Czy niewinny może być winny kolizji?

Tu możecie podzielić się uwagami lub wątpliwościami związanymi z poruszaniem się na drogach

Moderatorzy: dylek, ella, klebek

Czy niewinny może być winny kolizji?

Postprzez Cyberix » poniedziałek 20 grudnia 2010, 11:49

Otóż, przez weekend rozmawiałem ze znajomymi. I tak od słowa do słowa opowiedzieli pewną historię. Jadą sobie latem gdzieś z wakacji, jest już po zmroku. Wiadomo, jak to latem na drogach pojawiają się pojazdy rolnicze. W pewnym momencie widzą zdarzenie drogowe, jak pojazd z naprzeciwka uderza w traktor jadący z pługiem, pojazd zostaje praktycznie rozbity, wpada do rowu. Znajomi dojeżdżają (jak i pozostałe samochody), interesują się poszkodowanymi, policja, pogotowie. Zostali spisani jaki świadkowie... i zapominają o zdarzeniu. Tymczasem po pewnym czasie przychodzi wezwanie na policję i co się okazuje? Otóż, kierujący pojazdem który robił się na traktorze zeznał, iż został oślepiony (sic!) właśnie przez pojazd znajomych, nie zapanował nad pojazdem i uderzył w traktor. I niby ci znajomi mieli by być współwinni kolizji... na szczęście pozostali świadkowie potwierdzili pierwotną wersję wydarzeń.

Ale tutaj pojawia się pewna kwestia, dylemat, co robić w podobnych sytuacjach? Np. wczoraj jadę sobie zwykła drogą, (nawierzchnia częściowo pokryta śniegiem), z prawej i lewej strony brak pobocza, zwały śniegu i lodu. Odcinek drogi prosty, co najmniej 500 metrów. Przede mną pojazd około 150 metrów. Nagle widzę, jakby ten pojazd chciał skręcić w lewo (był jakiś dom), myślę pewno skręca na posesję ale nie... pojazd zatrzymał się w poprzek drogi. No to myślę, może będzie zawracał, zwalniam... pojazd dalej stoi w poprzek drogi, zwalniam... dojeżdżam i co się okazało. Kierowca prawym kołem zjechał z jezdni, załapał śnieg i prawdopodobnie odbił gwałtownie kierownicą w lewo, samochód skręcił o 90 stopni i uderzył czołowo w wielką zaspę śniegu i lodu. (5 metrów wcześniej był odgarnięty dojazd do posesji).

I teraz pojawia się pytanie, co robić? Pomagać, orientować się co się stało? A jak potem facet zezna, że np. chciałem go wyprzedzać, albo wisiałem mu na zderzaku, albo wymyśli inna historyjkę?

Wiem, wiem, można sobie kupić rejestrator (i chyba wcześniej czy później kupie takie cacko), ale niemniej ryzyko jest.

Co o tym myślicie?
Cyberix
 
Posty: 2071
Dołączył(a): poniedziałek 22 lutego 2010, 19:49

Re: Czy niewinny może być winny kolizji?

Postprzez maryann » poniedziałek 20 grudnia 2010, 12:27

Albo taki cwaniak ma kilku świadków i może Cie oskarżyć o cokolwiek(nawet o gwałt!) i taki nasz pech że zostaniemy wrobieni nawet śpiąc pod własną kołderką. Cóż, trzeba się bronić. Łatwiej, jeśli jest słowo przeciw słowu i nie ma śladów; poza zepsuciem nerwów niczego nie osiągnie.
falsum in uno falsum in toto
Avatar użytkownika
maryann
 
Posty: 3359
Dołączył(a): czwartek 22 lipca 2010, 09:38
Lokalizacja: Czechy k. Krakowa

Re: Czy niewinny może być winny kolizji?

