Sytuacja szczytu w mieście. Najpierw opis obrazka. Od góry jezdnia z dwoma pasami ruchu, jednokierunkowa. Od lewej również jednokierunkowa, analogicznie obie jezdnie na dole. Wszędzie po dwa pasy. W szczycie jednak wszyscy chcą jechać "w prawą" stronę :) Mimo sygnalizacji i przepisu, że w przypadku braku miejsca do kontynuacji jazdy, nie wolno wjechać na skrzyżowanie, wszyscy, jak tylko zaświeci się zielone, wjeżdżają, wszyscy na siłę. Bardzo często zdarza się, że pojazdy "zostają" na skrzyżowaniu.
I teraz przechodzimy do pytania. Czarne pojazdy, to te które pozostały na skrzyżowaniu. Na dolnej jezdni, z której skręca się w prawo, pojazdy czerwone chcą oczywiście wjechać na skrzyżowanie, jednak pojazdy czarne blokują ten wjazd. Mimo to przekracza się "granicę" widoczności sygnalizacji, zbliżając się do czarnych. Czy w takiej sytuacji pojazd czerwony na lewym pasie ma bezwzględne pierwszeństwo przed pojazdami czarnymi (i na prawym, i lewym pasie patrząc horyzontalnie)? Czy należy tu zastosować regułę, że nie można wjechać na skrzyżowanie przy braku miejsca do kontynuacji jazdy, czy też po wjechaniu (a odległość od sygnalizatora i pasa zatrzymania do postoju czarnych samochodów jest dość duża, tak na dwa samochody) pojazdy czerwone muszą zostać przepuszczone przez czarne na zasadzie pierwszeństwa prawej strony?
Dziękuję wam, jak zawsze, za rozwiązanie problemów :)
Pozdrawiam
Obrazek dot. sytuacji:

wątek edytowany przez moderatora