przez int » środa 28 stycznia 2009, 13:50
Ja zdałem za drugim razem. Teoria bez problemu. Kurs miałem na pandzie, a zdawałem na Clio. Potwierdzam powyższe opinie na temat zmiany auta na Clio. Bardzo szybko opanowałem ten samochód, nawet łuk nie stanowi żadnego problemu(jedyna odczuwalna zmiana to długość maski). Pierwszy egzamin praktyczny miałem w drugiej połowie grudnia. Plac nie sprawiał mi większego problemu. Egzaminowany byłem przez starszego siwego z bródką pana. Jechałem ostatni na placu ... mila niespodzianka, mogłem jako pierwszy wyjechać na miasto, nawet nie wysiadając ze samochodu :). Egzamin przebiegał w przyjemnej atmosferze, nawet rozmawiałem z egzaminatorem o innych sprawach niż egzamin, o studiach i takie tam :D. Nie robiłem praktycznie żadnego błędu jadąc przez strefę, parkując. Grubo po 30 minutach zawaliłem na słynnym skrzyżowaniu Kamienna-Borowska(skręt w lewo). Miałem zielone światło, wjechałem na skrzyżowanie i zatrzymałem się za przejściem dla pieszych, lecz przed krawędzią jezdni, ponieważ na skrzyżowaniu stały inne samochody. Gdy na skrzyżowaniu nie bylo już samochodów chciałem ruszyć, żeby nie stać na skrzyżowaniu. Był to niewątpliwie błąd zagrażający bezpieczeństwu, gdyż na ul. Borowskiej było już zielone światło. Inaczej mówiąc, nawet jak się stoi za światłami, nie można robić czego się chce, tylko obserwować ruch i "domyślić się gdzie jest aktualnie jakie światło". No cóż, sam byłem świadomy błędu, także nie dyskutowałem nawet ;). Egzaminator po chwili powiedział: "Niech Pan jedzie do ośrodka, z Panem się nie boję jeździć", co oznaczało, że nie muszę przesiadać się na fotel pasażera. Moja rada dla kursantów i osób kupujących godziny przed egzaminem: Proście instruktorów o ćwiczenie skrętu w lewo na tym skrzyżowaniu. Jest naprawdę dużo nietypowych sytuacji. Przed kolejnym egzaminem kupiłem 2 godziny jazdy, przejechałem przez to skrzyżowanie chyba 6 razy, za każdym razem była inna sytuacja, do tego pełno "elek", co dodatkowo utrudnia szybką reakcję.
21 stycznia miałem drugi egzamin. Atmosfera była zupełnie inna niż za pierwszym razem. Byłem tym razem przed ostatni na placu. 3 osoby oblały plac, także znowu wiedziałem, że pierwszy wyjadę na miasto. Dla dużej części osób był to bardzo pechowy dzień(naprawdę dużo osób w porównaniu do pierwszego egzaminu oblewało plac). W mojej grupie dwie osoby nie zdały na łuku. Natomiast bardziej szokujące było następne zdarzenie. Dziewczyna omawiając płyny eksploatacyjny musiała wyciągnąć wskaźnik oleju, nie umiała go włożyć i oblała(oczywiście rozmowy nie słyszałem, także nie wiem dlaczego musiał wyciągnąć ten wskaźnik). Poczułem niepokój, gdyż nigdy nie wyciągałem wskaźnika w Clio. Teraz moja kolej. Też musiałem dokładnie opisać, jak sprawdzamy ilość oleju, na szczęście nie musiałem wyciągać wskaźnika oleju :). Plac zdałem. Chwile później wyjazd na miasto. Tym razem od początku robiłem kilka za to nie zagrażających bezpieczeństwu jazdy błędów. Po ruszeniu egzaminator mówi, żeby się zatrzymać. I słyszę zdanie: "Proszę się przygotować do jazdy". Nie miałem pojęcia, co źle zrobiłem. Patrzę na światła, pasy, zmieniłem pozycję fotela i mówię "jestem przygotowany". Jako odpowiedź usłyszałem znowu zdanie "proszę się przygotować do jazdy". Zdałem sobie sprawę, że jak nie zorientuję się, o co chodzi to mam po egzaminie, jeszcze nim wyjadę na drogę. Stres duży. W ostatniej chwili zauważyłem diodkę informującą o niedomkniętych drzwiach. To się nazywa szczęście :). Mogłem jechać. Tym razem egzaminator też dużo mówił, ale tym razem wytykał mi każdy szczegół, to że za wolno jadę, zwalniam przed dziurami itd. Nie potrzebny dodatkowy stres. Szczególnie drażniące były sytuacje, gdy inni uczestnicy ruchu chcieli mnie przepuszczać. Jest to sytuacja niezręczna. Wiem że często skorzystanie z takiej "uprzejmości" może oznaczać wymuszenie pierwszeństwa. W moim przypadku było odwrotnie. Jeśli czekałem i ignorowałem te gesty innych kierowców(nigdzie mi się przecież nie spieszy, czas działa na moją korzyć), to usłyszałem komendę proszę jechać,następnie: "Dlaczego Pan nie obserwuje tego, co się dzieje na drodze". Rzecz jasna błąd to nie jest, jako kierowca chętnie skorzystam z takich możliwości, ale na egzaminie to naprawdę nie potrzebne ;). Jak na złość miałem takich sytuacji chyba 5. Rada dla kierowców: Widząc egzaminacyjny pojazd, nie przepuszczaj ;). Egzaminatorzy różnie reagują i oczekują różne reakcje. Zyskany czas stojąc na skrzyżowaniu i oczekując na możliwość jazdy jest niewątpliwie lepszą opcją :). Kolejną stresującą sytuacją było zdarzenie w strefie na równorzędnym skrzyżowaniu. Miałem skręcić w lewo. Z przeciwnej strony jedzie również egzaminacyjny pojazd, który też zamierza skręcić w lewo. Na środku skrzyżowania zatrzymałem samochód, kierujący drugim samochodem zrobił to samo. I stoimy na środku skrzyżowania prawie na przeciwko siebie chyba przez 40 sekund. Nie wiedziałem co robić, nigdy nie ćwiczyłem tej sytuacji, gdyby ten samochód na przeciwko mnie nie był egzaminacyjnym pojazdem, to sytuacja by się rozwiązała szybko, natomiast w naszym przypadku nikt nie chciał zrobić pierwszego kroku. Po długiej chwili tamten kierowca cofnął samochód, ja ruszyłem. Oczywiście znowu długi wywód podczas egzaminu "Co Pan robi, blokuje Pan przez minutę skrzyżowanie. Czy nie można się po prostu minąć obok siebie" :D. Oczywiście racja, można się minąć, łatwo mówić, jak się jedzie już jako pełnoprawny kierowca swoim samochodem :). Potem jechałem znów przez skrzyżowanie Kamienna-Borowska, oczywiście w lewo. Tym razem udało się, choć znowu przede mną były 3 "elki", bardzo wolno ruszające. Nie chciałem powtórzyć błędu, więc patrzyłem na każdą stronę, widząc, że wszystkie samochody stoją, nacisnąłem pedał gazu dosyć mocno i szybko opuściłem skrzyżowanie. Po egzaminie stojąc na parkingu przed wiatą nie bylem pewny, czy zaliczę. Wiem, że zrobiłem błędy nie włączając kierunkowskazu na skrzyżowaniu. Usłyszałem najpierw wykład dotyczący dynamiki jazdy, za chwile zdanie "Zaliczę Panu na takie 3-, szerokiej drogi".