Kolejne pytanko do specjalistów od przepisów i rozporządzeń wszelakich. ;) :D
Czy pierwszeństwo przejazdu na skrzyżowaniu może być regulowane samymi znakami poziomymi (a konkretnie samym P-13 przy wylocie z tej rzekomo podporządkowanej, a jakichkolwiek znaków pionowych brak)? Wydaje mi się, że nie. Sytuacja, którą poniżej opiszę, co prawda miała miejsce na terenie parkingu hipermarketowego, więc jak mniemam poza drogą publiczną (a niepubliczne rządzą się swoimi prawami), ale załóżmy, że to normalne skrzyżowanie.
Jadę sobie drogą szeroką, która w pewnym momencie krzyżuje się (krzyżówka typu X) z drogą węższą. Znaków brak. Z prawej sznurek samochodów, więc zatrzymuję się i ich przepuszczam. Jedni zdziwieni i zdezorientowani, drudzy dziękują, jakbym życiową przysługę wyrządził, za mną zniecierpliwieni... No ale nic - myślę sobie. Ponad połowa polskich kierowców w takich sytuacjach myśli, że "szersza ma pierwszeństwo", więc i ci nie wiedzą, że nie robię im łaski, tylko mam obowiązek ich przepuścić. Przyzwyczajony przecież jestem do tego. Ba, zdążyłem nawet zrobić na ten temat wykład mojemu kumplowi-pasażerowi (który również sprzeczał się ze mną, że mam pierwszeństwo, bo jestem na "głównej" - ale czemu ta, którą jedziemy, rzekomo jest główną, nie umiał już uzasadnić ;) :D ).
I myślałem, że temat można by uznać za zamknięty. Tymczasem kilka dni później byłem tam znów, dojeżdżałem tym razem od strony węższej, i co się okazało? Że jest namalowana linia P-13 (po drugiej stronie również), która by sugerowała, że dojeżdżam do drogi z pierwszeństwem i muszę wszystkim ustąpić. No i tutaj pojawia się pytanie zadane na wstępie. ;)
Warto dla uściślenia jeszcze dodać, że ta linia P-13 namalowana jest w takim miejscu (na tyle daleko), że podczas jazdy drogą szerszą przy dużej liczbie pojazdów wyjeżdżających z węższej nie sposób jej zauważyć.