mk61 napisał(a):Ja, po zrobieniu uprawnień jeździłem sporadycznie. Jednak po około 2-3 miesiącach od egzaminu już waliłem trasę na Berlin (ok. 300km w jedną stronę). Było to dość "egzotyczne" przeżycie, bo nie dość, że to była pierwsza "dłuższa" trasa, to jeszcze za granicę. Oczywiście odpoczynek trzeba zrobić. Jakaś kanapka, soczek, kawka, co kto lubi. A ponieważ się jeszcze mało jeździ, to polecam rozciągnięcie kości na postoju. Jak ktoś lubi, to przebiegnąć się w okół parkingu. Z pewnością nam to pomoże.
dzięki, profilaktyka nie boli ;) wypróbuję.
mk61 napisał(a):Co do kursu. Kurs nie odwzoruje wszystkich ekstremalnych sytuacji. Technikę jazdy trzeba rozumieć, a nie, gdy nam tył ucieka w lewo, to kierownicą też kręcimy w lewo, bo tak instruktor uczył.
zgadzam się, na kursie uczysz się bezpiecznej jazdy. Jeżeli chodzi o w/w sytuację, to powiem Ci, że teoria teorią. Ja wszystko robię na wyczucie. Najważniejsze jest opanowanie i zdrowy rozsądek - i nie są to puste, podręcznikowe słowa.
mk61 napisał(a):Tyle tylko, że u Ciebie to chyba tylko teoria. A czy potrafiłbyś wykonać to w praktyce w odpowiednim momencie?
Powiem tak: technikę hamowania silnikiem z powodzeniem przecież stosuje się na mieście, akurat w Katowicach jest trochę górek. Wujek uparcie wpajał mi jeżdżenie na luzie przy dojeżdżaniu do skrzyżowania itp ale mam to gdzieś. Ekonomia jazdy to jedno - wolę zrzucić na dwójkę - patrząc na komputer pokładowy to w moim wypadku jest tak, że jak zjeżdżam z górki na trójce dla przykładu i to mam zerowe spalanie. Jak jechałem na luzie to spalanie jednak jakieś było. Jeżeli chodzi o pokonywanie zakrętów to sprawa jest baaardzo ogólna - na kursie uczyli mnie, że w każdy zakręt powinno się pokonywać na tyle wolno, żeby na dwójce było te 2000-2300 obrotów - dla mnie to bujda, bo na szerokim łuku nie ma sensu jechać na tej dwójce. Wystarczy mieć świadomość tego, że jak będę jechał szybciej to siła odśrodkowa zadziała - a wtedy moze być różnie. Szczególnie jak jedziemy po koleinach z lodu - ale to już moje doświadczenia. Poza tym do doświadczenia czasami potrzeba odrobiny szczęścia. Może źle myślę, ale opanowanie i spokój, które niektórzy mają w cechach charakteru też ma znaczenie. Ja w każdym razie jestem dość spokojnym człowiekiem i wierzę, że to mi po części też pomoże.
Jeżeli chodzi o kwestię wieku - zgadzam się. Czasami nawet się zastanawiam kto sieje większe spustoszenie na drodze: taki 18latek z brawurą i z panienką na siedzeniu przednim czy może rutyniarz - taki z 20-sto letnią praktyką. Chyba ciężko to porównać.
Co do wyposażenia - wożę kamizelkę, już nie pamiętam, bo przyznam się, że kodeksu drogowego nie czytałem w całości ale ona też jest na wyposażeniu obowiązkowym podobnie jak gaśnica czy apteczka, ale mogę się mylić.
//EDIT
Nie jadę jednak na tą Słowację, nie ma sensu się pchać na taki dystans. Tym bardziej, że dzisiaj dowaliło mrozu ;) Ktoś z rodzinki mi rzucił propozycję dot. Góry Żar w Żywcu. Dystans mniejszy, ale pewnie będzie spory ruch na parkingach, bo jest weekend no i na górce jest stok. Fotki pewnie zamieszczę ;)
Tak w ogóle, jakbyście chcieli pojeździć po rejonach czesko-słowackich i Austrii - mam galerię:
http://mat84.aplus.pl/roweromania/ zapraszam i służę pomocą.