przez Maximilianus » wtorek 28 lipca 2009, 23:14
Wyjeżdżając z drogi poprzecznej w prawo i wjeżdżając na drogę na której stoją zaparkowane po prawej stronie samochody, włączamy prawy kierunkowskaz (manewr skrętu w prawo). Skręcamy w ten sposób, aby nasz samochód nie przekroczył środka jezdni (w powyższym przypadku drogi dwukierunkowej) i jadąc minimum 10 m swoim pasem, i widząc po 10 m od skrzyżowania zaparkowane samochody, włączamy lewy kierunkowskaz w celu ich ominięcia, jeżeli lewe koła naszego samochodu przejeżdżają za środek jezdni.
Wspomniałem tu o długości 10 m za skrzyżowaniem, którą powinniśmy pokonać po skręcie na swoim pasie, możliwie blisko prawej krawędzi jezdni, bowiem zabrania się zatrzymania pojazdu w odległości mniejszej niż 10 m od skrzyżowania. Fakt, że rzeczywistość jest inna i ludzie parkują auta niemalże na skrzyżowaniu.
W takim przypadku jak opisałaś trudno włączyć lewy kierunkowskaz , gdy nie skończyło się jeszcze manewru skrętu w prawo, sygnalizowanym zresztą prawym kierunkowskazem.
Ewentualną uwagę egzaminatora, że się nie włączyło kierunkowskazu lewego, należy argumentować możliwością wprowadzenia innych uczestników ruchu, bowiem, gdy włączymy lewy kierunkowskaz, my chcemy ominąć prawidłowo pojazd, natomiast inni mogą myśleć, że skręcamy w lewo.
W tej sytuacji - brak lewego kierunkowskazu - to wykroczenie spadające na kierowce pojazdu, który zaparkował swój samochód zaraz za skrzyżowaniem.
Podobnie jest, gdy kierowca tak zaparkuje auto, że my chcąc ten samochód ominąć, musimy najechać na ciągłą linię naszymi lewymi kołami (używamy kierunkowskazów). W gruncie rzeczy przejechanie przez ciągłą linię jest błędem, jednak w tym przypadku odpowiedzialność spada na kierowcę samochodu źle zaparkowanego (auto źle zaparkowane uniemożliwia przepisowe ominięcie go przez innych uczestników ruchu).
Mam nadzieję, że jasno wszystko wytłumaczyłem i zrozumiałem poprzedni post ;)