szerszon - ja bym nieco inaczej określił Kolbę (mam nadzieję, że się nie obrazi

)
Ja tu widzę osobę, która skończyła kurs i dostała na papierze z podpisem i pieczątką poświadczenie, że potrafi się posługiwać samochodem... Widzę również, że zgadza się z opinią instruktora, że tak jest skoro poszła do WORDu pokazać egzaminatorowi, że tak właśnie jest.
Z drugiej strony okazuje się, że wprawdzie potrafi przejechać łuk, ale niekoniecznie potrafi cofać..
Niby zalicza zadanie ruszanie na wzniesieniu, ale skorzystanie z ręcznego w sytuacji drogowej niestety sprawia już problem... Coś się chyba tu nie zgadza, nieprawdaż ??
Wg mnie została przeszkolona w kierunku zdania egzaminu, a nie w kierunku nauczenia jeżdżenia..
Łuk Kolbie na drodze do niczego nie jest potrzebny.... a przecież niczym się nie różni przypilnowanie w prawym lustrze linii na łuku przy cofaniu od przypilnowania krawężnika przy cofaniu podczas wykonywania zawracania z wykorzystaniem elementów infrastruktury drogowej.... Ale to wie osoba korzystająca z obserwacji przez lustro, a nie z metod na obrót przy pachołku....
Zrozumienie, że ręczny niezbędny jest przy dużym nachyleniu, gdzie może być problem z utrzymaniem nieruchomo samochodu na wolnych obrotach na półsprzęgle, zatrybienie istoty korzystania z ręcznego i tego dlaczego najpierw gaz, potem sprzęgło a na końcu ręczny (wcale nie puszczany jakby dźwignia w ręce parzyła

)... pewnie by poprawiło samopoczucie Kolby i takich obaw nie wywoływało... Ale tu potrzebne jest inne podejście.
Ja tu widzę myślenie w stylu : nauczę cię jak zdać egzamin, a jak go zdasz to się na spokojnie wprawisz potem...
A wolałbym takie jak ja wyznaję : nauczę cię jeździć, a jak będziesz to umieć to zdanie egzaminu nie będzie problemem.