Hm ja niestety zdałam egzamin dopiero za 5 razem ale i tak jestem zadowolona
. 2 pierwsze razy oblane z powodu nie umiejętności robienia łuku [cóż kiepsko nauczone i tak wyszło heh]. Ogólnie na pierwszym egzaminie trafiłam na okropnego egzaminatora. Ledwo wyszłam na plac i podszedł do mnie i już po prostu po mnie jechał eh. I starał się to robić poza samochodem. I choćbym chciała go pozwać to nie było jak, bo nie miałam dowodu w postaci nagrań
. I to nie kwestia tego, że zwalam winę na złego egzaminatora, że oblałam pierwszy egzamin. Ogółem jeszcze dwójka moich znajomych na niego trafiła i również mieli o nim takową opinię. Jedna z tych osób trafiła na niego nawet 3 razy i niestety 3 razy u niego oblała
. Za drugim razem już do egzaminatora nie miałam zastrzeżeń. Nie był jakiś specjalnie przymilny. Po prostu wszystko było w stosunkach formalnych. Ale niestety znów łuk nie wyszedł i znów egzamin oblany. Do trzeciego razu łuk już opanowany miałam. Egzaminator jeszcze inny, ale również formalne podejście miał. Ani chamski, ani specjalnie miły. No i w tym wypadku oblałam przez własną głupotę. Gdyby nie to zdałabym za trzecim razem. Po prostu wracając już do WORD'u na rondzie przy ul. Zwierzynieckiej zamiast się zatrzymać i ustąpić pierwszeństwa wjechałam od razu na rondo no i po hamulcach i po egzaminie heh. I ogólnie jechałam strasznie zestresowana. Noga na sprzęgle mi na początku latała i dopiero potem jakoś się trochę rozluźniłam. Za 4 egzaminem egzaminator ten, którego miałam za drugim razem heh. Czyli nie ma co na egzaminatora narzekać czy cokolwiek zwalać. Ogólnie głównie była moja wina. Znowu zawaliłam łuk
. Ale winny był również samochód. Często te samochody są już rozwalone, w jednym ciężko biegi wchodzą w innym np. lusterka ciężko ustawić. Ale to już był kompletny złom! Siedzenie wogóle nie chciało się ruszyć. Jak już się łaskawie udało to poleciało mi pod samą kierownicę. Więc do tyłu i znów za daleko ale już miałam dość. Potem się wzięłam za lusterka. Prawe nawet nawet, ale lewego nie dałam rady ustawić, żeby było widać choć trochę ziemi. Zaczęłam otwierać okno, żeby ręką popchnąć te lusterko. Ale mimo tłumaczenia tego egzaminatorowi kazał mi zamknąć okno. Biegów wogóle nie dało się wyczuć. Cały czas się zastanawiałam czy samochód jest na luzie czy już na jedynce i po kilka razy to poprawiałam aż już miałam dość i ryzyk fizyk heh. I ogólnie łuk oblany ponieważ nie dosięgałam hamulca i jadąc już do tyłu na sam koniec lekko tyłem dotknęłam pachołka i egzamin oblany.
Moje piąte podejście to już w sumie bajka
. Wszystko od początku się układało. Egzaminator wyjątkowo miły. Przywitał się nazywając mnie od razu "przyszłym kierowcą" co nieco podniosło mnie na duchu
. Wylosowałam do pokazania klakson i kierunkowskazy [bardzo się ucieszyłam, choć ogólnie było mi wszystko jedno, ponieważ już pod maską pokazywałam wszystko i świateł też większość, ale mimo wszystko na plus.]. Także już 2 rzeczy na początku były ok. Potem ustawianie samochodu do jazdy. Wszystko idealnie. Siedzenie chodziło super z lusterkiem prawym był lekki problem [trochę kiepsko bo do łuku jest mi potrzebne], ale mimo wszystko jakoś poszło. Łuczek idealnie, górka idealnie i jedziemy na miasto. Zdawałam po 12 więc ruch był nie duży. Więc na tym skrzyżowaniu z regułą prawej ręki jakoś poszło, bo nic nie jechało
. Ogólnie to parkowanie skośne tam przy parku co KFC teraz stoi na legionowej. Chciał, żebym jechała tam przy przychodni co się z malmeda skręca ale na szczęście akurat w tym momencie śnieg zgarniali z dachu i było zamknięte więc znów na plus
ponieważ tam często się gubiłam heh. Ogólnie egzamin bez większych stresów właśnie dzięki podejściu egzaminatora. Potem na spokojnie wracaliśmy do WORD'u. Po zatrzymaniu samochodu powiedział, że wpierw na tej kartce z oceną jazdy wpisze, że wynik pozytywny żebym się już tak nie stresowała i potem dopiero zaczął uzupełniać resztę. Wspaniały człowiek, aż szok normalnie, że tacy są w tym WORD'zie
Ogólnie egzamin na prawo jazdy w dużej mierze nie zależy do samych umiejętności, ale i od szczęścia. Moja siostra trafiła na takiego egzaminatora, że przez całą drogę pakował ją na miny żeby oblała, ale mu się nie udawało i przy samym WORD'zie w tej drodze co 19stka wyjeżdża ją oblał jako że niby wymusiła pierwszeństwo, choć nawet nie było od kogo wymuszać ;/ [akurat widziałam tę sytuację, nadjeżdżający samochód, dla którego niby wymusiła był bardzo daleko, więc nie było mowy o wymuszeniu ale cóż.] Ja poza pierwszym egzaminem, nie mam zastrzeżeń do egzaminatorów. I się nie dziwię, że często są tacy nie przyjemni skoro nie dość, że cały dzień muszą jeździć po mieście z przeróżnymi ludźmi to jeszcze często właśnie trafiają się pierdoły które wogóle nie umieją jeździć. Choć prawdą też jest, że egzaminatorzy za każdy oblany egzamin dostają kase także no... wiadomo. Trzeba mieć dużo szczęścia i tyle
I to , że zdałam dopiero za 5 razem wcale nie jest kwestią tego, że nie umiem jeździć. Sami instruktorzy moi [dwóch miałam. jeden z nich to kolega bo się w czasie kursu dopiero dowiedziałam, że pracuje w OSK] mówili , że można mnie w byle jakim samochodzie wyrzucić na miasto i na pewno wszędzie dojadę. Po prostu miałam problem z tym łukiem no i ogólnie brakowało mi trochę szczęścia.
I z góry proszę nie mówić rzeczy, z którymi spotykam się prawie codziennie w internecie, typu że "baby" wogóle nie umieją jeździć, do garów etc. Bo wiele kobiet jeździ lepiej od facetów głownie temu, że nie potrzebują walić popisówek na mieście i nie spieszą się na tyle żeby setką przez centrum gonić ;]. Nie mówię, że wszyscy tak robią faceci, ale nikt mi nie powie, że to nie prawda
.