Blacksmith napisał(a):...Taki były prezydent Gdańska Adamowicz być może też uznał kiedyś, że po co mi kamizelka, mi nic nie grozi..
1. nie wydaje mi się, żeby tak myślał. ale ryzyko uważał za akceptowalne. podobnie jak Boris Johnson, który będąc deputowanym, ministrem i leaderem partii konserwatywnej dojeżdżał do parlamentu rowerem lub metrem. mamy trochę naszych polityków obecnej opozycji, którzy organizują spotkania bez ograniczeń, choć mają świadomość zagrożenia.
2. każdemu pisany jest inny los, mamy na niego wpływ, ale tylko w pewnym stopniu.
możemy zdecydować co zrobimy my wobec innych, jakimi będziemy człowiekiem, ale jak inni zachowają się wobec nas - nie, możemy próbować to zmienić, ale też w ograniczonym stopniu.
jednak patrząc na naszego kolegę od rowerów, który opisywał, że jego jeden dzień to kilka awantur z innymi użytkownikami dróg, są ludzie generujący kłopoty. dążący do konfrontacji, nie potrafiący odpuścić, którzy zawsze muszą udowodnić swoją rację, nawet gdy mają wątpliwości.
takim zmiana statusu zawodu niewiele pomoże, bo zawsze wpakują się w jakąś awanturę, a kolejna może skończyć się rękoczynami.
natomiast dla tych, którzy potrafią kłopotów unikać zmiana też niewiele wniesie.
dodatkowo rękoczyny o jakich mówimy zawsze są następstwem emocjonalnej wymiany zdań, gdy rozum zasypia, więc agresor nie myśli o konsekwencjach i tu czy za napad będzie groziło więcej lub mniej traci znaczenie.
od taki gest władz, aby sprawić wrażenie troski, szczególnie teraz przed wyborami.
nic nie kosztuje (w odróżnieniu od zmiany konstrukcji kabin), a jakie fajne wrażenie troski rządzących.