Ahoj!
Dwa dni temu miałem nieprzyjemna sytuację.
W Warszawie jest kilka ulic, gdzie nie ma wydzielonych przystanków tramwajwych na wysepkach, lecz pojazd szynowy jedzie środkiem jezdni, a pasażerowie czekaja na chodniku obok jezdni. Gdy tramwaj sie zatrzymuje, wówczas przez fragment jezdni zaznaczony zygzakiem podchodzą pasażerowie. Co prawda rzadko jeżdżę takimi ulicami, ale zdarza mi się, więc nie jest to dla mnie sytuacja nieznana, oraz znam przepisy reglujące taka sytuację. Choć może niedostatecznie ...
Co mnie spotkało w środę - mianowicie jadę sobie 11-tego Listopada obok tramwaju, na wysokości ostatnich drzwi drugiego (ostatniego) wagonu, z taką sama prędkością. 30km/h? 40km/h? Nie więcej.
Widzę, że zbliżamy sie do przystanku. Myślę sobie - "zanim tramwaj się zatrzyma to ja przejadę obok".
Eee tam!
Widząc podjeżdżający i zwalniający tramwaj przyszli pasażerowie "wtargnęli" na jezdnię i sprawiali wrażenie zdumionych tym, że ja się nie zatrzymałem przed zygzakiem. Śmiało parli na asfalt ...
Jak już pisałem, jechałem wolno, więc nikogo nie potrąciłem i zatrzymałem się w okolicach tylnich drzwi przedniego wagonu ...
Zagapiłem się, czy też niedoceniłem pieszych, w każdym bądź razie, moja wina, moja bardzo wielka wina.
Mam nauczke na przyszłość, aby być ostrożniejszym.
Borys