przez Hml » piątek 07 września 2007, 14:45
07.09.2007 TEORIA zdana 0 błędów, Egzamin praktyczny OBLANE!!
godzina 7:50 czekam w poczekalni na egzamin z 50 grupką, byli tam egzaminatorzy którzy zabijali samym wzrokiem, była babka która w ciągu pół godziny oblała 4 godziny na placu, pobiła swój życiowy rekord brawo!!
godzina 8:50 zostaje wywołany
Trafił mi się egzaminator, z 50-60 lat w okularach, nie będę mówić jak się nazywa. Już w holu zaczął wydawać się miły. Wsiadłem do auta (myślałem że szczęśliwym o numerze 6) W tym czasie kropiło, ale nie było jeszcze najgorzej. Godzina 8:55 podnosimy maskę pokazałem wszystko jak należy, spyttał się mnie (czego się nie spodziewałem) jak się sprawdza poziom oleju w silniku i w ukladzie wspomagania kierownicy. Wszystko w porządku, światła również. Wsiadam do autka (lusterka elektryczne się okazują) W tym czasie gdy ustawiałem lusterka z drobnego deszczu stało się OBERWANIE CHMURY. Dobra nie ważne przetarłem wszystkie szyby, wykonuje łuk, pada niesamowicie pierwsza jazda do przodu na łuku bez zastrzeżeń zaczynam cofać na łuku coraz większy deszcz pada nic nie widać, krzywo najechałem na linie ale nie przekroczyłem. Każe powtarzać jeszcze raz, ok powtarzam z ponownym cofaniem nie reaguje na siebie samego, noga zaczyna mi się sama kołysać z nerwów na sprzęgle, ale wykonałem ten łuk prawidłowo. Następnie egzaminator cały zlany z parasolką wsiada do auta i mam wykonać ruszanie na wzniesieniu. Nie miałem z tym żadnych problemów. Godzina 9:02 wyjeżdżam na miasto.
Przy wyjeździe zatrzymuje się /znak stop/ i egzaminator chciał jechać w stronę Centrum w lewo, ale był niesamowity korek i kazał jechać w prawo. Jedziemy w prawo, jadę 50km/h bo tak pada, że mało co widać i chlapie. Przy M1 egzaminator wydaje komendę "proszę skręcić w lewo na rondzie". Zmieniłem pas na lewy i skręcam w lewo. Wszystko ok, korek niesamowity, ale udało się bez problemu. Następnie jedziemy koło M1 i pod M1 za przystankiem w stronę PLAZY na moim pasie stoi piękny WARBURG z przyczepką, musiałem go ominąć a na lewym pasie niesamowity korek. Udało się bez problemu, następnie po ominięciu na prawy pas. Na Plazie prosto w stronę Dąbia, przed dąbiem każe skręcać w prawo. Wjeżdżamy w osiedle i prosi zaparkować prostopadle przodem, zaparkowalem w miarę dobrze (przyczepił się, że nie na środku tylko bliżej lewego niż prawego auta, ale ok drzwi bez problemu otwierają się, następnie wyjeżdżamy i jedziemy przez przejazd kolejowy ze stopem, skręt w prawo, skręt w lewo i tam na drodzę wewnetrznej przed PLAZĄ egzaminator prosi o wykonanie "Zawracania na 3". Wykonane bdb, następnie na skrzyżowaniu skręcamy ponownie w lewo, ustępuje wszystkim pierszeństwa Później znowu skręcam w lewo w uliczkę osiedlową, później w prawo na Dąbie w osiedle, następnie przez jednokierunkową i w lewo za pętlą DĄBIE, tam nakaz jazdy w prawo, oczywiście daje kierunkowskaz zielona strzałka próbuje się właczyć do ruchu, nie da rady za bardzo bo dwa pasy całkowicie