Oblany wew. co dalej?

Tutaj możecie zamieszczać opinie dotyczące kursów na prawo jazdy

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez ella » czwartek 10 lipca 2008, 14:43

bartoszK napisał(a):dlaczyego piszecie ze 50, 60, 100godzin mozna jezdzic
nie jest tak ze musi byc 30h teorii i 30h praktyki i później sie idzie na egzamin? i ani 1h wiecej/mniej

przeczytaj dokładnie cały wątek, żebyś potem nie był zaskoczony. 30 to tylko minimum.
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez bartoszK » czwartek 10 lipca 2008, 17:57

30h to bardzo duzo
bartoszK
 
Posty: 62
Dołączył(a): środa 09 lipca 2008, 11:15

Postprzez kamiles » czwartek 10 lipca 2008, 18:48

Dla jednego to dużo dla innego mało - każdy człowiek jest inny i ma inne predyspozycje! Nie oceniaj więc wszystkich swoją miarą.
kamiles
 
Posty: 1044
Dołączył(a): piątek 01 września 2006, 23:13
Lokalizacja: Ustka

Postprzez loser » czwartek 10 lipca 2008, 21:23

kamiles napisał(a):
Bzdury opowiadasz! Jak się trafi na woziwodę, to się zabiera papiery i idzie do porządnego szkoleniowca, a nie czeka się do 30-tej godziny i nabija kabzę "OSK-om" (cudzysłów jak najbardziej uzasadniony) .



Pinhead napisał(a):Jak się trafi na "woziwodę" to zmienia się albo instruktora albo OSK. .



Jeśli myślicie, że to wygląda tak:
Na pierwszej godzinie, poznajecie "szkoleniowca", który się Wam przedstawia: jestem woziwoda, będę starał się Was jak najmniej nauczyć.
To jesteście w dużym błędzie.

To odbywa się o wiele subtelniej, nie od początku, ma swoje różne okresy nasilenia (olewania kursanta), wyraźniejsze staje się po opłaceni ostatniej raty, która jest gdzieś w połowie kursu.
A przepisy są takie, że macie mieć wyjeżdżone min 15h ze szkoleniowcem prowadzącym.
Zmienicie OSK, z powodu jednej jazdy, jeśli wcześniej kilka było w porządku lub w miarę w porządku?
A może zmienicie bo spóźnił się na jazdę 5-10min bo siedział w biurze (karty jazd musiał wziąć) lub w kiblu?
A może dlatego bo Was opierniczył (bez wulgaryzmów) za ścięciem kołem krawężnika?

W połowie zazwyczaj jeździ się jeszcze źle, ma się nadzieję, że później będzie lepiej.

W co się wdepnęło widzi się gdzieś dobrze po 20h, jak już wyraźnie widać, że pewne rzeczy nie są opanowane i przez ostatnie 4-6h, cud się nie stanie.

Jest jeszcze wersja łagodna woziwody. Taki co nie opiernicza, nie spóźnia się, potrafi chwalić. Nawet, mówi, że dobrze jeździcie, no prawie dobrze, trzeba by jeszcze pojeździć- trening czyni mistrza.


---------------
ButterflyEffect napisał(a):
Wg mnie lepiej wybrać OSK, który szkoli DOBRZE, a nie w ogóle i gdzie po 30h jestem w stanie zaliczyć egz. wewnętrzny. .


ButterflyEffect napisał(a):
Z woziwodą, do którego wg Ciebie jest 'bezpieczniej' się zapisać, niż do uczciwego OSKu .


O problemie z wyborem, już pisałem, więc tylko zacytuję.

loser napisał(a):
Pisałem o tym wyżej, że nie ma danych o zdawalności z poszczególnych OSK-ów w necie.

Najczęściej jest to loteria. .


Jak masz jakiś wzór, czy definicję, który umożliwia wybrać dobry OSK oraz ocenić czy ktoś, lub coś jest uczciwe, to go podaj. Przypuszczam, że wiele osób będzie chciało z tego skorzystać.

Wydaje mi się, że Ty nie rozumiesz jednej rzeczy.
To w jakiej atmosferze (stresującej lub nie) po jakiej trasie, zostanie przeprowadzony egzamin, może wiele zależeć od jego wyniku.