Postprzez mk61 » poniedziałek 20 grudnia 2010, 12:32

Przede wszystkim domniemanie niewinności. Raczej wątpię, aby udowodnił Ci on winę samymi słowami.
Poza tym, między innymi z tego względu należy dbać o prawidłowe ustawienie świateł. Jeśli sprawa zaszłaby dalej, Twój pojazd mógłby być skierowany na badania techniczne pod kątem prawidłowego ustawienia świateł i wtedy "ktoś" by ocenił, czy to mogłoby wpłynąć na kolizję/wypadek, czy nie.
Jeszcze, gdyby polska mentalność byłaby troszeczkę poważniejsza, miałbyś bardzo duże szanse na potwierdzenie swoich słów przez świadków, jak w opisanym przez Ciebie przykładzie. Ale z tymi świadkami to bywa różnie. Ludziom łatwiej przejechać obok i skomentować "patrz, debil jeździć nie potrafi".

Maryann, gwałt to akurat nietrafiony przykład, bo i ofiara i podejrzany byliby przebadani pod kątem jakiegokolwiek związku/kontaktu. No chyba, że "ofiarą" byłaby żona, to trzeba się nad tym zastanawiać przed ślubem/rozpoczęciem związku. ;)
Pozdrawiam. Marcin.
All Rights Reserved. Ÿ
Nobody is perfect. I am nobody.
rusel napisał(a):realne to jest skur-wy-syństwo żeby wymagać od kogoś więcej niż wymaga się od siebie.
Avatar użytkownika
mk61
 
Posty: 2850
Dołączył(a): środa 09 kwietnia 2008, 14:09
Lokalizacja: Gdziekolwiek

Re: Czy niewinny może być winny kolizji?

Postprzez scorpio44 » sobota 25 grudnia 2010, 23:32

Cyberix napisał(a):I teraz pojawia się pytanie, co robić? Pomagać, orientować się co się stało? A jak potem facet zezna, że np. chciałem go wyprzedzać, albo wisiałem mu na zderzaku, albo wymyśli inna historyjkę?

Powiem Ci tak... Z jednej strony, jak będziesz miał pecha, zawsze możesz trafić na czuba, który będzie chciał Cię wrobić w coś, co Ci się nawet nie śniło (potwierdza to chociażby sytuacja Twoich znajomych, którą tu opisałeś). Ale zakładanie, że lepiej nie pomagać na drodze gościowi w tego typu sytuacji, bo ten ktoś może się potem okazać czubem i w coś Cię wrobi, to trochę tak, jakby np. nie pomóc sąsiadce wnieść siatek na 4 piętro, bo teoretycznie istnieje możliwość, że po wniesieniu ich nie powie Ci "dziękuję", ale wyciągnie rewolwer i Cię za to zastrzeli. :D Porównanie trochę przerysowane, ale ten sam rodzaj myślenia. Ja mimo wszystko pomyślałbym wtedy przede wszystkim o tym, że mógłbym być na jego miejscu i liczyć na to, że ktoś mi pomoże.
scorpio44
 
Posty: 6964
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:54
Lokalizacja: Elbląg

Re: Czy niewinny może być winny kolizji?

Postprzez BOReK » niedziela 26 grudnia 2010, 22:45

Jak kiedys rzekł Górski - jak ktoś ma pecha, to i w dupie palec złamie. Po prostu zawsze miej zimną krew i zdrowy rozsądek na podorędziu, a jakoś wybrniesz z szamba.

Co do sprawdzania stanu technicznego to ciekawe jak zbadają kąt ustawienia świateł po dłuższym czasie od zdarzenia. W międzyczasie właściciel mógł być na regulacji, mógł w ogóle wymienić żarówki albo całe lampy. Mógł też objąć drzewo i wtedy nie będzie w ogóle czego badać, a bez dowodów nie ma winy. ;)
Avatar użytkownika
BOReK
 
Posty: 3051
Dołączył(a): niedziela 25 lutego 2007, 13:02


Powrót do Sytuacje na drodze

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 64 gości