Witam.
Egzamin miałam wczoraj, tj 22.06, na 11:30 i zacznę od tego, że mojego drugiego podejścia nie zdałam.
Sądzę, że mój post może pomóc nie jednej osobie.
No więc nie zdałam przez panią z samochodu nr 4... Nawet nie mam prawa być na siebie zła, bo ona mnie po prostu wprowadziła w błąd... Spotkałyśmy się na równorzędnym, staję, patrzę w prawo, a tam właśnie jazda egzaminacyjna 4, za kierownicą brunetka, więc stoję i czekam aż przejedzie, bo miałam ją po prawej. Tak stoję... i stoję... a ta się rozgląda i patrzy na mnie jak idiotka i dalej stoi! Więc ja już zdenerwowana oczywiście, nie wiem co mam robić, po jakiejś minucie ruszyłam... Egzaminator złapał się za głowę i pierwsze jego słowa brzmiały: "Jak mi pani szkoda, pani Klaudio..."; już wiedziałam, że przez tę sytuację oblałam... Stanęliśmy na parkingu i ciągle mi mówił jaka to szkoda, bo tak świetnie jeździłam i obrywa się temu, kto zna przepisy, a nie temu, kto nie zna, bo ona... zdała ;] Cudownie po prostu, po egzaminie do niej podeszłam i jej wygarnęłam, że dzięki niej muszę kolejne 150zł wydać. Egzaminator mi ciągle mówił, że w takich chwilach trzeba polegać na sobie, na tym, co się wie, a nie na kimś... no i mam nauczkę, normalnie nie mam pytań... Jeździłam już 45 minut, wszystko pozaliczałam, zjeżdżaliśmy wtedy na kolejne parkowanie, ech.
Poprawka zapewne pod koniec sierpnia. Nie mam na razie pieniędzy...
Pozdrawiam wszystkich zdających i tych, co mają już ten koszmar za sobą...