Znowu się muszę wyżalić

Droga krajowa jednojezdniowa po jednym pasie dla kierunku+ wyasfaltowane pobocza- standard. W moim kierunku jedzie dość spory konwój, prędkość pewnie koło 100, samochody dość blisko siebie, tempo wyrównane. Długa prosta z przeciwka 'daleko na horyzoncie' tir, jakiś gość z tyłu zaczyna wyprzedzać, ale idzie mu to strasznie powoli, wyprzedził samochód jadący za mną, tir już jest ewidentnie bliżej, ma miejsce, żeby zjechać (ten z tyłu lekko zwolnił, ja trzymam prędkość powstaje całkiem ładna luka. Gość jednak nie ma zamiaru zjechać mimo, ze tir coraz bliżej on zaczyna jeszcze mnie wyprzedzać, ffss, jak se chce, chociaż jak nie przyspieszy to nie ma szans zdążyć, sprawdzam jak wygląda sytuacja w koło mnie. Za mną dziura, że spokojnie jakby co może się schować, przede mną nie bardzo. Poboczem jedzie dziewucha na rowerze. To nie były ułamki sekund, gość mnie wyprzedza już dobre 10s, i dalej ma maskę na wysokości moich drzwi, tir mruga długimi, ja mam zredukowany bieg i czekam na reakcje gościa, czy zacznie przyspieszać, czy hamować. A ten zaczyna się po prostu do mnie przysuwać i wyraźnie próbuje mnie zmusić do zjazdu na pobocze, tir z przeciwka w ostatniej chwili zjeżdża kawałek na pobocze i mija nas z wciśniętym klaksonem, jadące za nim samochody które jechały przy osi i czekały na okazję do wyprzedzenia zaczynają w popłochu chować się za tirem, a typ dalej jakby nigdy nic wyprzedza mnie, potem jeszcze samochód przede mną i jeszcze jeden samochód przede mną między czasie tnie po podwójnych ciągłych, skrzyżowaniu, przejściu dla pieszych. Co z nim dalej to nie wiem, bo kawałek później jak się zaczęło 2+2 to został gdzieś z tyłu.