Zdawałam 26.10. Co prawda za trzecim razem, ale za to za pierwszym razem na mieście (dwa razy nie wyjechałam na miasto z powodu łuku). Po zaliczonym placu (uff) pojechałam na miasto z sympatycznym egzaminatorem. Podczas egzaminu był pełen profesjnalizm. Żadnego pokrzykiwania, żadnych pretensji, cisza i spokój. Co prawda nerwy były, noga lekko latała na sprzęgle
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
ale atmosfera była bardzo dobra.
To był piątek, w mieście korek masakryczny, wyjechałam ok 16h od razu na słynną górkę. Przede mną sznur ciężarówek. Mój instruktor z OSK poradził mi, żeby wjeżdżać na nią wolno z zachowaniem odstępu żeby jak najmniej się zatrzymywać i nie męczyć się z ruszaniem. Dojechałam szczęśliwie do ronda, przepuściłam przy okazji pieszych i...zgasł mi samochód...Pozbierałam się i wjechałam na rondo, kierunek Ostrołęka. A potem jak to na egzaminie: proszę w prawo, proszę w lewo, proszę zawrócić, proszę zatrzymać się w miejscu wyznaczonym, proszę zaparkować, proszę zawrócić wykorzystując bramę itd, itp. Nie wiem jak to zrobiłam, ale jechałam jak w transie. Zwracałam na wszystko uwagę, miałam wyostrzony umysł, zero rozkojarzenia. Jednak człowiek jak musi, to potrafi się skupić
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Na koniec, na rondzie jakiś baran próbował wymusić pierwszeństwo, ale egzaminator zareagował błyskawicznie, uspokoił, no i widząc moje rozedrganie podpowiedział w którą stronę zjechać z ronda. Potem już z górki w korku do WORDU, po drodze jeszcze zostałam przepuszczona ale powiedziałam, ze "Pan ma pierwszeństwo, ale mnie puszcza, więc korzystam i dojechałam na miejsce. Zdałam, dostałam upragnioną karteczkę "wynik Pozytywny". Na końcu Pan egzaminator uśmiechnął się i zapytała "i po co było się tak denerwować"
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)