-------------------
Pinhead napisał(a):Nie 30 tylko minimum 30. .


kamiles napisał(a):nie! - miał minimum 30 godzin .


A gdzie to jest napisane?????
W cenniku!!!!!!!!!!!!!
Jaki OSK, podaje na swojej stronie internetowej, że ukończenie kursu kosztuje np minimum 1200zł plus dodatkowe jazdy (20,30,70 a może więcej godzin) jeśli obleje się egzamin wew z praktyki.

Paulaa napisał(a):
Zamierzałam wykupić tak 3-4 godziny w tym ośrodku do ,którego przeniosę dokumenty , no ale myślę ,że 15 h to starsznie dużo i napewno nie będzie mnie na to stać.


Gdyby OSK-i, które uzależniają wydanie zaświadczenia od zdania egzaminu z praktyki, informowały o faktycznych kosztach kursu u nich, to czy Paulaa wybrałaby taki OSK?

-------------
kamiles napisał(a):Kolejna bzdura! Jeśli kursant czuje się oszukany, w każdej chwili może odejść i ten - Twoim zdaniem - pazerny instruktor już nie powącha jego pieniędzy. .



Pozwolę sobie uściślić: więcej już nie powącha.

Może w każdej chwili odejść, może nawet, przechodzić sobie z OSK-u do OSK- po paru jazdach, może wyjeździć setki godzin. Tylko, że to jest po prostu nieekonomiczne. Jeśli można mieć możność zapisania się na egzamin po 30h to należy wybrać ten wariant a nie wielką niewiadomą 30?50?,60?100? a może więcej.

------------------------
loser napisał(a):Część OSK-ów, wybiera rozwiązanie- szkolimy tak jak umiemy, pokazujemy jak zdać egzamin, bierzemy kasę za kurs, dajemy zaświadczenie, Twoja sprawa kursancie co zrobisz dalej.
To jest, w mojej ocenie zachowanie fair..



ButterflyEffect napisał(a):To jest fair? Że OSK uczy zdać egzamin, a nie jeździć? Ciekawe. Nie chciałabym spotkać kursantów z tego OSKu na drodze..



kamiles napisał(a):To jest fair? Szkolim jak umiem... ? Fair to by było, gdyby tacy wcale nie szkolili. .


kamiles napisał(a):...my już dla siebie wyciągnęliśmy od Ciebie pieniądze - idź szukaj szczęścia, może inni Cię mniej oskubią...
fair?..



Każdy instruktor, który uczy jeździć po łuku na kołki (tu widzisz na szybce kołek, to kręcisz kierownicą tyle.) Każdy OSK, którego szkoleniowcy jeżdżą na okrągło po trasie egzaminacyjnej, właśnie uczy jak zdać egzamin, a nie jak jeździć.
Dotyczy to OSK-ów, które robią egzaminy wew z praktyki i tych, które ich nie robią.
Dotyczy to przygniatającej większości OSK-ów w Polsce.
ButterflyEffect
To jest pewnie powyżej 90% kierowców w Polsce.

W ferworze dyskusji, drogie Panie, stałyście się mimowolnymi moimi sojuszniczkami.
Jak widzicie, nie ważny jest egzamin wew, a to jak ktoś szkoli.

A te OSK-i o których pisałem są fair, bo mówią uczciwie co robią, są przewidywalne, wiadomo ile kosztuje u nich zabawa w robienie kursu.

---------------


Pinhead napisał(a):To zgadzasz się na ochotnika pracować za darmo ? Pojeździsz kilkadziesiąt godzin, stwierdzić że z tej osoby kierowcy po 30 godzinach nie bedzie a nawet po 60 godzinach będzie ciężko i co dalej jeśli osoba chce mieć prawo jazdy ? Zaczniesz robote za darmo ?.


Pisałem o tym wyżej. Powtórzę jeszcze raz, bardziej łopatologicznie.