zajęte przez kochane autka, egzaminator zaczyna podnosić głos, że mam wjechać na wysepkę oddzielną koło pętli i z tamtąd mam się włączyć i w ogóle mam się słuchać jego wszystkich zaleceń. No pomyślałem ok, włączam się do ruchu włączylem się na prawy pas. Następnie słysze komendę "Zawracamy na następnym skrzyżowaniu" a później skręcamy w prawo w stronę OŚRODKA, już się ucieszyłem ale nadal nie mogłem się rozluźnić. Byłem ogromnie skupiony. Dobra stoje na skrzyżowaniu za Dąbiem i za mostem mam zawracać, czyli wybieram lewy pas, no i problem bo na LEWYM PASIE jest olbrzymi korek, ale dobra przejechałem skrzyżowanie i próbuje włączyć się na lewy pas gdzie jest olbrzymi korek, ale widzę w lewym lusterku że auto zwolniło i ewidetnie chcę mnie wpuścić, ja z włączonym już wcześniej kierunkowskazem jadę na lewy pas. NA CO BURAK W SAMOCHODZIE KTÓRY WCZEŚNIEJ CHCIAŁ MNIE WPUŚCIĆ GWAŁTOWNIE PRZYSPIESZYŁ ZAUWAŻYŁEM TO ALE BYŁO JUŻ ZA PÓŹNO I PO HAMULCACH. Widział, że jest korek, widział że TO EGZAMIN specjalnie mi przyspieszył. Egzaminator wydarł się na całe auto. Zmieniłem już ten pas, na co wszyscy zaczęli trąbić już wcześniej jak stałem i się egzaminator darł. Dobra jadę dalej, ale wiem że to już PO ZAWODACH i na pewno NIE ZDAŁEM. Jedziemy jedziemy i zawracam na tej agrafce na Al. Pokoju, następnie wjeżdżam na pas bezkolizyjny i opuszczam lewy pas stopniowo na prawy i jeszcze raz na prawy. Egzaminator popatrzył się na mnie i powiedział donośle "No widzi Pan dalo się to wykonać normalnie" lub "Kto Pana wcześniej uczył zmiany pasa..." i takie doły, Następnie skręcam w prawo na ten most gdzie w pobliżu jest GALERIA KAZIMIERZ, no i pod salonem dokładnie przed tym mostem mówi "proszę się tu zatrzymać". Wiedziałem już o co chodzi od dawna, egzaminator był taki zły, że mało by mnie nie pobił wzrokiem i swoją miną. Przesiadamy się. Za mostem egzaminator skręca w lewo tak jak miałem jechać i prosto na Koszykarską.
No niestety brakło mi przede wszystkim, szczęścia, pogody, i jeszcze raz szczęścia. Była godzina 9 39 jak pożegnałem się z szansą na prawo jazdy czyli już kierowałem się w stronę OŚRODKA. Pech to Pech. Trudno.
Pod ośrodkiem egzamiinator powiedział mi, że bdb jeżdże i on nie wie jak mogłem tego nie zdać,powiedział też że chętnie by mi go zaliczył, ale wskazał ręką na kamery i już wiedziałem o co chodzi (zaliczył by mi go jakby nie było kamer) bo wie że dobrze jeździ, tak mi dał do zrozumienia. W TEJ O TO PIĘKNEJ POGODZIE NA 35 OSOBOWĄ GRUPĘ W TYM DESZCZU ZDAŁA TYLKO JEDNA OSOBA.
Na kartce od egzaminatora dostałem same PPPPPP i 2 N ( wymuszenie pierszeństwa interwencja egzaminatora i egzamin przerwany, zagrożenie ruchu itp z tym jednym manewrem związanym)
Następny egzamin mam za ponad miesiąc (12 października) i znowu zacznie się od nowa, nerwy stres i w cholere pieniędzy na jazdy (8 godzin znowu dokupuje).
PECH TO PECH, życze innym żeby dzisiaj zdali
7 maj 07 - 12 lipiec 07 Cały Kurs
7 wrzesień 07 - (T+ P-)
12 październik 07 - P+