9.11.2010r
Godz: 11-11.49
WORD Bemowo
Ogólnie 7 raz, Bemowo 2 raz
Witam wszystkich.
Trafiłem na to forum stosunkowo nie dawno, kiedy szukałem testów przed egzaminem.
Po 7- pozytywnym podejściu stwierdziłem że wy mi pomogliście to teraz pora się odwdzięczyć:)
Swoją przygodę z prawem jazdy zacząłem z przeszło rok temu w październiku, jako wiedzący tyle o samochodach co potrafiłem rozpoznawać marki aut, poszedłem do najbliższej szkoły i się zapisałem;)
Mieszkam 40 km pod Warszawą a dokładnie w Otwocku- to tutaj zacząłem równolegle z młodszym o 2 lata bratem swój kurs i przygotowanie do najbardziej stresującego egzaminu w życiu:D Pierwsze 21 godzin jeździłem po ulicach mojego miasta ucząc się podstawowych rzeczy tzn. Jak opanować sztukę prowadzenia i obsługi auta (to był błąd).
Na ostatnie 15 godzin (dokupiłem dodatkowe jazdy) pojechałem do Warszawy, miejsce docelowe Odlewnicza. Już po pierwszych 4 godzinach nie ogarniałem tego wszystkiego a na następnych jazdach miałem już jechać zapisać się na egzamin:/
Tak uczyniłem, oczywiście egzamin łączony, teoria bezbłędnie- wyszedłem jako pierwszy z sali i myślę sobie nie taki straszny ten egzamin jak wszyscy go opisują.
Po około h czekania, w końcu nadeszła moja kolej: placyk- super i wyjazd na miasto, jeździłem około 40-45 minut, na początku podchodziłem na luzie ale z każdą minutą atmosfera robiła się coraz gęstsza w dodatku jeździł ze mną egzaminator i obserwator uczący się. Raz na samym początku egzaminu nie zatrzymałem się na skrzyżowaniu a delikatnie podtaczałem się żeby zobaczyć czy coś nie jedzie bez wyraźnego zasygnalizowania zatrzymania- oczywiście słyszę manewr wykonany nieprawidłowo. No to myślę "skup się" i tak wyjeździłem te 40 minut aż nie zabrał mnie na skrzyżowanie dokładnie takie samo tyle że gdzie indziej- no i była lipa...
Kolejne 4 podejścia to był koszmar- oblewałem na głupotach (wyjazd z WORDU, raz łuk- potrącenie pachołka bo za szybko jechałem itd..) W tym czasie mój brat, który jeździł przez 1,5 roku bez prawa jazdy (otrzymując przy tym 3 mandaty w wysokości 500zł za kierowanie samochodem bez uprawnień:)) też podchodził do egzaminów.
W jego przypadku udało się zdać za 4 razem ale nie to jest dziwne- tylko kiedy śłyszy się od człowieka, który jeździ bez prawka jak stary kierowca że on nie zda tego niegdy i nie umie jeździć. Dzięki wsparciu bliskich zdał, był to już kwiecień, a mi to szło coraz gorzej jakbym się cofał w tej całej nauce. Zdesperowany całą sytuacją i ciągłymi kosztami: zaświadczenia, dodatkowe jazdy i zapisy na kolejne egzaminy... Zadzwoniłem do mojego przyjaciela, jego siostra też miała problem ze zdaniem- dostałem wtedy numer do Mariana z Imoli- po jazdach z nim jeszcze dwa razy podchodziłem i nic... ale za to był postęp w jeździe (jak jeździłem z nim to był pełen luzik, tylko wsiadałem do egzaminacyjnej toyoty non stop słyszałem że za mało dynamicznie jeżdżę i żeby cały egzamin ze mną wyjeździć to trzeba poświęcić 1,5h od egzaminatorów:/). Wkurzony przeniosłem papiery na Bemowo tam podchodziłem raz i na mieście niestety wymijałem na skrzyżowaniu...
Odpuściłem ...
Po wakacjach, czułem że muszę do tego wrócić bo później będzie jeszcze gorzej.
W połowie października zadzwoniłem do szkoły jazdy Elka i wziąłem 10 godzin. Już na pierwszych jazdach zaskoczył mnie Pan Zbigniew ( o nim i szkole w temacie Oceń OSK) czułem się jakbym jechał z egzaminatorem dosłownie nie rozmawialiśmy, po prostu jechałem a on ziewał:D Nie obyło się bez błędów oczywiście ale jego głównym zajęciem było zwracanie mi uwagi że nie tak się kręci kierownicą....
