Witam,
sytuacja z czwartku: Dwa niewyznaczone pasy ruchu. Wyprzedzam lewym i chcę zjeżdżać na prawy, a wtedy kierowcy na prawym się zechciało jednak nie pozwolić na to. Oczywiście uważałem i poleciał sobie w siną dal. Ale tak się zastanawiam, jakbym nie uważał, to czyja wina? Jakiś bilans wykroczeń trzeba przeprowadzić?
Ja: Nieuważna zmiana pasa ruchu
On: Wyprzedzanie z prawej i przyspieszanie w trakcie i tuż po wyprzedzaniu [1]
[1] tak, wiem, to martwy przepis i w sumie powinien być zmieniony, sam tak uważam, no ale durny lex lecz lex, więc rozważmy co na to ew. sąd.
Zupełnie nie wiem jak szacować takie winy, gdzie każdy coś zawinił w sumie. Bo jak kiedyś skręcałem w lewo i nie zauważyłem jadącego w śnieżycy z przeciwka kolesia bez świateł, to policjanty stwierdziły, że wina całkowicie moja, a on ew. za niemanie świateł może 50zł dostać.
Nie przekonałem się, co na to sąd, bo przyjechał szef gościa i kazał odpuścić, bo ,,uszkodzenia'' na tamtym się zmyły śniegiem i została mała ryska jedna na zderzaku z trwałych obrażeń. Ale zdziwiło mnie to, że wina tak bardzo na mnie wg policjanta. Czy w tym przypadku też by tak było? Tamten pan za wyprzedzanie z prawej i przyspieszanie mandacik, a ja za zajechanie drogi winny ?