tfu! napisał(a): Na kursie uczono mnie, że jak skończę jazde to wszystko tam sobie gaszę [...] dopiero odpinam pasy. :D
Też tak mialam, dobrze, że od razu uczą dobrych nawyków.
BTW zawsze się smieję jak mój tata jedzie - wsiada, rusza, wyjezdża na ulice i ... zapina pasy - tak się zastanawiam, w czym mu one przeszkadzają i . . . nie wiem. Ale teraz ma doping bo nowe autko co kilka sekund piszczy jak nie zapnie (możę sam wyłączyć tylko zaraz jak wsiądzie, a na stałe w serwisie, hehe; więc gada do niego 'zamknij się') :lol:
Ja takich plotek przed nie słyszałam, tylko jedną: że w Tarnobrzegu jakiś dziwny plac mają, coś z liniami nie tak... ( oczywiście okazał się zupełnie normalny), jak powiedzialam instruktorowi, że takie plotki chodza tylko się roześmiał.
Kiedyś trzeba było uczyć się budowy autka itp.? Ciekawe, czy kiedykolwiek komuś kazali coś zrobić na egzaminie - moj tato jak zdawał chyba w '75 egzamin polegał na przejechaniu prosto kilkudziesięciu metrów ( nie zdała ponoć 1 osoba - to przerosło jej możliwości).