przez jedwabny_popiel » niedziela 06 czerwca 2010, 01:32
Witam, ja już po zdaniu prawka, upłynęło trochę czasu i już na spokojnie mogę się podzielić moimi doświadczeniami. Robiłam prawko w OKS Hihg. Po kolei:
Zajęcia z teorii prowadzone rzetelnie, może nie jakoś porywająco ciekawie, ale mam wrażenie, że wszystko, co trzeba, zostało omówione. Fajne jest to, że kursant dostaje komplet podręczników (w cenie kursu) - znaki drogowe z komentarzem i zdjęciami samochodów egzaminacyjnych (wszystkie światła, to, co pod maską, wnętrze auta), podręcznik kierowcy (wszystkie zagadnienia, które są omawiane na teorii) i testy - w formie książkowej i na płycie. Rewelacyjne były zajęcia z pierwszej pomocy. Widać, że prowadzący miał naprawdę misję nauczenia nas - każdy był po kilka razy wywoływany do ćwiczeń, omawialiśmy mnóstwo sytuacji i przykładów.
Plac manewrowy jest dość daleko od ośrodka, co początkowo niezbyt mi się podobało, ale żeby do niego dotrzeć, trzeba przejechać przez R. Śródka (na moim egz. się przydało :-)), są trasy z podwyższoną prędkością, różne rodzaje skrzyżowań. Plac jak plac - bodajże 3 łuki, wzniesienie. Zwróćcie uwagę, żeby ćwiczyć łuk na każdym ze stanowisk - ja przez długi czas jeździłam po skrajnym i gdy kiedyś "przeniosłam się" na środkowy, miałam chwilę konsternacji, bo nagle namnożyło się linii - na egzaminie jest łuk przy łuku i widziałam kilka osób, które w nerwach nie wiedziały, których znaków mają się trzymać ;-)
Praktyka: zajęcia punktualnie się zaczynają, chociaż zdarzało się, że kończyliśmy 5-7 minut przed czasem. Ale w ogólnym rozrachunku raczej się to zrównywało, bo gdy przychodziłam kilka minut przed swoją godziną, instruktor wpuszczał mnie do samochodu i miałam czas na przygotowanie się do jazdy. Nie zdarzyło się, żeby instruktorzy załatwiali jakieś swoje sprawy i to raczej ja "wymuszałam" czasem przerwy na papierosa. Czasem zdarzało im się napisać jakiś prywatny sms, ale to jedyne "przewinienia".
Jazdy w przeważającej większości po trasach egzaminacyjnych, ale trochę w samym centrum (po raz kolejny przydatne na moim egz.). Byłam na wszystkich dużych rondach (poza Obornickim), na autostradzie, dużo ciekawostek i "trudnych" miejsc-pułapek.
Co do instruktorów, to przez 32 godz. jeździłam z dwoma, pozostałych poznałam już podczas dodatkowych jazd pomiędzy egz. W sumie jeździłam z 7 instruktorami. Nie byłam zbyt zadowolona, że w czasie tych dodatkowych godzin nie jeżdżę z "moimi" instruktorami, ale z perspektywy czasu uważam, że to dobrze - egzaminatorzy też są różni, więc to dobre doświadczenie przed samym egzaminem, a poza tym każdy jednak patrzył z trochę innej perspektywy, coś nowego wniósł do moich umiejętności. Trudno uogólniać, ale też nie sposób opisać całą siódemkę ;-) Tak więc ogólnie: atmosfera luźna, dużo śmiechu, ale na pierwszym miejscu nauka i bezpieczeństwo. Tylko jeden z instruktorów wybitnie nie przypadł mi do gustu i poprosiłam zdecydowanie, żeby mnie do niego nie zapisywać. Cóż, nie ta chemia, ale nie zauważyłam, żeby cierpiał na brak kursantów.
Samochody zawsze czyste, zadbane, dobrze utrzymane.
Kilka słów należy się też p. Asi, która prowadzi biuro. Jej szef powinien ją ozłacać (może to robi :-)). Jest przesympatyczną osobą - ZAWSZE uśmiechnięta, życzliwa, staje na głowie, żeby przed egzaminem "wcisnąć" na dodatkowe jazdy, chociaż grafiki mają bardzo napięte. Idealna osoba do kontaktu z klientem.
W innym wątku opisywałam swoje egzaminacyjne przygody, więc nie ma co ukrywać tutaj - nie zdałam za pierwszym razem, oj nie :-) Niemniej jednak nie uważam, żeby była to wina szkolenia, instruktorów. Nerwy i zbyt duża presja.
Wyszła trochę laurka, więc może żeby nie było za słodko: Uważam, że właściciel ośrodka stworzył naprawdę superfirmę, natomiast mógłby zadbać nieco o swój stosunek do klientów. Wiem, że trzeba być konkretnym facetem, żeby to trzymać w ryzach, ale raz na jakiś czas odrobina uśmiechu nie zawadzi. Kiedy ja przed kursem przyszłam do ośrodka "na zwiady", po rozmowie z p. Asią jeszcze tego dnia wysłałam w mailu moje zgłoszenie (życzliwość, cierpliwe odpowiedzi na 100 moich pytań). Natomiast czekając kiedyś na jazdę, byłam świadkiem, jak właściciel podobnego "zwiadowcę" potraktował dość oschle i ze zniecierpliwieniem. Gdybym ja w pierwszym kontakcie tak trafiła, pewnie dziś opisywałabym inny
OSK.