Załóżmy, że jestem szkoleniowcem.
Jeśli praca w OSK-u jest tak zorganizowana, że jeżdżę z daną osobą prawie wszystkie godziny to wiem na co ją stać, co jej wychodzi lepiej co gorzej. Na ostatniej jeździe informuję ją, jak oceniam jej umiejętności, że nie ma szans na zdanie egzaminu państwowego, co powinna poprawić w swojej jeździe, że powinna wziąć dodatkowe jazdy, może to zrobić w moim OSK-u lub innym i wydaję zaświadczenie.
Jeśli mam nieco powyżej 15 godzin- to egzamin-ocena jak wyżej.
Załóżmy, że jestem szefem OSK-u.
Szkoleniowcy mają u mnie takie same stawki, za jazdy kursowe jak dodatkowe. Plac manewrowy jest większy niż to co wymagają przepisy. Prowadzę biuro, kasa za wszystkie jazdy jest rozliczna u mnie (nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego?) zapisy w biurze. Grafiki szkoleniowców tak są ułożone, że mają przerwy pomiędzy jazdami.
Przeprowadzam egzaminy wew, które służą mi do oceny pracy szkoleniowców.
Ocena egzaminu jak wyżej.


kamiles napisał(a):Miałeś kiedyś coś wspólnego z nauczaniem (ale od strony tego, który uczy)? Po Twoich wypowiedziach śmiem wątpić!


ButterflyEffect napisał(a):Czasem nauczyciel chce, a uczeń nie może i co wtedy? Nie każdy szybko przyswaja wiedzę.


Pinhead napisał(a):Może jeździł z dobrym instruktorem. "Bo do tańca trzeba dwojga"



Czy ktoś z Was jest instruktorem?
Jeśli maci jakiś problem z kursantem, to utwórzcie nowy temat. Może wspólnymi siłami znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Nie ma się czego wstydzić, nie każdy zawsze potrafi znaleźć najlepszą metodę nauczania.
loser
 
Posty: 330
Dołączył(a): poniedziałek 15 stycznia 2007, 15:25

Postprzez ella » czwartek 10 lipca 2008, 21:46

Jeśli maci jakiś problem z kursantem, to utwórzcie nowy temat. Może wspólnymi siłami znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Nie ma się czego wstydzić, nie każdy zawsze potrafi znaleźć najlepszą metodę nauczania.

Panowie instruktorzy śmiało nie wstydzcie się, kolega loser nauczy was jak nauczyć przysłowiową "nogę" jeździć w 30 godzin. Chetnie poczytam :D

Wygląda na to, że i człowieka można nauczyć też latać tylko trzeba znać dobrą metodę szkoleniową :wink:

Loser czy ty naprawdę uważasz, że wszystkiemu winni są instruktorzy? :shock: Czy naprawdę nie widzisz prawdy i dla ciebie kursant jest zawsze w 100% pokrzywdzony?
Czytając twoje wypowiedzi dochodzę do wniosku, że chyba ktoś cię bardzo skrzywdził.
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamiles » czwartek 10 lipca 2008, 22:22

loser napisał(a):Na pierwszej godzinie, poznajecie "szkoleniowca", który się Wam przedstawia: jestem woziwoda, będę starał się Was jak najmniej nauczyć.
To jesteście w dużym błędzie.(...)
Zmienicie OSK, z powodu jednej jazdy, jeśli wcześniej kilka było w porządku lub w miarę w porządku?

Sorry, ale to zależy od podejścia kursanta. Kurs prawa jazdy to dość kosztowna inwestycja, więc nie wybiera się OSK w ciemno! Podpierasz się argumentem zdawalności? - to jest jakieś źródło informacji, ale moim zdaniem niewystarczające. Znam instruktora, który ma dużą zdawalność, ale nigdy bym nie zdecydowała się na kurs u niego, bo nie odpowiadają mi jego metody szkoleniowe.
loser napisał(a):W co się wdepnęło widzi się gdzieś dobrze po 20h, jak już wyraźnie widać, że pewne rzeczy nie są opanowane i przez ostatnie 4-6h, cud się nie stanie.

Czytając Twoje posty mam wrażenie, że próbujesz wylewać swoje żale, bo trafiłeś do woziwody i nie potrafiłeś tego zauważyć - myślisz, że wszyscy tak mają? Tu się mylisz - to Ty dałeś się wykiwać. Nie wmawiaj innym, że oni też będą mieli klepki na oczach.
loser napisał(a):A gdzie to jest napisane?????
W cenniku!!!!!!!!!!!!!

nie - w rozporządzeniu (jak się chcesz na jakiś temat wypowiadać, to najpierw zapoznaj się z problemem) Ja o tym wiedziałam zaczynając kurs - Ty nie?
loser napisał(a):Gdyby OSK-i, które uzależniają wydanie zaświadczenia od zdania egzaminu z praktyki, informowały o faktycznych kosztach kursu u nich, to czy Paulaa wybrałaby taki OSK?

