przez Neurot » środa 09 czerwca 2010, 23:15
Może nie 'dziś', ale na dniach jak wracałem do domu...
Załadowałem się w Berlinie kawą (u Jacobsa).
Wyjazd to uliczka obok sadów, szerokość na jedno średnie auto dostawcze (ja musiałem trochę przerobić pobocze).
Potem z tejże uliczki trzeba wyjechać na taką gabarytowo "osiedlową.
Niby wąska, ale pasy oddziela namalowana linia.
Jako, że było to ok. 7 rano, a Berlin ruchliwym miatsem jest, pokonałem uliczkę powoli, potem musiałęm skręcić w prawo na tej szerszej.
Odczekałem, aż z prawej i z lewej będzie pusto i powoli wytoczyłem się nosem na prawy pas (musiałem wziąć zapas na sąsiedni pas by nie zdjąć słupów).
nagle z lewej wyskoczył busik i fantazyjnie mieląc piach pobocza śmignął mi pod nosem zacierając prawie kurz zderzaka.
Akurat byłem w trakcie zawijania naczepy na asfalt i tylko mój nawyk "oczy wokół głowy" sprawił, że busik nie został rikszą.
Pan (młodzian właściwie) zatrąbił ze złością, że smiałem wyjechać na ulicę i pojechał sobie.
Dojechałem zaraz do świateł na zjeździe na A113...
zerkam... po prawe rzeczony busik stoi obok mnie na czerwonym.
Tylko dla żartu wziąłem łom zza siedzenia (którym pomagam sobie przy zaczepianiu pasów), zatrąbiłem do kolegi i mu pomachałem przez okno rzeczonym narzędziem.
Bauer główka w dół i w prawo, byle na mnie nie patrzeć, szybki odjazd na zielonym w siną dal :)
Potem parę dni później (już w PL).
Opuszczałem tranzytem Łowicz śmigając na Skierniewice (DK70 chyba).
Na wylocie pompa po lewej i kierownik jakąś małą osobówką chce włączyć się do ruchu.
Musiał z pompy machnąć lewoskręt.
Nie wyszło mu to z innymi, i gdy ja się zbliżałem - wyjechał na środek drogi i się zatrzymał.
miałem na blacie ok. 60-70km/h, do niego 10m. Zatrąbiłem więc ostrzegając, że nie warto ruszać, bo może pojechał do bozi.
Nie wjechał mi pod koła, ale potem jak mnie wyprzedzał - trąbił z 2 minuty, potem z premedytacją zhamował mnie z 3-4 razy do zera, za to, że go nie wpuściłem...
Zrobił mi na złość, a ja być może uratowałam mu życie/zdrowie... ;(
smutno mi teraz z tego powodu...
Pomijając moją hipokryzję i złośliwość - zdarza mi średnio raz dziennie zostać ofiarą chamstwa na drodze.
Niedługo zatracę człowieczeństwo przez takie traktowanie i dołączę do grona kierowców, którzy nienawidzą innych uczestników ruchu i ich tępią...
Pozdrawiam i życzę szczęśliwej podróży
