przez eva3 » sobota 06 marca 2010, 17:27
Witam serdecznie wszystkich forumowiczów :) Więc i ja od wczoraj należe do grona tych szczęśliwych, którzy egzamin prawa jazdy juz maja za sobą:) Zdałam za 4 razem. Teoria - 0 błędów. Co do praktyki. Pierwsze 2 - nie zrobilam łuk. Teraz mogę tylko wszystkim powiedzieć - nie uczcie się w ten sposób, że przy którejś tam wtyczce trzeba zrobić obrót kierownicą i.t.d. Naprawdę to trzeba nauczyć sie na wyczucie. Wiadomo, że łuk w ośroku jest taki sam jak w ośrodkach szkolenia, ale wg mnie te tyczki naprawdę mogą być trochę inaczej ustawione. Egzaminatorzy nie chodza z linijką w ręku ustawiając pachołki. Ja np. wczoraj trzeci słupek miałam tak blisko drugiego, jak nigdy dotąd, ale już na tyle potrafiłam ten łuk wyczuć, że go zrobiłam przy pierwszej próbie.
Trzeci raz nie zdałam na mieście. Niestety nie znam tak dobrze Kraków, by opisać dokładnie trasę :( Stres miałam tak ogromny, że trzęsłam się, jak galareta, dziwiłam się, że jednak jeszcze myślę i widzę znaki :) Wszystko szło dobrze do momentu, kiedy egzaminator na rondzie ze światłami zapytał się, dlaczego nie włączyłam z powrotem kierunkowskaz (na rondzie trzeba było wykonać zawracanie). Zastresowałam się jeszcze bardziej. Potem było polecenie egzaminatora: "Na najbliższym skrzyżowaniu w prawo". Więc jadę i widzę taki kawałek przed sobą znak pionowy, który informuje o pasach ruchu, już patrzę, jak mam się ustawiać, a ty nagle: "Czemu pani nie skręciła w prawo?" Czyli nie zauważyłam najblizszego skrzyżowania... W tym momencie czułam, że już jestem tak spanikowana, że za niedługo zrobię coś bardzo głupiego. I zrobiłam. Jedziemy, i znowu polecenie: "Na najbliższym skrzyżowaniu w prawo". Tak intensywnie szukałam tego skrzyżowania, ale i tak trochę za póżno zauważyłam :) No i zrobiłam ten skręt "przepięknie", z 3 biegiem, w stresie pomiliłam pedal gazu z hamulcem.... Zostawiam to bez komentarza... Po tym pięknym skręcie zachamowałam i czekałam na wyrok :) Egzaminator zapytał: "Czy pani w ogóle panuje nad samochodem?" Na co ja :"W tej chwili to nie. Wiem, że muszałam przychamować, zredukawać bieg, ale tego nie zrobiłam, nie będę tłumaczyć, dlaczego." Już myślałam, że to koniec, ale okazało się, że jeszcze nie :) Na osiedłu zrobiłam zawracanie z użyciem biegu wstecznego i parkowanie prostopadłe po lewej stronie. Wyjechaliśmy z osiedla i polecenie egzaminatora: "Będzie skrzyżowanie ze światłami, na tym skrzyżowaniu zawracamy". Były tam 3 pasy w jednym kierunku, a ja nagle zaczynałam zastanawiać się, czy napewno juz mogę zacząć zmieniać pasy skoro świateł jeszcze nie widać... I za swoją głupotę zapłaciłam - egzamin został przerwany za próbę wymuszenia pierwszeństwa. Egzaminator po zamianie miejscami podsumował, że przez swoją jazdę skróciłam mu życie o 3 lata :D To chyba miał być żart, mam nadzieję, bo mój instruktor w takim razie już powinien nie żyć :D Ale ogólnie egzaminator był ok, nie czułam, że za każdą cenę chce mnie "oblać", wręcz odwrotnie.
No a wczoraj był mój wielki dzień. Egzamin miałam o godz. 20.00. Póżna godzina, ale w końcu okazało się, że przez to wszystko było o wiele bardziej proste, bo już mały ruch. Egzaminator bardzo, bardzo sympatyczny, choć wystraszył mnie trochę tym, że z ośrodka wyjechaliśmy w to słynne LEWO. Ale w końcu okazało się, że trasa była jak dla mnie to wręcz banalna. Przed egzaminem wypiłam melisę i zjadłam baton z orzechami, więc już było lepiej, jeśli chodzi o stres :) I egzaminator też bardzo pomagał, bardzo mu za to dziękuję i każdemu takiego egzaminatora życzę. Czasu od czasu usłyszałam: "ten manewr wykonany prawidłowo", lub "Proszę się nie denerwować, to jeszcze nie był błąd". Tak było w miejscu, kiedy w najbliższym mozliwym miejscu miałam zawrócić (przełączka), a tak bardzo bałam się wymuszić pierwszeństwo, że nie zdążyłam zmienić pas. Parkowanie najłatwiejsze - skoszne, ponieważ nie było miejsca na prostopadłe :) Ale w pewnym momencie jednak znowu u mnie zaciemnienie umysłu nastąpiło :) Widzę przed sobą znak "nakaz jazdy w prawo", więc wszystko jasne, a ja nagle zaczynam zastanawiać się, czy ten znak napewno dotyczy mnie
:oops: Ale w końcu stwierdziłam, że raczej tak :) Kiedy już dojeździaliśmy do ośrodka, myślałam, że chyba coś bylo nie tak, bo zbyt łatwo wszystko poszło. Ale wynik jak najbardzie pozytywny :D I usłyszałam, że ze mną to by się nie bał jeździć :D Zwrócił tylko uwagę, abym bardziej odważnie podchodziła do zmiany pasów ruchu, na co odpowiedziałam, że to przecież wiadomo, dlaczego człowiek tak na egzaminie uważa :) No i zwrócił uwagę, że zauważyl u mnie tendencję do szybkiej jazdy, że radzi jednak bardziej uważać. A ja tylko chciałam pokazać, że umiem korzystać też z 4 biegu, warunki były tym razem do tego idealne :)
Przepraszam, że tak obszernie wszystko opisałam, ale może komuś się przyda. Co najważniejsze - chce powiedzieć, że w egzaminatorzy są jak najbardziej ludzcy, przynajmnie ci wszyscy z którymi ja miałam do czynienia, a było ich 4.
Życzę wszystkim zdającym powodzenia.
ewa