. Pewność ma znaczenie, ale możesz jeździć jak Kubica a jeśli coś przegapisz to oblejesz i egzaminator będzie miał gdzieś twoje wcześniejsze popisy. Ty jesteś tylko kolejnym numerkiem na kartce. A więc przede wszystkim jedź uważnie i spokojnie, aby zwiększyć swoje szanse by wszystko wykonać poprawnie. A podczas egzaminu bardzo łatwo na czymś się złapać. Ja na drodze jestem raptusem, ale na egzaminie jechałem 40-45km/h niemal cały czas, a jak!
Egzaminator był coraz bardziej zniecierpliwiony i widać było, że chętnie by mnie wykopał z auta. Męczył mnie, niektóre manewry wykonywałem dwukrotnie (dwa razy rondo i parkowanie) ale na kartce nadal było zero błędów. Usłyszałem, że jeżdżę bardzo słabo. No ale zdałem, bo nie było podstaw, żeby mnie oblać
-
wybierajcie egzamin w godzinach porannych!!! Kolejna głupia porada z sieci mówi, żeby jeździć "w godzinach, w których jeździło się na kursie". I jeśli ktoś jeździ w godzinach szczytu powinien też o tej porze zdawać. Nonsens. Zdaje się wtedy, kiedy nie ma dużego ruchu. Zawsze. A są to godziny 7-8 rano, ewentualnie 8-9. Potem na ulicę ruszają wszyscy związani z handlem. Mały ruch to mniejszy stres, łatwiejsza zmiana pasa, łatwiejsze pokonywanie skrzyżowań równorzędnych i bez sygnalizacji, rond. Znacznie trudniej o wymuszenia i tak dalej. Same zalety. Warto czasami czekać tydzień, żeby umówić się na tę godzinę. A już zupełnym ideałem jest
SOBOTA, godzina 7:30. Jedźcie sobie do Torunia i zobaczcie, jaki znikomy ruch jest o tej porze.
- i na koniec, najważniejsza, poza porą zdawania porada. Trenujcie na trasie egzaminacyjnej! Wydrukujcie sobie mapkę z Google a potem nanieście te ulice, które opisują użytkownicy w tym temacie. Już wtedy zauważycie, jak sprytnie się te trasy pokrywają. Ja tak zrobiłem a potem trenowałem na dodatkowych godzinach. To się sprawdza, oni jeżdżą tam, gdzie pokrywają się te trasy
Co do Torunia to niewiele można powiedzieć. Sama istota egzaminu, kiedy już przeszedłeś szkolenie jest głupia i zupełnie nie oddaje istoty rzeczy. Ludzie są tak zestresowani, że zapominają gdzie jest płyn hamulcowy, nie włączają świateł albo próbują ruszyć na ręcznym. A wariaci na ulicach, z którymi już pewnie mieliście do czynienia jeśli już macie jazdy, nie są "źle przeszkoleni". Oni znają przepisy tylko mają je głęboko. I żaden egzamin nie ma tu nic do rzeczy.
Obecnie trwają przygotowania do otworzenia WORDu w Inowrocławiu. To się przedłuża bo wiadomo że ktoś musi dostać dolę itd. Ale prędzej czy później będzie. I teraz tak, niekoniecznie będzie prościej...
To ciche, urocze miasto, ale jest wiele miejsc równorzędnych gdzie będzie można wpuścić kursanta w bambuko. Trasa toruńska nie jest taka trudna, znaki poziome są dobrze widoczne a co kawałek są światła. No i jeśli torunianie mają trochę rozumu, to żeby przyciągnąć do siebie kursantów, którzy masowo zwieją do Ina, mogą zacząć patrzeć na nich przychylnym okiem. Żeby rozniosła się fama, że "w Toruniu to łatwizna zdać"
Z drugiej jednak strony sprytu może im zabraknąć i zaczną bardziej kosić aby wyciągnąc więcej kasy. A to jeszcze bardziej obniży renomę ośrodka i spowoduje większy odpływ kursantów. Kto wie.
A na koniec uwaga dla pracowników WORD w Toruniu:
- w waszych samochodach śmierdzi padliną i stęchlizną!!! Nie wiem czym je szorujecie w środku, amoniakiem??? Tak czuć. PS. A tak naprawdę to odradzałbym wybieranie się na prawko dopóki nie zmienią się zasady przeprowadzania egzaminów. Nie warto. Jeśli nie potrzebujecie naprawdę samochodu, tylko chcecie go mieć dla szpanu czy coś, to sobie odpuście. Szkoda pieniędzy, czasu i tego całego stresu. Ja już mam swoje lśniące autko, ale gdybym wiedział jak to wszystko wygląda to bym się nie zdecydował.