przez ramzes366 » sobota 03 września 2005, 22:15
Tak sobie czytam i czytam wasze relacje, az postanowilem sam cos napisac, co prawda jestem juz po egzaminie dwa tygodnie ale to chyba nic nie zmienia. Zaczne od najmlodszych lat :):) Jak mialem 10 lat to zapragnalem samochodu, a co za tym idzie prawo jazdy, tak odliczalem lata, miesace, dni, godziny, az stalo sie, przyszedl czas i na mnie. Egzamin pierwszy, zaraz gdy dowiedzialem sie o terminie egzzaminu, przyszedl ogromny stres!! Zaraz przed egzaminem bylem spokojny (w miare) Wchodzimy do sali egzaminacyjnej zasiadam przy kompie nr 5 i zabieram sie do rozwiazywania testu, pytanie 1, 4, 10, 18 uf jakos poszlo 0 bledow... Nastepnie krotkie pouczenie ze strony egzaminatora i w droge.... Ja jako pierwszy zajmuje miejsce w puncie nr 3 i kieruje sie na pas startowy, zaliczony nastepnie skosny zaliczony, no i koperta takze zaliczona. I teraz naj gorsze OCZEKIWANIE na miasto, ale ze egzaminator byl nawet spoko opanowalem nerwy i czekam. Przed ostatnia osoba pojechala na miasto a ja dalej czekam, az nagle widzde corse nr 7 i pan F (z tarnowa wiedza o kogo chodzi) zapraszam mnie do samochodu. Juz na poczatku cos poszlo nie tak. W koncu stalo sie przejechalem na czerwonym w zasadzie na zoltym swietle:( koniec egzaminu......... Kolejny egzamin 19.08.05 Rano jak wstalem nerwy byly duzo wieksze niz przed pierwszym egzaminem. Pojechalem z mama oraz z dziewczyna. Mama sie tak przejela tym wszysstkim ze pomylila drogi do osrodka i ledwie co zdazylismy na czas... Ufff jestem na placu egzamin juz sie zaczal, pam egzaminator milym glosem zapytal czy na egzamin? ja odpowiadam ze tak i zaprosil mnie do punta nr 1 Luk, lewa noga zaczala skakac po calym samochodzi ale sie udalo koperta zaliczona oraz gorka tez zaliczona. Na miasto czekalem ok 10 min. Pan egzaminator okazal sie prze sympatycznym gosciem zaczelismy rozmawiac o roznych sprawach. Bylem zadowolony z jazdy egzaminator nic sie nie odzywal pomyslalem jest OK. W koncu dojechalismy do osrodka, pan doszukal sie jakiejs kartki i cos tam pisze... w tej chwili pomyslalem "to koniec oblalem" W koncu mowi "nie dopatrzylem sie zadnych bledow zdal pan" Wiecie co mysle? ze zdalem dzieki mojej dziewczynie:) jaki z tego moral? zabierajcie na egzamin kogos bliskiego a bedzie OK POZDRAWIAM I ZYCZE SUKCESOW!!!