Wymieniłem opony wielosezonowe na nowe zimówki. Pirelki Ice and Snow do samochodów takich jak Suzia (zresztą z dobrym skutkiem - autko nie do poznania).
Warsztat wymieniający opony napompował mi je azotem do 2.2 bara. Instrukcja samochodu sugeruje 1.8. Po dwu dniach, gdy się tego doczytałem i po dyskusji z ludźmi jeżdżącymi Suzukami pojechałem i obniżyłem do zalecanego przez producenta.
Już jadąc z powrotem stwierdziłem, że hamowanie na świeżym śniegu jest gorsze niż gdy tam jechałem, więc dziś pojechałem podwyższyć do maksymalnego dopuszczalnego wg tabeli ciśnień dla mojego auta znalezionej w internecie - w końcu auto robiono 10 lat temu i opony trochę się zmieniły od tamtego czasu, zakładałem więc że firma podająca tabele ciśnień na nowsze informacje (powoływała się na jakieś tam "badania").
Przy okazji okazało się, że po tygodniu w jednym z kół mam 1,5 bara w innych tak różnie - od 1.7 poprzez 1.6.
Tym razem ustawiłem wg. internetowej tabeli ciśnień czyli 2.1 bara - (jak się spodziewałem - na śniegu te opony lubią być "twarde", poprawiła mi się "hamowalność" - jest prawie jak latem)
Pytania są trzy:
1) Jaka jest dopuszczalna utrata ciśnienia w oponach w "jednostce czasu" (np. miesiąc, tydzień?)
2) Czy ktoś zna dobry miernik ciśnienia w oponach i gdzie się to kupuje - kupiłem jakiś tam w Netkarze - wzięty z półki, ale wydaje mi się że to badziew - trudno uzyskać dwa razy takie samo ciśnienie.
(3) Obawiam się że albo warsztat coś spartolił (jak się przyglądałem wymianie, to nie zauważyłem np. aby myli felgi), albo opona musi na feldze trochę okrzepnąć, albo... nie wiem co. Pytanie brzmi - o co może chodzić z taką utratą ciśnienia we wszystkich kołach - przy poprzednich oponach tego nie było. Pirelki podobno wymagają przy zakładaniu specjalnego traktowania ale nie zrozumiałem z technicznego opisu o co chodziło.
pozdrawiam
vonBraun