Cyryl napisał(a):pełny automatyzm, ale ile z tego zostaje po kursie?
Wiele by zostało, gdyby nie presja innych szkodników drogowych. Na punkcie tych kierowców mam taką obsesję taką, jaką ma Blacksmith wobec egzaminatorów
Podczas kursu ciągle słyszałam złośliwe komentarze, że niedługo będę jeździć "tak jak inni", muszę "jeździć tak jak inni", to niemożliwe, abym po egzaminie zachowywała przepisy, bo ja w gruncie rzeczy nie muszę tego robić. No, a jak już zaczęłam jeździć sama, to się zaczęło wyprzedzanie mojego grata na przejeździe kolejowym, bo się zatrzymuję na stopie, i trąbienie, bo jadę 30 km/h w strefie 30, i nie ruszam pieszemu za plecami. W ogromnym stopniu udało mi się zachować to, czego byłam uczona. To jednak zasługa Instruktora - ostro wymagał. Podczas jazdy komentował przypadki na drodze w taki sposób, że rozumiałam logikę zakazów i nakazów. On był przekonany, że to jest dobre, i mnie przekonał, że warto. Stwierdziłam, że z niektórymi ograniczeniami może i ciężko, a nawet czasem idiotycznie (vide strzałka warunkowa), ale już wolę taki porządek niż bałagan (my rowerzyści to dopiero...)
To zwycięstwa. A teraz: wszystko fajnie, póki nie trzeba szukać miejsca do parkowania
Na kursie w końcu zawsze się celowało w miejsca pewne, a teraz na odwrót
Czasem szybka decyzja bez popatrzenia na znaki, wiadomo. Czasem zdarzy mi się ulec presji, ale trening czyni mistrza
Postanowiłam jednak nie schodzić na psy. Brakuje tylko obok na prawym fotelu kogoś, kto by zwyzywał szkodnika w moim mieniu.