NIE polecam szkoły OSK Cezar na ul. Towarowej 22 w Warszawie. 1. Zapisałam się na kurs
we wrześniu, by zdążyć jeszcze przed zmianą przepisów. Przekonała mnie do tego i zapewniła mnie o tym dodatkowo pani w biurze, która znając realia szkoły i liczbę kursantów, powinna od razu realnie ocenić sytuację. Teorię odbywałam w trybie przyspieszonym, w jeden weekend. Co prawda została omówiona większość zagadnień, natomiast sam prowadzący mało przyjemny, nie oszczędzał sobie szowinistycznych żartów i pielęgnował własne stereotypy dotyczące informatyków i kobiet za kierownicą.
2. Pierwsze jazdy zaczęłam dopiero miesiąc później, a każde kolejne były ustalane
przez biuro, co było niekomfortowe, w przypadku gdy chciałoby się odwołać jazdy w weekend, kiedy biuro nie pracuje. Nie dostałam żadnego kontaktu do swojego instruktora.
Jazdy były bardzo nieregularne i bardzo rzadko, średnio 2 razy w przeciągu dwóch, a nawet trzech tygodni, co uniemożliwiało mi efektywną naukę.
Za każdym razem kiedy chciałam umówić się na jazdy, byłam informowana o tym, że pani w biurze jeszcze nie ma grafiku na kolejny tydzień, po czym dzwoniąc w umówionym terminie, mówiła, że nie ma już wolnych miejsc. Nie pomagała nawet osobista wizyta w biurze. Nigdy więc nie jeździłam w dogodnym dla siebie terminie, nigdy nie wybrałam dnia ani godziny, a byłam jedynie 'łaskawie' wpisywana tam, gdzie zwolni się miejsce. Pracując/studiując od poniedziałku do piątku, jak każdy normalny człowiek, mam czas jedynie popołudniami i w weekendy, co mimo to bardzo dziwiło wszystkich pracowników szkoły. Szkoła Cezar wymagała maksymalnej dyspozycyjności i dopasowywania się TYLKO przez kursanta, sama jednak nie wywiązywała się z regulaminu.
Dodatkowo, pani z biura miała pretensje, że nie odebrałam telefonu w pracy/na uczelni w ciągu dnia, a dzwoniąc chciała poinformować mnie, że będę miała jazdy w tym samym dniu za kilka godzin, mimo zapewnień, że takich sytuacji nie będzie. Jest to niepoważne i lekceważące!
3. Co do kompetencji instruktorów nie mam zastrzeżeń, jeździłam ze wszystkimi dostępnymi instruktorami. Pan Piotr, który chyba już tam nie pracuje, stwarzał luźną atmosferę, dlatego po pierwszych jazdach nie byłam zniechęcona. Kiedy trzeba zwracał uwagę na błędy, ale potrafił też chwalić i motywować. Nie był nerwowy ani nie rzucał dziwnymi dwuznacznymi tekstami, jak np. pan Michał, który z pozoru był wesoły i miły, jednak potrafił roznamiętniać się nad błędami, które popełniałam. Moim zdaniem, trwało to czasami zbyt długo, lepiej byłoby skupić się na dalszej jeździe. Od czasu do czasu podawał wskazówki co do samej jazdy, ale kompletnie nie potrafił uczyć parkowania. Metoda 'po prostu parkuj', na wyczucie, bez wskazania żadnych punktów odniesienia była zwyczajnym nieporozumieniem i skutkowała tym, że parkował za mnie trzymając kierownicę. Z kolei pan Jurek, bardzo specyficzny, z dziwnym poczuciem humoru, potrafi złośliwie zwrócić uwagę tak jakby chciał, żeby kursant poczuł się głupio. Płacąc za kurs, nie muszę słuchać nieprzychylnych żartów o kobietach, ani czuć, że jestem wyjątkowo oporna, bo on jest tam po to, żeby wszystko mi wytłumaczyć i jednak dbać o chociażby minimalne poczucie komfortu. Pan Jacek, konkretny i nieco oficjalny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mimo innych zastrzeżeń co do osoby pana Grzegorza, właściciela, jazdy z nim w końcu czegoś mnie nauczyły, był bardzo konkretny i darował sobie zbędne rozmowy podczas jazdy, co pozwalało mi się skupić. Jeśli zrobiłam błąd, tłumaczył jak powinnam go uniknąć. Dawał bardzo dużo wskazówek co do samego egzaminu i sposobu myślenia egzaminatorów. Na stałe wbił mi do głowy rodzaje świateł i płynów. Czuć było, że stara się nauczyć mnie jeździć i że na tym mu zależy.
4. W szkole Cezar istnieje regulamin, który obowiązuje TYLKO kursanta, nie szkołę. Jest często zmieniany - nie wiadomo kiedy, jak i dlaczego - i tylko w tej postaci obowiązuje. Pomijając już fakt, że wzmianka o wyborze samochodu i instruktora nie jest respektowana (mają tylko jedną skodę, reszta samochodów pozostawia wiele do życzenia, a samochód był wybierany na jazdy losowo; tak samo zresztą jak instruktor, ponieważ zwykle pani z biura nie raczyła poinformować mnie o tymczasowej zamianie). Tymczasowej i nietymczasowej - zdarzyła się sytuacja zmiany instruktora na stałe, o czym również nie zostałam poinformowana przez biuro, a kiedy chciałam zmienić danego mi nowego instruktora, napotkałam się z wielkim oburzeniem i zdziwieniem i o mało co nie zrobiono z tego afery na całą szkołę.
5. Pod koniec kursu, z niewiadomych mi powodów, nie mogłam odwołać jazd 3 dni wcześniej ze względu na chorobę. Pozostaje to do dziś dla mnie wielką tajemnicą, a na moje próby uzyskania informacji z zaistniałej sytuacji nie było odzewu. Ponieważ były to moje ostatnie dwie godziny jazdy, współpraca zakończyła się w sposób żałosny. Szkoła udowodniła, że nie traktuje kursanta poważnie, naciągając go na dodatkowe koszty i niedomówienia, z których nawet nie zamierza się tłumaczyć.
6. Ostatecznie, kurs zakończyłam dopiero
w połowie stycznia. Rozczarowana jestem postawą pana właściciela, który mimo obiecującego dobrego wrażenia z jazd, okazał się człowiekiem, którego nie obchodzą uwagi kursantów, sami kursanci, a jedynie ich kasa, którą szkoła próbuje w chamski sposób wyciągnąć.
