przez BOReK » sobota 22 sierpnia 2009, 01:13
Przeprowadziłem się własnie do Warszawy, osiedle Rakowiec konkretnie i pod kątem drogowym już mnie zaczyna denerwować :D.
Pierwsza rzecz to osiedlowy parking. Ja rozumiem, że jest tak cholernie ciasno, że powrót do domu po ósmej oznacza parkowanie dwie przecznice dalej. Ale to nie znaczy, że można parkować na krzywy ryj i to tak, że rano połowa parkującyh nie może wyjechać, bo komuś nie chciało się wtoczyć dupy pod krawężnik do końca i pół samochodu tarasuje wąską uliczkę.
Druga rzecz panuje w najbliższej okolicy, w której jest przynajmniej jedna autoszkoła. Problem w tym, że instruktorzy uczą ludzi wykonywać wszystko (z jazdą na wprost włącznie) w jak najbardziej ślimaczym tempie. Serio, od tygodnia tu siedzę, widuję dziennie nawet kilkanaście eLek i jeszcze żadna nie jechała na prostej 50km/h (droga gładziutka i z pierwszeństwem).
Rzecz trzecia i najfajniejsza - pobliskie skrzyżowanie Grójecka/Korotyńskiego. Ludzie nie umieją skręcać w lewo ani zawracać. Miejsca jest mało, ale nie oszukujmy się, to nie jest obszar mojego kibla żeby się nie mieścić. Tymczasem z tego samego pasa Grójeckiej ludzie skręcają w lewo i zawracają tak przy lewej, jak i przy prawej krawędzi. Tak, w sumie to daje cztery kombinacje ruchu, pas lewoskrętny z naprzeciwka jak się nie pospieszy, to w ogóle nie wjedzie na skrzyżowanie. Co lepsze - ładują się wszyscy na chama tak, że jak światła się zmienią, to jest jedno wielkie trąbienie, bo jadą już ci z ulicy poprzecznej. Jeśli ci ludzie byli uczeni w lokalnych autoszkołach, to niczemu się nie dziwię. Już sobie opracowałem alternatywne drogi.