Blacksmith napisał(a): Jeździłem często z innymi kursantami z mojego OSK. Były osoby, które miały na drugi dzień egzamin a w tej ostatniej godzinie jeździły fatalnie. Instruktor nawet czasem im za kierownicę łapał. Potem pytam instruktora jak im poszło a on: "Zdał/zdała". A były też osoby co jeździły super a nie zdawały. Dużo zależy od egzaminatora. Mi mój zrobił scenę m.in. o nazwanie pokrywy silnika maską. Wykazywał wyraźną wrogość i niechęć. W tej sytuacji człowiek ma już w głowie tylko jedno: "Nie mam szans bo i tak zrobi wszystko aby mnie oblać". Nogi mi tańczyły na pedałach ale jakoś cudem ten łuk zrobiłem. I w sumie nawet starać się dalej nie musiał bo zrobiłem z tych nerwów coś co mi się nie zdarzało, nie włączyłem zaraz za WORD kierunkowskazu podczas parkowania. Gdzie tu sprawiedliwość?
Jeśli dobrze przygotowana osoba nie zdaje, to problem prawie zawsze jest w jej psychice, a że tak jest ciągle udowadniasz swoimi wpisami, ewentualnie jest to wyjątkowy pech, czasem wyjątkowo zła dyspozycja psychofizyczna w danym dniu.
Jeśli zamiast myśleć o tym, co robisz, myślisz o tym, że egzaminator krzywo patrzy i Cię nie lubi, wszystko odbierasz w kategoriach obrazy i złego traktowania, myślisz że ludzie obserwują, co się dzieje na placu i Cię oceniają, że jeśli nie zdasz, to się będziesz wstydził, to przy takim sposobie funkcjonowania praktycznie nie ma opcji, że zdasz.
Na egzaminie nie ma nic innego poza tym, co masz do zrobienia w danym momencie i że masz to zrobić najlepiej jak potrafisz, na co dzień za kierownicą w sumie też.
I wiem o czym pisze. Sama swoje oblewałam głównie dlatego, że myślałam o tym, co się dzieje u mnie w domu i że jak najszybciej chcę sprawdzić wiadomości w komórce.
Zdałam, gdy już mogłam skupić się tylko na egzaminie.
By osoba tak zestresowana jak Ty mogła zdać, to musi być przygotowana dużo lepiej niż ktoś, kto do egzaminu podchodzi spokojnie, praktycznie musi już jeździć jak ktoś z pewnym doświadczeniem na drodze, a nie absolwent kursu. Tak jest z każdym rodzajem egzaminu.
Jeszcze raz napiszę: problem jest w Tobie, nie w egzaminie, a egzamin sprawiedliwy, jak go nazywasz, nie istnieje, w żadnej dziedzinie.
-----------------
A co do trafiania pieniędzy do budżetu i dzielenia centralnie, to akurat świetnie pamiętam czasy, gdy tak było we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego.
Osobiście wolę za pieniądze, które płacę mieć ogrzaną poczekalnię, mydło i papier toaletowy w WC, niż dokładać się do budżetowego worka bez dna, z którego pieniądze są marnotrawione.