Gdzieś kiedyś czytałam, że na egzaminie na placu manewrowym egzaminator zanim mnie obleje musi udowodnić, że popełniłam błąd. Czy jest to prawda?
Na egzaminie widziałam, jak dziewczyna pokonując łuk najechała lewym kołem na linię. Jej egzaminator tego nie zauważył, bo stał stosunkowo daleko, ale jego koledzy byli bardziej spostrzegawczy i mu o tym donieśli. Oczywiście dziewczyna musiała powtarzać łuk (niestety oblała), ale w momencie, w którym egzaminator powiedział jej o błędzie samochód stał już na dobrej pozycji i nic nie wskazywało na to, że wcześniej był najazd. I chociaż w tym wypadku błąd był wyraźny, to czy teoretycznie, egzaminator nie powinien jej o tym powiedzieć w chwili, w której najechała, a skoro tego nie widział to może wogóle nie powinien jej o tym mówić i nie sugerować się opiniami kolegów?
Może ktoś z Was potrafi mi odpowiedzieć, czy na placu egzaminator ma prawo mówić, że popełniło się błąd w momencie, kiedy egzaminowany nie ma możliwości tego sprawdzenia. Jak to wygląda teoretycznie, czy może jest to jakoś prawnie ustalone?