Mój właśnie tak postępuje, a ja z pełną świadomością wybrałam ten ośrodek i nie żałuję! Gdyby kursant nie patrzył tylko na niską cenę kursu i to że ma blisko do ośrodka (nie wiem czy akurat tak było z Paulą, ale większość kursantów tak, niestety, do tego podchodzi), ale przynajmniej zrobił rozeznanie wśród znajomych, pochodził po ośrodkach i sprawdził, co oferują, to pewnie później by się tu nie wypłakiwał.
loser napisał(a):Jeśli można mieć możność zapisania się na egzamin po 30h to należy wybrać ten wariant a nie wielką niewiadomą 30?50?,60?100? a może więcej.

Moi studenci też przychodzą często na egzamin z takim nastawieniem - może się uda, bo po co marnować jeszcze jedną noc na czytanie notatek. Niestety, najczęściej okazuje się, że się przeliczyli i zamiast jednej nocy więcej, mają zmarnowane kolejne i kolejne...
loser napisał(a):Każdy instruktor, który uczy jeździć po łuku na kołki (tu widzisz na szybce kołek, to kręcisz kierownicą tyle.) Każdy OSK, którego szkoleniowcy jeżdżą na okrągło po trasie egzaminacyjnej, właśnie uczy jak zdać egzamin, a nie jak jeździć.

To prawda, tylko to akurat ma się nijak do zasadniczego problemu! Każdy ośrodek (zarówno ten z egzaminem wewnętrznym, jak i ten bez niego) jeśli tak uczy, to... nie powinien uczyć! Ale to nie jest żaden argument na to, aby wydawać zaświadczenie po 30 godzinach.
loser napisał(a):W ferworze dyskusji, drogie Panie, stałyście się mimowolnymi moimi sojuszniczkami.

Mylisz się! Ważne jest jak dany ośrodek szkoli, a następnie sprawdza wyniki tego szkolenia egzaminem wewnętrznym.
loser napisał(a):A te OSK-i o których pisałem są fair, bo mówią uczciwie co robią, są przewidywalne, wiadomo ile kosztuje u nich zabawa w robienie kursu.

I dopóki ludzie będą się "bawili" w robienie kursu, a nie szli na kurs nauki jazdy, tak długo takie "pijawki" będą się utrzymywały na rynku. Chyba inaczej rozumiemy słowo "fair". hmm... mówisz, że uczciwie kasują za nic albo niewiele wiecej niż nic... chroń nas, Boże, przed taką uczciwością...
loser napisał(a):Na ostatniej jeździe informuję ją, jak oceniam jej umiejętności, że nie ma szans na zdanie egzaminu państwowego, co powinna poprawić w swojej jeździe, że powinna wziąć dodatkowe jazdy, może to zrobić w moim OSK-u lub innym i wydaję wydaję zaświadczenie.

I potwierdzasz nieprawdę! Wiesz, że w świetle prawa to jest karalne? Już nawet zaczęto się zastanawiać nad tym czy nie trzeba byłoby takich oszustów (tak - oszustów) pociagnąć do odpowiedzialności. Zapewniam Cię, że dobry egzaminator jest w stanie odróżnić, który egzaminowany oblał przez stres, przez różne sytuacje na drodze, a który - pomimo zaświadczenia - nie ma pojęcia jak się zachować na drodze.
loser napisał(a):Czy ktoś z Was jest instruktorem?
Jeśli maci jakiś problem z kursantem, to utwórzcie nowy temat. Może wspólnymi siłami znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Nie ma się czego wstydzić, nie każdy zawsze potrafi znaleźć najlepszą metodę nauczania.

