przez Godelaine » czwartek 11 marca 2010, 13:05
Ja mam przekorne pytanie do tych, którzy tak bardzo buntują się przeciwko obecnym zasadom. Co egzamin na prawo jazdy powinien sprawdzać? I w jaki sposób?
Bo skoro możemy nie zapinać pasów, nie włączać świateł, najeżdżać na wszystkie linie ciągłe, na teren wyłączony z ruchu etc - to ja naprawdę zaczynam się gubić, jaki jest cel egzaminu.
Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że jazda na egzaminie od jazdy na co dzień może znacznie odbiegać. Tyle że moim zakichanym obowiązkiem jest znać przepisy i umieć się do nich stosować. Bo mimo wszystko w jakimś celu przepisy ruchu drogowego powstały (pomijam, że czasem są mocno absurdalne, ale chyba jednak nikt nie zaprzeczy, że całość jakiś sens ma). Istnienie linii ciągłej, terenów wyłączonych z ruchu, znaków stopu, zakazów zatrzymywania się przy skrzyżowaniach, przejściach dla pieszych etc - ma jakiś sens. I o ile, zwłaszcza w tych pierwszych, zdarzają się pewne nadużycia, to jednak WIĘKSZOŚĆ owych umieszczonych znaków i przepisów ma swoje uzasadnienie.
Ja jako uczestnik ruchu - bez względu czy pieszy czy przyszły kierowca - chcę mieć pewność, że osoby, które poruszają się po naszych drogach potrafią się do tego zastosować. Czy się stosują - ryzykując mandat, w pewnych sytuacjach kolizję czy wypadek - ich wybór. Ale nie dziwi mnie, że egzaminator chce być pewien, że jednak poprawnie, czytaj według przepisów, potrafią jeździć.
W temacie tyczek i nieszczęsnego luku - dla mnie jest to sprawdzian (nawet jeśli w jakimś stopniu nie do końca mający odzwierciedlenie w codziennej jeździe), czy kierujący jest w stanie zapanować nad samochodem. To informacja dla egzaminatora czy taką osobę można wypuścić na publiczną drogę.
Jasne, że zdarzają się wypadki przy pracy i nawet dobrze radzącemu sobie kierowcy na łuku coś pójdzie nie tak (mówię tu o zgaśnięciu silnika, o lekkim wystawaniu tyłu, przodu). Ale min po to są dwa podejścia.
A co z najechaniem linii i potrąceniem tyczek? Dla mnie sprawa jest prosta, jeśli zamiast nieszczęsnych dzieci wyobrazimy sobie ściany garażu albo ciasny parking (np podziemny) :)
Podsumowując - IMHO egzamin powinien sprawdzać czy potrafimy na drodze myśleć. Ale z tym nierozerwalnie są związane przepisy.
A że zdarzają się egzaminatorzy nadgorliwcy? Skoro jesteśmy pewni swojego - zawsze zostaje odwołanie.