Ehh stało się...
Kilka dni temu, podczas parkowania zahaczyłem swoim prawym tylnym nadkolem samochód stojący na parkingu. Właścicielka samochodu siedziała akurat w środku. Gdy wyszedłem z samochodu zobaczyć co się dokładnie stało ona momentalnie wyciągnęła telefon i zadzwoniła po policję. Przyjechała policja, ja przyznałem się do spowodowania kolizji, zgodziłem się przyjąć manadat i Pan policjant wręczył mi mandat na 500 zł i 6 pkt karnych z uzasadnieniem: "art 86 paragraf 1 UW spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa ". I teraz pytanie czy interpretacja tego zdarzenia przez policjanta była prawidłowa ? Co do szkód to u mnie praktycznie nie ma śladu, widać jedynie ślady lakieru, które powinny zejść bez problemu natomiast samochód tamtej pani miał stłuczoną lewa tylna lampę. Oczywiście mandat powinienem otrzymać ale czy rzeczywiście na taka kwota ? Czy naprawdę spowodowałem zagrożenia w ruchu, zahaczając stojący na parkingu samochód ?
Z góry thx.