Zdałem za drugim razem (za pierwszym zjadł mnie stres na... łuku!) na Radarowej, zawdzięczam to cudownemu otwarciu się niebios dokładnie nade mną, łasce Boskiej, siłom nadprzyrodzonym, no ale też moim instruktorom którzy pomimo moich daleko idących wysiłków jednak mnie czegoś nauczyli.
Mieszkam na Ursynowie, pracuję na Służewcu, więc jeśli ktoś ćwiczy podobne kombinacje geograficzne to polecam takie jak moje kombinacje z doborem instruktorów.
Zacząłem z
Panem Jackiem z
OSK KEN (
http://osk-ken.pl/), którego główną cechą jest to, że żeby kursantom, tudzież chyba w ogóle ludzkości, dogodzić, rękę sobie obetnie, zamarynuje, opanieruje, nadzieje, upiecze i jeszcze poda z eleganckim garnirunkiem.
Zero problemów z dopasowaniem godzin jazd, miejsca rozpoczęcia/zakończenia, rozkładu w czasie czy wszystkich innych szczegółów. Oczywiście wpływ na to ma geografia (szkoła jest na Ursynowie i Pan Jacek mieszka w tejże dzielnicy, a ja pracuję nie tak daleko Radarowej) i pewnie zdający na Odlewniczej i pragnący startować z Legionowa mieliby więcej kłopotów z dogadaniem się, ale Ursynowianom polecam z całego serca.
Z Panem Jackiem jeździ się jak z dobrym przyjacielem, ma poczucie humoru i pewien, że tak powiem, poziom - nie należy się po nim spodziewać łapania kursantek za kolano czy chamskich odzywek, muzyka w radiu / z CD w porządku, tematy do rozmowy są, bo Pan Jacek jest bardzo fajnym i interesującym człowiekiem tak poza wszystkim. A do tego sprawnie i szybko tłumaczy i naprawdę uczy, od razu się ma do niego pełne zaufanie, łapie kontakt i rozumie jak "działa" umysł nieopierzonego kursanta. No i oczywistość - osobiste sprawy Pan Jacek załatwia poza godzinami jazd, w czasie kursu jest kurs a nie podwody (no chyba że kursant akurat ma jakiś biznes po drodze i się do Pana Jacka uśmiechnie o strategicznie zlokalizowane prostopadłe i 2 minuty przerwy Wink ).
Z drugiej strony na jazdę w trybie "egzaminator" (zero pogaduszek, 100% koncentracji na jeździe i jej surowej ocenie) nie ma co liczyć, bo w ciągu 30 sekund kolejny temat do rozmowy czy śmiechu się znajdzie. Polecam na początek dla mniej lub bardziej zestresowanych - nawet nie wiecie kiedy nauczycie się dobrze jeździć i do tego z podzielnością uwagi, bo jak się chce z Panem Jackiem pogadać to trzeba się nauczyć jeździć "z automatu", a o to w końcu chodzi.
Odnośnie szkoły, ma wady i zalety. Większość zalet wymieniłem, ceny są bardzo sensowne, traktowanie kursantów bardzo fair, elastyczność 100%, jeździ się z jednym instruktorem od początku do końca (chyba że się ma inne życzenie). Wady? Teoria odbywa się w pomieszczeniu straszliwym którego jedyną szansą na zbawienie jest pojawiający się od czasu do czasu kot ze sklepu na dole, a Pan Jacek ma niesamowitą awersję do wystąpień publicznych i aż szkoda patrzeć jak się męczy - na szczęście można teorię zaliczyć w trybie przyspieszonym (dwa długie bloki w dwa dni).
Pana Krzysztofa, właściciela szkoły, w życiu na oczy nie widziałem bo nie potrzebowałem, raz rozmawiałem przez telefon, miły i kulturalny człowiek. Być może lepiej mu idzie z teorią.
Aaaa, no i samochód - Pan Jacek ma Yarisa, 1.3, bez gazu ani żadnych takich, porządnie utrzymany. Nie wiem, jaki jest drugi Yaris, zapewne taki sam, ale niestety oba pięciobiegowe. "Niestety", bo teraz egzaminuje się na sześciobiegowych, które są kapryśne i mają nieprzyjazne dla egzaminowanych sprzęgła - więc parę jazd na "szcześciobiegówce" wziąć należy. Ale ja nawet się cieszę że zaczynałem na pięciobiegowej, jeździło mi się o wiele przyjemniej, na "szóstce" pewnie bym po pierwszych godzinach zwątpił w sens życia.
Co do jazd na sześciobiegówce to Pan Jacek odsyła po takowe do
Autostartu (
http://www.autostart.waw.pl/) na Zamiany. Szkoła = Pan Krzysztof i Pan Robert. Jeżdżą na zmianę, są jednak mniej elastyczni niż Pan Jacek, ale nie tak żeby się nie można było dogadać.
Pan Krzysztof jest idealnie przygotowany teoretycznie i praktycznie oraz niezwykle zasadniczy - nie ma mowy o żadnym "brataniu się z plebsem" w postaci kursantów. Kursant jedzie, instruktor obserwuje, instruuje, ocenia i poucza. Idealny do symulacji egzaminów - z wyjątkiem tego, że po każdym błędzie dostaje się długi na parę skrzyżowań wykład o tym, dlaczego jest to błąd, skąd się może brać, jaki sens ma złamany przepis czy zalecenie i w ogóle. To przydatne, aczkolwiek trudno się skoncentrować na raz na jeździe i wywodach Pana Krzysztofa więc ja to traktowałem trochę jako karę za każdy błąd - pomaga w tym żeby błędów nie powtarzać Very Happy
Pan Robert jest dużo bardziej na luzie, można sobie pogadać i trochę się "porządzić" za kierownicą. Jego specjalnością jest szkolenie Wietnamczyków - opanował odpowiednie słownictwo po wietnamsku (jakby ktoś miał znajomych o takich wymaganiach polecam)! Z drugiej strony jest bardzo zaprzyjaźniony z papierosami, w aucie nie pali ale i tak osoby czułe na zapach dymu tytoniowego mogą mieć ciężkie życie.
Zalety szkoły jak wyżej, również bardzo fair ludzie, teorii nie widziałem ale jestem w stanie sobie wyobrazić że z Panem Krzysztofem może być mało rozrywkowa ale solidna, samochód sześciobiegowy, cenowo porównywalni per saldo z OSK KEN. Wady - generalnie nie wiadomo z kim będzie która jazda, a po jeździe z Panem Krzysztofem początkujący i mało zahartowany kursant może stracić ochotę na dalsze jazdy czy też życie w ogóle.
Reasumując - polecam zacząć z Panem Jackiem i wziąć przed egzaminem jazdy dodatkowe z Panem Krzysztofem. No chyba że komuś zależy na naprawdę fajnej, solidnej teorii, to wtedy nie wiem.
A na marginesie najlepiej by było, żeby się ze sobą wszyscy czterej Panowie dogadali i połączyli siły, ale to w świecie tysiąca szkółek po dwa samochody chyba nigdy się nie zdarzy. Jak czytają może przemyślą.
PS. Sorry za tak długi wpis ale w Internecie prawie nic nie ma o tych szkołach, ja trafiłem totalnie z przypadku i myślę, że warto się podzielić spostrzeżeniami.