Porady 24h/dobę - loser zaprasza :wink: - no, sorry, ale nie mogłam się powstrzymać. :lol2:
Nie, nie jestem instruktorem, tylko nauczycielem akademickim. I mimo moich najszczerszych chęci nie jestem w stanie w ciągu przepisowych godzin wykładów i ćwiczeń zrobić matematyka z człowieka, który na studiach matematycznych znalazł się przez przypadek. Wszyscy szli na studia, to on też poszedł, a że ściągał na maturze, to mu punktów wystarczyło. Zauważ, że wielu ludzi robi prawko, bo tak wypada, bo koledzy mają, bo skończyli 18 lat no i jak tu nie mieć prawka. A że kasę dostają najczęściej od rodziców, to w nosie mają, jak to będzie wyglądało - oni ewentualnie mogą pochodzić na kurs. Najbardziej wytrwały instruktor może w końcu zwątpić.

ella napisał(a):Wygląda na to, że i człowieka można nauczyć też latać tylko trzeba znać dobrą metodę szkoleniową :wink:

Ella, loser na pewno zna, więc może się do niego zapiszemy :lol2:
Może nas nie nauczy w 30 godzin, ale przynajmniej będziemy miały zaświadczenie, że potrafimy latać. Zawsze to jakiś papierek, którym będzie się można pochwalić wśród znajomych. :rotfl:
kamiles
 
Posty: 1044
Dołączył(a): piątek 01 września 2006, 23:13
Lokalizacja: Ustka

Postprzez Hania » piątek 11 lipca 2008, 07:40

O problemie z wyborem, już pisałem, więc tylko zacytuję.

loser napisał:


Pisałem o tym wyżej, że nie ma danych o zdawalności z poszczególnych OSK-ów w necie.

Najczęściej jest to loteria. .
[quote]

No niekoniecznie. Starostwa Powiatowe nadzorują pracę OSK-ów, a WORD-y przesyłają do nich informacje o ilości przeprowadzonych egzaminów, ilości zdanych i oblanych. Wprawdzie nie znalazłam tych informacji w internecie, ale zadzwoniłam do Starostwa i poprosiłam o taki ranking. Otrzymałam tę informację i miałam już jakieś wstępne pojęcie o wszystkich OSK w swoim rejonie. Zresztą OSK otrzymują te informacje również, tylko nie każdy chce się nimi pochwalić (zwłaszcza jak nie ma czym). Zadziwiające jest właśnie to, że decydując się na wydanie sporej kasy nie sprawdzacie z kim przyjdzie Wam pracować. Ja już mam prawo jazdy, ale z 30 osób, które zapisały się ze mną na kurs tylko ja wiedziałam, jaka jest u nich zdawalność. Jedni chcą łatwo zarobić pieniążki, inni powinni pomyśleć o dobrej inwestycji - bo każda szkoła to inwestycja. Również nauka jazdy. Z wielu wypowiedzi na tym forum wynika, że niewiele osób próbuje sprawdzić gdzie lokuje swoje pieniądze no i później są zawiedzione.
Hania
 
Posty: 44
Dołączył(a): niedziela 16 marca 2008, 10:03

Postprzez loser » piątek 11 lipca 2008, 12:11

Ella napisał(a):
Panowie instruktorzy śmiało nie wstydzcie się, kolega loser nauczy was jak nauczyć przysłowiową "nogę" jeździć w 30 godzin. Chetnie poczytam



kamiles napisał(a):
Porady 24h/dobę - loser zaprasza Wink - no, sorry, ale nie mogłam się powstrzymać. Laugh




Napisałem wspólnymi siłami, a nie że ja miałby udzielać porad. Ale jasne to nietrafiona propozycja. . Przecież w tym samym OSK-u każdy instruktor może mieć własną metodę na łuk. Nie daj Bóg, żeby kursant pojechał z kimś drugim na łuk, bo zaraz zacznie go uczyć swojej metody. Każdy sobie rzepkę skrobie.

kamiles napisał(a):
Znam instruktora, który ma dużą zdawalność, ale nigdy bym nie zdecydowała się na kurs u niego, bo nie odpowiadają mi jego metody szkoleniowe.


To są jednak różne metody???????

Ale nikt nie będzie chciał się nimi podzielić.

A tak zupełnie nie na temat, czyli dalsze "wylewanie moich żali".
Może być tak, że przez godziny ktoś będzie popełniał ten sam błąd. Może nawet usłyszeć, że to jest nawykowe. Może być tak, że ten nawykowy błąd, zostanie usunięty w kilkanaście minut.

Moim zdaniem wiele błędów z zakresu obsługi urządzeń pojazdu, techniki jazdy, widzenia tego co poza pojazdem, można kogoś oduczyć w o wiele krótszym czasie niż jeżdżenie przez 50,60,100 a może więcej godzin.

