Ok, i tak się nie przydało... ludzie u nas to jednak są oszuści. Zrobiliśmy chyba wczoraj z tysiąc kilometrów za samochodami

Więcej na coś takiego się nie dam namówić.
Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby samochód był po stłuczce, lakierowany, czy coś miał wymieniane... tylko niech ktoś uczciwie to powie, bo jak kręci to równie dobrze może być składany z kawałków u Mietka w garażu. Jak ktoś twierdzi, że 100% bezwypadowy i nigdy nic nie było przy nim robione, otarcia i rysy to tylko te co widać to niech się pod tym podpisze.
W każdym razie wczoraj nawet nie dotarliśmy to etapu sprawdzania czy bity czy nie bity.
http://otomoto.pl/peugeot-207-1-4-b-gaz ... 03260.htmlTen po przejechaniu się do salonu Peugeota się okazało od razu, że licznik był kręcony. Miał rzekomo 95 tys. przebiegu, kiedy wyszło, że w 2008, czyli rok po pierwszej rejestracji miał już 105 tys. Do tego sprzedający twierdził, ze auto 'żona z lakiernikiem z Niemiec przywieźli', a wyszło, że kupowany w Warszawie... więc samochód stracił wszelką autentyczność... a że wyglądał całkiem nieźle to nawet spora szansa, że autko miało po prostu przebite numery. A do tego gazem czuć w całym samochodzie jak się jedzie, a auto nie trzyma niskich obrotów na luzie.
http://otomoto.pl/chevrolet-lacetti-sal ... 69624.htmlTen się okazał autem do kasacji, pogięty każdej strony, po poważnej kolizji. I to serio cały, z lewej drzwi kierowcy zmasakrowane, słupek między drzwiami cay pogięty, nadkole z przodu pogięte, tylny poklejony coś na taśmę, tylne lewe drzwi przerysowane. Prawy tylny róg auta rozwalony, lampa pobita, zderzak popękany... a raczej to co z niego zostało, prawa strona samochodu cała starta, jakieś listwy tylko wiszą... no masakra. Sam sprzedający, że to przecież oczywiste, że to auto do kasacji... normalnie się pilnować musiałem, żeby mu czegoś nie zrobić.
Na pewno się utwierdziłem w tym, że po samochód nie warto jechać dalej niż 100 km, bo szkoda czasu i nie ma co liczyć na uczciwość.