Oj trwalo to trwalo, dlatego tym bardziej doceniam fakt, ze juz mam prawko
Zaczynalam we wrzesniu 2006. Zrobilam teorie i wyjezdzilam 8 godzin. Po czym stwierdzilam, ze musze skupic sie na maturze i zrobilam sobie przerwe (pewnie bym tak nie stwierdzila, gdyby nie fakt, ze kompletnie nie wychodzila mi jazda po luku ) Wlasciwie bylam juz pewna, ze prawo jazdy nie jest dla mnie, ale kolezanka namowila mnie w czerwcu 2007, zebym dalej probowala. Zmienilam wiec szkole jazdy, poniewaz ta, w ktorej zaczynalam bardzo mi nie odpowiadala. Instruktor nie motywowal mnie w ogole tekstami w stylu "sama Pani przeciez widzi, ze nie potrafi Pani jezdzic" ( to byla jakas 6 godzina jazdy). Wiem, ze moglam po prostu zmienic instruktora, ale jakos ogolnie nie chcialam juz jezdzic w tym OSK i zaczelam zastanawiac sie nad przeniesieniem papierow. Kumpela polecila mi szkole swoich sasiadow. W ogole nie robili mi problemow z przeniesieniem (ani jedna szkola ani druga). W nowej szkole zdalam egzamin wewnetrzny z teorii i 18 czerwca 2007 roku mialam pierwsza jazde w nowej szkole. Jak sie pozniej okazalo z najbardziej rewelacyjnym instruktorem na swiecie, dzieki ktoremu nie tylko zdobylam prawo jazdy, ale tez i nauczylam sie jezdzic ;] Mialam wtedy 4 miesiace wakacji (bo po maturze), dwa razy wyjechalam na tydzien, wiec mialam w trakcie szkolenia jakies tam przerwy. Poza tym jezdzilam po godzinie, wiec to tez opoznilo moj kurs. Ale ja sie nie spieszylam, wolalam wolniej a dokladniej. Dokupilam jeszcze 15 godzin po wyjezdzeniu 30 w trakcie czekania na pierwszy egzamin. No i 5 godzin po niezdanym egzaminie, wiec kolejny miesiac opoznienia. Zdalam za drugim razem 25 pazdziernika br. Dzisiaj odebralam prawko
Podsumowujac robilam prawko od czerwca do pazdziernika (jazdy w pierwszej szkole anulowalam).
fibi napisał(a):Dobry morał - wybierać większe szkoły z większą ilością instruktorów, a nie bycie skazanym na jednego :no:
Za pewne masz racje, ale sa wyjatki od tej reguly. Ja robilam kurs w szkole, ktora byla rodzinna firma. Bylo dwoch instruktorow. Jezdzilam caly czas z jednym. Jazdy mialam niemalze codziennie (chybaze sama chcialam miec akurat przerwe). Z kolei w pierwszej szkole, z ktorej zrezygnowalam bylo mnostwo instruktorow i samochodow, bo to byla duza szkola, a na jazdy wiecej niz 2 razy w tygodniu nie mialam co liczyc. Dodam, ze nie byl to powod mojej rezygnacji.