Na następnych jazdach jeździłem z młodszym Łukaszem i on wszystko tłumaczył (tak sobie pomyślałem że dobry jest taki mix instruktorów).
Przed egzaminem tzn 9.11.10r miałem jeszcze 2 h wiec spokojnie sobie je wyjeździłem.
Egzamin miałem o 9 ponieważ był łączony musiałem jeszcze raz zaliczyć teorię.
Po zaliczeniu teorii i upływie 1,5h zostałem wywołany na egazmin- egzaminatorzy tego dnia byłi chyba z radarowej bo nie kojarzyłem ich z odlewniczej ani z bemowa.
Wyszedł starszy gostek Pan Marek K. i powiedział "To co Panie Łukaszu idziemy zdawać?" a ja na to "Nie ma innej opcji":p.
Na łuku mi zgasł a później już się pilnowałem ze sprzęgłem bo na jazdach wysoko mi łapało a tutaj nisko.
Wyjechaliśmy na miasto z ośrodka w lewo później w lewo, minęliśmy cerfur i tam na skrzyżowaniu w prawo, później w lewo w osiedla, kilka skrzyżowań głownie lewoskręty: jednokierunkowa, skrzyżowania ze zmiennym pierszeństwem i w prawo.Patrze na czas 11.23 i sobie myślę o kurr ile jeszcze, zraz mu tu zejdę ze stresu:D Później gdzieś przez tory tramwajowe, i parkowanie prostopadłe następnie zawracanie w bramie zakładu (obok stare garaże pomalowane sprayami) i na rondo zawracanie (to z wiaduktem).
W międzyczasie miałem problem z wrzucanie m 3-go biegu poprostu wchodziła mi jedynka mieli nowe yariski i nerwy zrobiły swoje. Pan Marek powiedział żebym się zatrzymał za samochodem na osiedlu (no to już myślę po ptakach) a tu pokazał mi jak wrzucać prawidłowo 3-ci bieg co miało podwójne dno, chciał sprawdzić czy umiem włączać się do ruchu, później widziałem że patrzył jak piesi zbliżają się do skrzyżowania i kazał mi skręcić w prawo, chciał zobaczyć czy ustąpie im pierszeństwa. Jedyny poważniejszy błąd miałem kiedy miałem zielone na skrzyżowaniu lewoskręt a tu z prawej zbliża się szybko jakaś corsa i się zatrzymałem (nie chciałem wymusić pierszeństwa przejazdu) no to usłyszałem że manewr na skrzyżowaniu o ruchu kierowanym wykonany nieprawidłowo:/
Po jakiś 10 minutach 11.45 znów lewoskręt na powstańców śląskich i do ośrodka:D
Pan Marek Kazał mi się wytłumaczyć dlaczego nie pojechałem przecież miałem zielone ja mu na to że zasada ograniczonego zaufania...
Wynik egzaminu pozytywny.....w końcu to był mój 7 raz.....
Jeżeli chcecie rady to znajdziecie je na forum ja dodam od siebie że:
- nie zaczynać kursu w małym mieście najlepiej jeździć od początku tam gdzie się zdaje
-nie dawać za wygraną uparcie próbować podchodzić do kolejnych egzaminów
- nie panikować, uświadomić sobie że stres jest ale nie dopuścić do tego żeby nas zjadł
- pomyśleć że ktoś znajomy jedzie na miejscu egzaminatora (mi pomogło)
- podjeść do tego na luzie- świat się nie kończy
- oceniać przytomnie sytuację na drodze i analizować swój ruch przed tym jak go zrobisz, musisz być pewien że zakręt czy zawracanie wykonasz prawidłowo
- nie próbować gadać z egzaminatorem to nie kolega
- dokładnie się oglądać na przejściach dla pieszych i ścieżkach rowerowych.
- jedynych słów jakich możesz użyć na egzaminie to : dobrze, oczywiście, rozumiem i zadać pytanie do upewnienia się jeżeli czegoś nie wiemy
-Sprawiać żeby egzaminator się nudził i podpatrywać go jak ci się stara umilić jazdę przez fundowanie kolejnych skrzyżowań:)
Sory że tak długo, to forum bardzo mi pomogło i myślę żę mój masakrycznie długi post komuś pomógł. Dzięki i będę was odzwiedzał:)