przez cman » środa 13 grudnia 2006, 20:31
Pozwoliłem sobie odkopać dość stary temat :)
Raz miałem taką sytuację, stanąłem na parkingu, niewielkim, na którym mieszczą się dwa rzędy - po kilka pojazdów. W sumie to jest tylko taki plac, bez wyznaczonych stanowisk postojowych, ale oznaczony znakami jako parking. W pierwszym rzędzie, dalej od drogi, auta ustawiają się w takiej ilości w jakiej są w stanie się zmieścić, a w drugim rzędzie, bliżej drogi, zawsze jest zostawione co najmniej jedno miejsce, żeby pojazdy zaparkowane w pierwszym rzędzie mogły wyjechać. I raz właśnie stanąłem w pierwszym rzędzie, poszedłem, wracam po 2 godzinach, a tu drugi rząd cały zastawiony :evil:. Normalnie zgłupiałem, nie ma tam żadnej innej możliwości wyjazdu niż właśnie przez ten drugi rząd, a on cały zastawiony. Siedziałem w aucie jak głupi i nie wiedziałem co zrobić, no i nawet nie wiedziałem, który wjechał jako ostatni, żeby w razie czego wiedzieć kogo opieprzyć. Nawet nie trąbiłem, bo to bez sensu, jego lokalizacja jest taka, że pewnie i tak nikt by nie usłyszał. Wyczekałem się dobre pół godziny, aż wreszcie ktoś ze skrajnego miejsca odjechał i mogłem się wreszcie przecisnąć.