Spodziewałem się tego argumentu... Niestety, kompletnie chybiony. Elektronika, owszem, przejmuje w samolotach większość zadań - ale w maszynach, które są pod stałym nadzorem (przynajmniej w cywylizowanych krajach). Trudno to porównywać z samochodem, który może być użytkowany przez osobę która traktuje go jak przerośniętą pralkę, a może przez kogoś, kto zna jego budowę do najmniejszej śrubki. O redudancji w samolotach nie wspominam nawet, bo tam to oczywistość. Awaryjność tam też na ogół o rzędy wielkości niższa.
redundancja wystepuje w samolotach nie tylko w elektronice - ale i w zespołach czysto mechanicznych. Awaryjnosc jest mniejsza - bo byc musi mniejsza. Jesli wystapi jakis blad w samolocie to OTS sprawy nie uratuje bo najpierw zginie iles setek osób.
Nie jest problemem i w samochodach awaryjnosc zmniejszyc do jakiejs dziesiątej czesci procenta - tylko kwestia ile taki samochód by kosztował, i kto by za niego zaplacil ?
Renault póki co i tak ma współczynnik elektroniki do ceny największy. W żadnym innym samochodzie za taką cenę (dostępną dla większości spoleczenstwa) nie dostaniemy tyle "bajerów".
Elektronika, owszem, przejmuje w samolotach większość zadań - ale w maszynach, które są pod stałym nadzorem (przynajmniej w cywylizowanych krajach)
co pod ty rozumiesz ?
Pewnie masz na myśli przeglądy ? takowe w samochodach również są ... tylko na inną skalę. Przed każdym wyruszeniem powinieneś sprawdzić poziom płynów, światła itp... (choć w tym właśnie wyręczają Cię najrozmaitsze systemy, w/w Lagunie system kontroli żarówek również jest obecny :), i jakie to problemy rodzi jak ktoś chce sobie LED'y wsadzić :P )
nie zapominaj o całej sferze kontroli lotów, naprowadzania itp.
Kiedys się latało na mapy i kompasy ...
samolot jest takim samym środkiem transportu jak samochód - tylko wymagającym więcej "uwagi".
przeciez "elektronika" - jest wlasnie po ty by nie doswiadczonym pomagac w prowadzeniu - i obsludze samochodu. By nie musiec sie martwic o ciśnienie w oponach, poziomy płynów, przepalone żarówki, włączanie wycieraczek, zablokowanie kół podczas hamowania itp itp.
Owszem mogło by nie być wszelakich interfejsów, kontorlek itp. Ale w tedy samochodu nie ruszył by nikt prócz inżyniera elektronika ... i zajmowało by to krocie tego czasu któy jest dzisiaj potrzeby do diagnozy. Wyobraźmy sobie że każdy czujnik trzeba by sprawdzać kolejno na oscyloskopie ...
obecna technologia (a więc mniejsze spalanie, wieksze osiagi) nie daje sie zastosowac bez coraz to nowszych sterownikow, ukladow elektronicznych, czujników itp. Teraz wyobrazmy sobie sytuacje że np. sonda lambda podeje nieprawidłowy sygnał do systemu - a więc praca silnikiem jest poważnie zabużona. Jednak nie mamy żadnego interfejsu diagnostycznego ... więc nie możemy odczytać co powoduje zaburzenia ... jak by wygladala naprawa ? A sondę lambda mozna jeszcze jako tako ... "zgadąc" objawowo.
Dzisiaj spora większosć "gwałcicieli mechaniki" nie może się przyzwyczaić że jest coś takieg jak "klucz dynamometryczny" i istnieje pojęcie "procedura dokręcania" ... więc co sie dziwić że dla nich elektronika to zło ?
do tematu:
po skręceniu kół i wyłączeniu silnika ciśnienie w układzie nie zejdzie od tak sobie (o ile wogóle zajdzie ...), tylko będzie tam obecne (ile nie wiem) a więc będzie oddziaływać na wszelkie części typu uszczelniacze itp.