przez eLLLka » piątek 17 maja 2013, 22:18
Jadąc na pierwszy egzamin wiedziałam, że nie zdam, czułam to, po prostu 30 godzin dla jednych to zdecydowanie za mało. Poza tym nie naciskałam by mnie instruktor kierował na trasy egzaminacyjne, bo bardzo mi potrzebne prawo jazdy, ale do bezpiecznej jazdy, a nie do zdobycia różowego plastiku. Po drugim egzaminie przekonałam się, że dla mnie 2 godziny jazdy przed egzaminem to strata czasu i się zawzięłam. Jakieś trzy tygodnie przed trzecim egzaminem jeździłam codziennie dwie godziny z instruktorem, a w weekendy rozjeżdżałam trawę na podwórku, by nie było sytuacji jak na drugim egzaminie, gdy jadąc po mieście byłam strasznie zestresowana, że mnie egzaminator skieruje na takie manowce, że sobie nie poradzę. Te dodatkowe godziny dały mi odpowiedni tyle pewności siebie, że jadąc po mieście w czasie trzeciego egzaminu nie bałam się żadnej ulicy, żadnego skrzyżowania i żadnego manewru, bo czułam, że potrafię i zdałam bezbłędnie. Oczywiście do tego by stać się kierowcą z prawdziwego zdarzenia to daleko mi jeszcze, po odebraniu dokumentów nie wsiądę sama do auta i nie pojadę w Polskę, zacznę jeździć z tak zwaną asystą, ale wiem, że dobrze znam przepisy i potrafię zachować się na drodze, a jeżdżąc elką przekonałam się, że jednak większość kierowców jakoś średnio orientuje się w przepisach drogowych i zgodnie z zasadami to jeżdżą tylko elki.
I te przejeżdżone godziny nie były naciągactwem. Czekając na egzamin rozmawiałam z ludźmi i trudno było mi zrozumieć, że ktoś zdając po raz enty żyłuje na jazdy, wykupuje dwie godziny i potem się dziwi, że znów oblał. Ja wolałam wydać pieniądze na jazdy, niż na osiem czy dziesięć egzaminów.
aha, jeszcze jedno. Możliwe, że gdybym jeździła te 30 godzin tylko po trasach egzaminacyjnych, może zdałabym za pierwszym razem, ale wtedy byłabym kolejną osobą z szeregu tych kolekcjonerów, co owszem prawo jazdy mają, ale tylko od parady, ale za kółko nie wsiądą bo się boją, bo życie wykracza poza trasę egzaminacyjną. Nie żal mi wydanej kasy, jestem wdzięczna, że miałam takiego instruktora, bo dał mi podstawy do bezpiecznego poruszania się po drodze, do świadomej jazdy, z ostrożnością, ale i z pewnością siebie, a przede wszystkim z rozmysłem. Gdyby tak kursanci byli szkoleni, a nie tylko pod kątem zdania egzaminu, bylibyśmy o wiele bezpieczniejsi na drogach.