martsz napisał(a):Ostatnio wracając do domu na jednym ze standardowych skrzyżowań osiedlowych spotkałam się z taką sytuacją:
Z mojej prawej strony wyjeżdżał facet na wstecznym ( ulica jest bardzo ciasna i zapewne nie znalazł miejsca do parkowania i nie ma tam możliwości zawrócenia).
I teraz zaczęłam kombinować, czy w tej sytuacji:
1. on ma pierwszeństwo, z racji reguły prawej dłoni (ja mam go po swojej prawej)
Jeżeli pojazdy zbliżają się do siebie drogami poprzecznymi kierujący ustępuje pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony, niezależnie od dalszego kierunku jazdy.
- nie ma tu mowy o tym, że powinien zbliżać się "przodem"
2. ja mam pierwszeństwo, bo on cofa
# przy cofaniu ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu i zachować szczególną ostrożność, a w szczególności:
- sprawdzić, czy wykonywany manewr nie spowoduje zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia,
- upewnić się, czy za pojazdem nie znajduje się przeszkoda; w razie trudności w osobistym upewnieniu się kierujący jest obowiązany zapewnić sobie pomoc innej osoby.
Przede wszystkim Witam wszystkich na tym forum, jestem tutaj nowy.
Chciałbym nawiązać do tematu jak wyżej. Kilka dni temu, miałem identyczną sytuację byłem w roli cofającgo z ulicy na skrzyżowaniu równorzędnym i byłem po prawej stronie. Sytuacja miała miejsce na skrzyżowaniu osiedlowym wieczorem, widoczność mocno ograniczona. Omyłkowo wjechałem w tą ulicę i musiałem zaraz wycofać gdyż to nie ta ulica, zawrócić nie było jak 100 metrów dalej był szlaban osiedla, po bokach hałdy śniegu, tylko cofanie pozostało.
Próbowałem wycofać z ulicy w tym przypadku byłem po prawej stronie względem pojazdów nadjeżdzających. Pojazdy które w normalnej sytuacji powinny mi ustąpić pierwszeństwa gdybym stał przodem, na beszczela wjeżdzały na skrzyżowanie - (zero kultury i uprzemości). Ja tak sobie stałem na włączonym wstecznym ponad minutę, oczywiście nikt nie ustąpił. Ostatecznie jak już wszyscy przejechali - (tak mi się bynajmniej wydawało) dałem do tyłu i oczywiście BUM!!! Nie zauważyłem że jedem Gość wjechał na skrzyżowanie i na nim został, stanął bo nie mógł go opuścić, gdyż za skrzyżowaniem był inny pojazd i musiał ustąpić nadjeżdzającym z przeciwka więc stanął jak "święta krowa" na środku skrzyżowania.
Co w takiej sytuacji? Ja czuję się winnym, ale czy ten który stanął na skrzyżowaniu nie jest przypadkiem współwinnym? Przecież nie można wjechać na skrzyżowanie jeśli widać, że nie ma możliwości jego opuszczenia.
Ciekaw jestem Waszych opinii?
Pozdrawiam,
Marco