-------------------

Ella napisał(a):Loser czy ty naprawdę uważasz, że wszystkiemu winni są instruktorzy?


Jeśli chodzi o naukę praktyki to:
Zgodnie z prawem, osoba nie posiadająca prawa jazdy, nie może prowadzić auta bez instruktora.
Więc uczy się pod jego kierunkiem.
Przepisów musi się nauczyć w dużym stopniu sama.


--------------------
Ella napisał(a):Wygląda na to, że i człowieka można nauczyć też latać tylko trzeba znać dobrą metodę szkoleniową


kamiles napisał(a):Ella, loser na pewno zna, więc może się do niego zapiszemy Laugh
Może nas nie nauczy w 30 godzin, ale przynajmniej będziemy miały zaświadczenie, że potrafimy latać. Zawsze to jakiś papierek, którym będzie się można pochwalić wśród znajomych.


Sugerujecie, że dla niektórych osób, nauka prawa jazdy to tak, jak nauka latania?
Być może, że są osoby, które z pewnych względów, nie są do tego zdolne. Ale dobry instruktor i zarazem uczciwy, może to zauważyć w trakcie kursu i wysłać tą osobę na dodatkowe badania.
Jeśli okaże się, że dana osoba nie ma szans na naukę to należy oddać jej resztę kasy za niewyjeżdżone godziny.


------------------


kamiles napisał(a):
nie - w rozporządzeniu (jak się chcesz na jakiś temat wypowiadać, to najpierw zapoznaj się z problemem) Ja o tym wiedziałam zaczynając kurs - Ty nie?


Odwracasz problem.
Pytanie było nie o rozporządzenie a o uczciwość.
Jak odstawisz swoje auto do serwisu, to będziesz chciała wiedzieć ile będzie kosztować jego naprawa, zanim się za nią wezmą. A nie, że najpierw będzie 1200, później będziesz musiała dopłacić jeszcze 700, później jeszcze 350, później jeszcze 1400, a później powiedzą, że chyba nie da się naprawić.
W każdej chwili będziesz mogła oczywiście zabrać sobie auto z powrotem.

kamiles napisał(a):tak długo takie "pijawki" będą się utrzymywały na rynku. Chyba inaczej rozumiemy słowo "fair". hmm... mówisz, że uczciwie kasują za nic albo niewiele wiecej niż nic... chroń nas, Boże, przed taką uczciwością...


Jakie pijawki?
Wcześniej było o miernych OSK-ach, które należy omijać.

Dwóch najsensowniejszych ludzi jakich spotkałem wśród szkoleniowców, to Twoim zdaniem pijawki. Bo wytykali błędy jakie popełniam, widzieli ich przyczyny, i mieli pomysły na ich eliminowanie. Nie gderali, że muszę jeździć po 50,60 czy 100h a może więcej, żeby zdać egzamin.
Fakt mówili, że uczą jak zdać, i że każdy kto zdaje egzamin państwowy, jeszcze będzie musiał się nauczyć bardzo dużo, ale już sam.


W imię jakieś ślepej praworządności obrażasz ludzi, którzy nieporównanie uczciwiej i rzetelniej wykonywali swój zawód niż tacy, co mieli gębę pełną frazesów, że szkolą zgodnie z przepisami.

------------------------------





kamiles napisał(a): Ale to nie jest żaden argument na to, aby wydawać zaświadczenie po 30 godzinach.


kamiles napisał(a):
Ważne jest jak dany ośrodek szkoli, a następnie sprawdza wyniki tego szkolenia egzaminem wewnętrznym.


kamiles napisał(a):
Już nawet zaczęto się zastanawiać nad tym czy nie trzeba byłoby takich oszustów (tak - oszustów) pociagnąć do odpowiedzialności.


Pewnie zostaną w szkoleniowych eLkach potajemnie ukryte kamery, przez UOP.

Obiecałem, że nie napiszę jak zrobić, żeby ktoś oblał. Ale mogę napisać co zrobić, żeby taki egzamin został zdany.
Na ostatniej godzinach kursowych powtarza się łuk, manewry i jedzie na miasto, ulicami znanymi kursantowi, na wszelki wypadek instruktor przypomina co i jak. Egzamin wew. odbywa się z rana w sobotę albo niedzielę (małe natężenie ruchu). Jedzie się tymi samymi ulicami co na ostatnich godzinach kursowych. Zero stresowania kursanta.

