http://www.prawojazdy.com.pl/forum/view ... 317#213317 - Wczoraj powtórka z rozrywki. Dodatkowo smaku przyprawiło wzniesienie, z którego zjeżdżałem i auta, które wyjeżdżały z mojej prawej i lewej strony. Prędkość ~30-40km/h. Przy "utracie kontroli" zachowałem zimną krew, włączyłem szybciutko awaryjne i starałem się ratować sytuację. Pozdrowienia dla kierowcy autobusu z mojej prawej strony i kierowcy auta terenowego z mojej lewej, którzy mimo zielonego światła zauważyli, co się ze mną dzieje i nie wjeżdżali mi w drogę.
A dzisiaj już z rana mnie miszczowie "załatwili" psychicznie.
Odwiozłem mamę do pracy i wracam do domu. Już jestem na "osiedlowej" drodze (Osiedlowa to ona jest tylko potocznie. Prawnie jest to normalna droga publiczna, ale uliczki prowadzą tylko pod domy.) i chcę skręcić w prawo. Przede mną jedno auto czeka, ponieważ na tej uliczce śmieciarka opróżnia kubełki. Najnormalniejsza w świecie rzecz. Jednak ludzie zaczynają wariować, gdy tworzy się zator w miejscu, w którym się tego nie spodziewają.
Zdjęcie poglądowe:
Pojazd czerwony to pojazd zaparkowany. Ja jadę, a raczej stoję i posłusznie czekam, pojazdem zielonym. Samochód przede mną już skręcił w prawo i później gdzieś tam z przodu musiał kombinować i się chować na chodniku, żeby ciężarowy mógł wyjechać.
Stoję tak około 5 minut i chyba w życiu nie widziałem tylu akrobacji, co teraz. Za mną tworzy się kolejka, pojazdy chcące jechać na wprost omijają, ale ci, co chcą skręcić w prawo za mną, również nie próżnują. Co chwilę jakiś inteligent musi mnie ominąć i próbować się władować przede mnie. Palcem nie kiwnąłem, żeby cofnąć i mu jakoś pomóc. Niech teraz cofa na sam koniec i się męczy. Jeśli stoję przed skrzyżowaniem z włączonym kierunkowskazem, to chyba mam powód, a nie dałem się ponieść wyobraźni. Dodam, że koło mojego domu są 2 przedszkola, a dzieciakom bardzo się do niego śpieszy. Tak bardzo, że aż rodzice muszą samochodami zablokować cały ruch (a była taka chwila, ale już mi się nie chce o tym pisać).
Jedziemy dalej i później. Jakieś 15 minut później i 100m dalej.
Rysunki:
Znowu jadę zielonym, a przede mną pani w czerwonym Polonezie.
Niebieskie powierzchnie to zaparkowane samochody. Szary chce wyjechać z tej dżungli, a pani w Poldku oczywiście jest zwolniona z myślenia i musi jechać po swojemu (choć tu mieszka, albo pracuje, bo często widzę ten samochód) i musi wjechać akurat tam, gdzie stoi szary. Mrugam drogowymi tej pani przekazując jej informację "Ty idiotko, nie widzisz, że na 3 auta tu jest za mało miejsca?!" Pani dojechała do krawężnika z przodu i teoretycznie się zatrzymała. Teoretycznie. Bo chciała, żebym ja się wcisnął za jej tyłem i skręcił, ale jakoś tak się zapomniało jej wcisnąć hamulec. Przecież to tak nieistotna sprawa, że można czasem zapomnieć. I tak oto pani zaczyna się staczać ze śniegu, na który wjechała. Coś mnie podkusiło, żeby tam nie wjeżdżać. Dzięki temu oszczędziłem sobie nerwów z jej ubezpieczalnią i czasu policji (nie omieszkałbym ich poinformować o tym zdarzeniu). W wyniku tego wszystkiego kolejne minuty stracone z tak głupiego powodu. Bo pani się zachciało akurat tam wjeżdżać. Prawidłowo i bez nerwów jeździ się tutaj tak, jak na drugim obrazku. Pani oczywiście zrobiła wszystko, żeby było zupełnie na odwrót. Czarna powierzchnia to trawnik z drzewkami. W rzeczywistości ma on około pół metra szerokości, ale już mi się nie chciało poprawiać. :)
Trochę się rozpisałem. A teraz w skrócie: KU#^#$WA ICH MAĆ!!