Więcej na bezsensowność, obrony idei egzaminu wew z praktyki, wymyślić nie mogę.
Argumenty obydwu stron się powielają, a dyskusja się ciągnie tylko przez wyrywanie z kontekstu czyiś wypowiedzi i prostowanie przez drugą stronę.



Ps. Przykład ze studentami jest zupełnie nietrafiony. Bo kursant nie może, zgodnie z prawem (tak praworządna osoba jak Ty powinna to wiedzieć) odrabiać pracy domowej, jeżdżąc prywatnym autem po ulicach, nawet w środku nocy.
loser
 
Posty: 330
Dołączył(a): poniedziałek 15 stycznia 2007, 15:25

Postprzez kamiles » piątek 11 lipca 2008, 14:17

loser napisał(a):To są jednak różne metody???????
Ale nikt nie będzie chciał się nimi podzielić.

Tak, są - ten instruktor "motywuje" kursantów wrzeszcząc na nich i wyzywając. Wielu ludzi rezygnuje w trakcie kursu z jego usług, ale ci, którzy zostają, mówią, że im to nie przeszkadza i że są bardzo z kursu zadowoleni, bo potrzebowali tego, aby ktoś ich tak zmotywował. No, cóż, są różne gusta - mi to nie odpowiada.
loser napisał(a):Moim zdaniem wiele błędów z zakresu obsługi urządzeń pojazdu, techniki jazdy, widzenia tego co poza pojazdem, można kogoś oduczyć w o wiele krótszym czasie niż jeżdżenie przez 50,60,100 a może więcej godzin.

To prawda, można, ale nie w każdym przypadku. Poza tym przydałoby się trochę wiedzy z metodyki nauczania: łatwiej u kogoś wyrobić dobre nawyki niż oduczyć go złych. A Ty sugerujesz kursantom, że jeśli nawet zdają sobie sprawę, że trafili na kiepskiego instruktora, to mają z nim jeździć do końca, bo przecież dostaną papierek i to jest najważniejsze. A później niech robią, co chcą. Zapominasz tylko o tych, którzy nie mają wielkich predyspozycji, "uczciwy od zaświadczeń" doprowadził do tego, że mają mnóstwo złych nawyków i ... i zdają 10-11 razy egzamin albo biorą 50,60,100 (to Twój ulubiony zapis :wink: ) jazd dodatkowych.
loser napisał(a):Jeśli chodzi o naukę praktyki to:
Zgodnie z prawem, osoba nie posiadająca prawa jazdy, nie może prowadzić auta bez instruktora.
Więc uczy się pod jego kierunkiem.

hmm... to może bardziej łopatologicznie - co robi loser-instruktor, gdy trafia na kursanta, który przejeżdżając przez kolejne ronda i skrzyżowania ładuje się pod koła innych samochodów i kwituje to rozbrajającym tekstem: "a bo się zagapiłem", "no, co ja zrobię, że jestem taki roztrzepany" etc. W świetle Twoich wypowiedzi wiem, co zrobi - dojeździ z nim do 30 godziny, wyda zaświadczenie, że gość umie jeździć i powie mu, że może się zapisać na egzamin. Co zrobi taki kursant? Na 99% pójdzie na egzamin, bo może się uda.
loser napisał(a):Sugerujecie, że dla niektórych osób, nauka prawa jazdy to tak, jak nauka latania?

niestety, tak, ale Ty zdajesz się nie przyjmować tego do wiadomości
loser napisał(a):Ale dobry instruktor i zarazem uczciwy, może to zauważyć w trakcie kursu i wysłać tą osobę na dodatkowe badania.
Jeśli okaże się, że dana osoba nie ma szans na naukę to należy oddać jej resztę kasy za niewyjeżdżone godziny.

A ta osoba stwierdza: muszę mieć prawo jazdy i idzie do innego ośrodka, który wydaje zaświadczenia. I bez wielkiego bólu może się zapisać na egzamin - przypominam, że to Twoja teoria.
loser napisał(a):Jak odstawisz swoje auto do serwisu, to będziesz chciała wiedzieć ile będzie kosztować jego naprawa, zanim się za nią wezmą.

hahaha - a w serwisie siedzą wróżki i wiedzą, zanim się dotkną auta, co w nim będzie trzeba zrobić. Chyba nie muszę Ci tego tłumaczyć (a może muszę :roll: ), że w trakcie oględzin auta może się okazać, że jest coś więcej do zrobienia niż myślano na początku. O ile jednak w przypadku auta masz od razu informację (zanim serwis podejmie się jakiejkolwiek naprawy) i wiesz, że przyjdzie Ci zapłacić więcej, o tyle w przypadku opornego kursanta obejrzenie go ze wszystkich stron nie pomoże - musisz z nim pojeździć (de facto - musisz rozpocząć naprawę :wink: ). A jeśli masz zamiar wysunąć argument, że jak z naprawy w serwisie możesz zrezygnować po usłyszeniu, że usługa będzie droższa, tak samo możesz zrezygnować z usług OSK i przenieść się gdzie indziej, to masz rację. Tylko Ty domagasz się, aby OSK wydał kursantowi świadectwo, że "działa". Czy serwis Ci takowe wyda, jeśli zrezygnowałeś z naprawy i problem nie został usunięty?
loser napisał(a):Dwóch najsensowniejszych ludzi jakich spotkałem wśród szkoleniowców, to Twoim zdaniem pijawki.

Przecież nie spotkałeś ich w OSK, które wydało Ci zaświadczenie, bo mówiłeś, że jeździłeś z woziwodami (a o takim OSK tu była mowa). Czy ja powiedziałam coś na temat instruktorów, z którymi się doszkalałeś? Może ujednolić swoje zeznania, będzie łatwiej.
loser napisał(a):W imię jakieś ślepej praworządności obrażasz ludzi, którzy nieporównanie uczciwiej i rzetelniej wykonywali swój zawód niż tacy, co mieli gębę pełną frazesów, że szkolą zgodnie z przepisami.

biorę przykład z Ciebie - to Ty na każdym kroku obrażasz instruktorów, którzy nie wydają zaświadczenia po 30 godzinach, sugerując, że to naciągacze
loser napisał(a):Pewnie zostaną w szkoleniowych eLkach potajemnie ukryte kamery, przez UOP.

oczywiście, że to nie przejdzie, ale problem nieuczciwych instruktorów poświadczających nieprawdę został wreszcie wyciągnięty na światło dzienne.
loser napisał(a):Na ostatniej godzinach kursowych powtarza się łuk, manewry i jedzie na miasto, ulicami znanymi kursantowi, na wszelki wypadek instruktor przypomina co i jak. Egzamin wew. odbywa się z rana w sobotę albo niedzielę (małe natężenie ruchu). Jedzie się tymi samymi ulicami co na ostatnich godzinach kursowych. Zero stresowania kursanta.
Więcej na bezsensowność, obrony idei egzaminu wew z praktyki, wymyślić nie mogę.

No i to się wpisuje w tę Twoją uczciwość OSK-ów wydających zaświadczenia. Nic dodać, nic ująć.
loser napisał(a):Przykład ze studentami jest zupełnie nietrafiony. Bo kursant nie może, zgodnie z prawem (tak praworządna osoba jak Ty powinna to wiedzieć) odrabiać pracy domowej, jeżdżąc prywatnym autem po ulicach, nawet w środku nocy.

Żeby zdać egzamin na studiach nie wystarczy odrabianie prac domowych. A kursant jak najbardziej może odrabiać prace domowe. Przede wszystkim może się nauczyć porządnie przepisów, bo - nawet na tym forum widać - jak ludzie z zaświadczeniem, zapisani na egzamin znają przepisy. Zadania, które trzeba na egzaminie zrobić na placu, zgodnie z prawem też mogą ćwiczyć (nie wykonuje się ich w ruchu miejskim).

Dobra - dość tej dyskusji, bo widzę, że przemawiają przez Ciebie jedynie Twoje złe doświadczenia i wszystko próbujesz wcisnąć w schemat, który sobie ułożyłeś. No, cóż, Twoja sprawa.
kamiles
 
Posty: 1044
Dołączył(a): piątek 01 września 2006, 23:13
Lokalizacja: Ustka

Poprzednia strona

Powrót do Szkolenie kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości