WORD Warszawa - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez Emilka3041 » niedziela 14 marca 2010, 12:58

PODEJŚCIE TRZECIE WYNIK POZYTYWNY!

Zdałam wczoraj, na Powstańców Śląskich za trzecim razem, jeździłam godzinkę. Czytając to forum wyciągnęłam z niego wiele cennych rad i jestem zobowiązana napisać o moim egzaminie. Zdawałam w sobotę rano godz.7:00, jest to wyśmienita godzina mały ruch, nie ma pieszych.
Postaram się troszkę opisać jak przebiegały moje egzaminy. Mój pierwszy egzamin 19 lutego teoria zdana zero błędów, praktyczny zakończył się na górce. Na kursie jeździłam na toyocie 5-biegowej gdzie sprzęgło brało nisko, a tu na egzaminie w 6-biegowej wysoko i zonk zgasł mi dwa razy i to koniec mojego egzaminu :evil: .
Przed drugim podejściem wzięłam sporo jazd doszkalających na toyocie 6-biegowej w Auto Jeździe na Bemowie, jeździłam z Marcinem i to był strzał w dziesiątkę bo nauczył mnie bardzo dużo, bardzo dużo tłumaczył, szkoła mieści się blisko Wordu a więc dobrze znają trasy egzaminacyjne. Ale do rzeczy na drugim egzaminie jeździłam prawie godzinkę i Pan Sławomir szukał na mnie haka, i brzydko mnie podpuszczał np. było ograniczenie a on
- miła Pani czy będziemy jeździć dzisiaj szybciej?
- A ja mu na to tak oczywiście ale nie tu, tu musimy jechać zgodnie z przepisami mamy ograniczenie do 30, :)
- a on yhhy
- Na strzałce do skrętu w prawo (a wiedziałam że zaraz zgaśnie), dlaczego nie jedziemy dlaczego stoimy?
- A ja spoglądam na sygnalizator uff zgasła i mu na to bo mamy czerwone, :D a on yhhy.
A trasę miałam taką może się komuś przyda z Wordu w lewo i prosto potem w Osmańczyka, tam zawracanie z wykorzystaniem wjazdu w osiedlową uliczkę, potem w lewo w Piastów Śląskich, potem w prawo w Powstańców Śląskich, potem w prawo w Kochanowskiego tam parkowanie, potem w lewo w Rudnickiego, w prawo w Broniewskiego na rondzie zawracanie, potem w prawo i w lewo w jednokierunkową w Magiera, skręt w lewo i prosto Rudnickiego do Maczka. Myślałam że już do Wordu a tu mój Pan S. mówi w lewo a ja szok patrzę jeżdżę już 55 minut a on mnie dalej testuje. I tu na tym skrzyżowaniu poległam przez „L”, stała do skrętu w lewo za nią mały peugot i ja mam zielone światło jedzie „L”, peugot i ja ruszam wjeżdżamy na skrzyżowanie a „L” gaśnie samochód i stoi pan z peugota trąbi stresuje kursanta z „L” a on nie odpala, a ja już czuje że właśnie tu oblałam :evil: patrzę na mojego Pana S. a on uśmiechnięty bo wie że to koniec, i tak zapala się czerwone światło, Pan S. wydziera się na mnie po co tu wjechałam, a ja skąd miałam wiedzieć że auto „L” zgaśnie, jak by nie zgasło to bym przejechała ale Pan S. powiedział że takie rzeczy się przewiduje, darł się na mnie ale ja w końcu zaczęłam się na niego drzeć że mnie dekoncentruje i wróżką nie jestem!
Przesiedliśmy się dojechaliśmy do Wordu a Pan S. widać jak był usatysfakcjonowany.
Ale miałam to w nosie poszłam zapłaciłam za trzeci egzamin i postanowiłam zdawać w sobotę. Pytam nie miłą panią w Wordzie bo tam takie są :wink: o wolny termin w sobotę rano na co ona mi wyniosłym tonem 13 marca o 7 rano, a więc do przesądnych nie należę biorę 13.
Przed egzaminem biorę 6 dodatkowych jazd z Marcinem, nerwy przed egzaminem pokazały swoje że już nawet głupoty robiłam na jazdach ale odpuściłam sobie i stwierdziłam że co ma być to będzie.
Wstałam 13 bardzo rano bo o 5:00 nie mogłam w nocy spać, patrzę przez okno pochmurnie, deszcz pada płakać się chce ale ja śniadanko, i do Wordu jadę. Byłam tam już o 6:45 nerwy jeszcze większe niż przed drugim egzaminem. Godzina 7:00 sygnał i Pan nie miłym głosem wyczytał na pierwszy ogień mnie, a ja już nerwy, nogi z waty i myślę o rany co to za gbur, już mam po egzaminie :(
Po chwili wychodzi Pan R. (imię) po 40 idziemy na plac Pan R. poleciał po auto bo jako pierwsza wyszłam na plac, wsiedliśmy do auta włączył kamerę cały ceremoniał, i jazda pod maskę miałam płyn w chłodnicy i światła drogowe, ale ja z tych nerwów miałam zaćmienie i brałam się za płyn do spryskiwaczy :roll: a Pan R. no tak tu jest płyn do spryskiwaczy a płyn do chłodnicy gdzie jest i się śmieje a ja w szoku ooo :oops: a tu, no i dobra tak mnie stres załatwił, potem drogowe i na łuk. Łuk poszedł bezbłędnie, górka też. Wyjeżdżamy z Wordu w lewo i prosto w Piastów Śląskich. Trzeba pamiętać o zajęciu odpowiedniego pasa prawy! Osmańczyka potem skręt w lewo do Obrońców Tobruku i tu należy pamiętać ograniczenie do 30 a ja jechałam 36 :shock: miły Pan R. uśmiecha się do mnie i mówi uwaga na radary, a ja załapałam o rany noga z gazu, już nerwy większe bo błąd, skręt w Powązkowską i tam rozpędzenie do 50 i zatrzymanie, następnie zawracanie kazał mi sobie wybrać sposób był wjazd ale ja wybrałam na trzy miałam pusto mały ruch super ale nerwy nie odpuszczały mnie.
Potem skręt w prawo w Maczka i przez rondo prosto Powązkowską, i tam zawracanie Pan R. mówi mi że to zadanie musimy powtórzyć bo jest wykonane źle, a więc ja nerwy jeszcze większe i myślę co ja zrobiłam źle ale teraz już wiem że wyłączył mi się kierunkowskaz i go nie poprawiłam z powrotem komęda pada na najbliższym skrzyżowaniu z sygnalizacją w lewo, a więc ja na pas lewy światło zielone pusto zjeżdżam na prawy pas i jadę Prymasa Tysiąclecia i tam uwaga! Jest przebudowa drogi zmiana reorganizacja pasów na żółto i znak STOP a przed nim linia żółta, trzeba tam się zatrzymać przed znakiem STOP a dopiero zmieniać pas na lewy, i ja tak zrobiłam dzień przed egzaminem jechałam tędy z moim instruktoremJ a więc byłam pewna że tu sobie poradzę, acha i ograniczenie do 40 a więc noga z gazu, z górki łatwo przekroczyć a ja już raz przekroczyłam prędkość i miałam się na baczności ale dalej, skręt w prawo w Górczewską o rany zrobiłam to na trzecim biegu załapałam i myślę boże już po mnie patrzę na miłego Pana R. czy on o tym wie ale on się do mnie uśmiecha i ja wiem że on wie :oops: . I sobie myślę to już mój trzeci błąd nerwy, nerwy chyba zwariuje skręcamy w prawo w Księcia Janusza tam uwaga na równorzędne jest ich tam chyba z 5, ale my skręcamy w prawo w Astronomów i to jest jednokierunkowa, potem skręt w lewo patrzę zakaz wjazdu o to jadę dalej, druga ulica do skrętu patrzę i mówię nie mogę tu skręcić zakaz i nagle boże mi rozum odjęło z tych nerwów dałam kierunek i skręcam, to był zakaz parkowania i sobie myślę on mi tego nie wybaczy :evil: . Dojeżdżamy z powrotem do Księcia Janusza i w lewo a tu stoi po prawej pani żółtą pandą i mi ustępuje mruga światłami a ja taka głupia myślę sobie ona ma pierwszeństwo nie mogę ale pojechałam a Pan R. pyta mnie kto tutaj miał pierwszeństwo? a ja o boże tak wiem ona to był mój błąd! Nie ulegajcie ludziom! To był mój błąd! bo pojechałam. Dojeżdżamy do końca Księcia Janusz przy Górczewskiej tu zawracam już z kierunkiem, jedziemy Księcia Janusza zwalniam na równorzędnych jadę prosto przejeżdżając skrzyżowanie z Obozową i tam pod górkę, potem Księcia Bolesława rondko, wiem że zbliżam się do Wordu uff ale myślę sobie on mi tych błędów nie wybaczy, a przede wszystkim z tą babą z pandy mam pewnie egzamin przegrany. Ale wracamy Osmańczyka, Piastów i wiem że nie parkowałam i sobie myślę pewnie egzamin już negatyw, bo nie parkowałam ale jedziemy koło zjazdu do Wordu a Pan R. nie każe mi skręcać do Wordu a więc cieszę się pojawiło się światełko mam szanse :D . Każe mi skręcać w lewo w osiedle pod bloki, a właśnie tam w piątek mordował mnie mój instruktor parkowaniem, jak wjeżdżać w ciasne miejsca, uczył mnie jak pracować sprzęgłem przy parkowaniu. Wszystko zajęte było ale jest jedno miejsce bardzo ciasne włosy mi się zjeżyły i sobie myślę tu nie każe mi wjechać o nie, a on o tu właśnie na to miejsce wskazał, a ja sobie pomyślałam jak ja tu wjadę, ale przypomniałam sobie głos mojego instruktora Marcina i wszystko robiłam jak on kazał i udało się! Sama teraz w tych nerwach nie wiem jak ja to zrobiłam :D Pan R. pyta mnie z uśmiechem a teraz wie Pani jak dojechać do Wordu, a ja z uśmiechem że tak i śmigam do Wordu. Wjechałam, Pan R. pisze, pisze i pyta mnie jak mi się jechało a ja tak no tak sobie, nerwy chciały mnie zabić (to tak dla siebie mogę powiedzieć teraz że to była najgorsza jazda w moim życiuJ), a Pan R. mówi widać to było że stres ze stresem pani przegrywała ale wynik POZYTYWNY! A ja szok i łzy ze szczęścia tak popłakałam się z tej radości mówię mu że bym go za to ucałowała a on nadstawił się o proszęJ no to ja go w policzek cmok :D . Wysiedliśmy i pyta mnie czy wierzę w pechową 13, a ja nie to teraz będzie moim szczęśliwym dniem właśnie 13. Podziękowałam mu za miłą atmosferę, on mi szerokiej drogi i tak zakończył się mój egzamin.
Wniosek bardzo ważne kto uczy nas, ja pierwszego instruktora miałam wypalonego wiele mnie nie nauczył po kursie wzięłam 15h dodatkowych z nowym instruktorem i autem takim jak na egzaminie 6-biegowe i to było to, nauczył mnie przez te 15h więcej niż się nauczyłam na kursie przez 30h. Moja rada polecam na zdawanie sobotę rano, jest dużo mniejszy ruch, ludzie jeszcze śpią :D
Mam nadzieję że osobą które będą dopiero zdawać coś pomogłam, metoda na stres ja jej nie mam brałam tylko przed egzaminem magnez, i persen forte, bo już bez tego to już z nerwami bym sobie chyba nie poradziła. Pozdrawiam i życzę powodzenia, ja już wygrałam tą bitwę :D
Emilka3041
 
Posty: 3
Dołączył(a): niedziela 14 marca 2010, 10:32

Postprzez Cyrax[bot] » piątek 19 marca 2010, 19:30

Co ja będę się rozpisywał. Zdawałem na Bemowie. Teoria wiadomo bez problemu to jest w ogóle jakaś kpina ten egzamin. No ale do sedna, praktyka za 4 razem. 1- oblany na łuku, tak to jest jak instruktor nagada głupot o tych metodach na tyczki. Powiem tylko tyle że te łuki nie są takie jak na kursie, mam wrażenie że jakieś bardziej dopieszczone, węższe itp, mniej wybaczają błędy. 2- oblany na mieście, tak tak kaczor Kwak moja wina jak nic, za dużo nonszalancji. 3- oblany też z mojej winy ale uważam że nie zupełnie, wyjeżdżałem w jednokierunkowej i nie zjechałem do krawędzi na stronie skręcającej OK moja wina, ale ku... ja się pytam typa jak miałem to zrobić przecież nie było miejsca na to, a on " trzeba to było zaakcentować" Burak i tyle stwierdziłem. 4- zdany dzisiaj, plac w 30 sekund, w końcu się wyrobiłem na nim do perfekcji tyle razy już zdawałem, aha zapomniałem ! 4 razy miałem wylosowane światła cofania i wlew płynu hamulcowego, LOL dziwne, wy też macie na bemowie tylko takie zestawy??? :twisted: Wyjazd na miasto, standard, z ośrodka w lewo, za Carrefour, teraz miałem w lewo ale wcześniej 2 razy w prawo. Tam z prawej zawracanie z infrastrukturą a teraz jak w lewo pojechaliśmy to parkowanie skośne. Dalej na duracza na te jednokierunkowe diabelnie ciasne, tylko widziałem jak lusterka ludzie połamane lub poskładane mają. Patrze babka wysiada z fury i już do lusterka biegnie szybko zwija, bo jade ja i już jej nokałtuje lustro ZAL, no ale boją się bo wąsko jest. Jeżdziłem 50 minut, więc nie tak strasznie ale wydawało mi się że chyba 5 godzin. Jak wyczułem że jedziemy w stronę ośrodka to już miałem takiego Banana na mordzie że szok. Aha musze to napisać do pana rowerzysty. Rowerzysto! jak cie zobacze jeszcze raz na Żoliborzu we własnej furze to biada ci!!! Lepiej uciekaj szybko. GOŚĆ JECHAŁ MI ŚRODKIEM JEZDNI, A JAK CHCIAŁEM GO ŁYKNĄĆ TO TEŻ UDAWAŁ ŻE PAS ZMIENIA!! ZABIJE JEGO A ROWER POŁAMIE! :evil:
Metoda na stres? Nie znam, ale znam główną zasadę- " Główna zasada patrz w karty sąsiada!" Dziękuje, raczej się nie przysłużyłem aż tak bardzo jak koleżanka wyżej przyszłym zdającym ale zawsze coś XD
Cyrax[bot]
 
Posty: 6
Dołączył(a): piątek 19 marca 2010, 19:11

Zdany egzamin na Radarowej

Postprzez samira » poniedziałek 22 marca 2010, 20:09

Egzamin zdawałam dzisiaj - pierwsze podejście. Egzaminował mnie przesympatyczny Pan Marek - siwy, około pięćdziesiątki. Widać było od pierwszej chwili, że nie jest to egzaminator z gatunku tych czekających tylko na możliwość oblania. Ponieważ już w drodze do samochodu życzliwie zagadał - wyparował ze mnie cały stres i nie było mowy o jakimkolwiek drżeniu nogi na sprzęgle :) Samochodzik trafił się też cudowny - nie gasł i współpracował jak trzeba. Na początek miałam sprawdzenie płynu hamulcowego i światła cofania - bez zarzutu. Bałam się łuku, bo pod górkę trochę jest, ale jechałam po skrajnym prawym, więc nie myliły mi się pachołki i poszło ok. Przede mną rozłożył się na górce jakiś kursant, więc mina mi nieco zrzędła, ale poszło jak z płatka. Ruszyłam bez stoczenia i tylko coś w samochodzie "pikało". Egzaminator wsiadł i polecił skierować się do wyjazdu tylna bramą - w stronę Radarowej. (to co "pikało", to był nieopuszczony do końca hamulec ręczny - za moment się zorientowałam i opuściłam). Na Radarowej zaraz parkowanie przodem - prostopadłe. Było mnóstwo miejsca i manewr zaliczony, nawet korekta nie była potrzebna.

*****

Potem Radarową do skrętu w lewo, sporo uliczek jednokierunkowych z ograniczeniami i łamanym pierwszeństwem. Zawracanie na rondzie na Hynka, zatrzymanie w wyznaczonym miejscu, zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury (brama) i to w sumie tyle. Jeździłam około 40 minut i nie miałam ani jednego skrętu w lewo na dużym skrzyżowaniu typu Grójecka - Korotyńskiego czy coś w tym stylu, bo szczerze powiem, że to nie jest mój ulubiony manewr. Ale egzaminator okazał się litościwy dla blondynki :)
Specjalne podziękowania załączam dla instruktora Kuby z Qmobilu, bo tylko dzięki jazdom doszkalającym z Nim zdałam ten egzamin :) Po kursie w innej szkole niestety umiałam niewiele, jazda była dla mnie koszmarem, a zestresowana byłam maksymalnie. A teraz czekam na odbiór prawka, w co jeszcze nie do końca mogę uwierzyć :)
samira
 
Posty: 7
Dołączył(a): czwartek 04 marca 2010, 14:24

Postprzez aniolek155 » poniedziałek 12 kwietnia 2010, 11:38

Wreszcie ZDAŁAM!!!!! Jestem szczęśliwa.Stres jest niesamowity...Zdałam za kolejnym razem.Nie chciałabym już tego wszystkiego powtarzać co przeszłam w szkołach jazdy...nie życzę tego nikomu...Ale już po wszystkim.Dziękuję Jackowi z Linii na Trockiej i Dominikowi z Eksperta.
aniolek155
 
Posty: 4
Dołączył(a): niedziela 21 lutego 2010, 09:29

Yes! Yes! Yes! ;)

Postprzez marcjol » środa 26 maja 2010, 21:06

26 Maj 2010 r. WORD Radarowa godz. 14:00

Okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują... :D


EGZAMIN TEORETYCZNY

Egzamin teoretyczny to dla niektórych czysta formalność, aczkolwiek nie powiem bo ręcę mi drżały... :? Podejrzewam jednak, że nie martwiła mnie sama teoria tylko fakt, iż chwilę później mam mieć egzamin praktyczny... ;)

Egzamin zaczął się punktualnie. Wszyscy obecni (11 osób) było w porządku alfabetycznym "wzywane" do podpisania dokumentów po czym przydzielano im stanowisko... Na początku chwila objaśnienia pt, jak działa klawiatura do testów itp. Potem dla chętnych możliwość wykonania testu próbnego... I przechodzimy do samego testu... Pytania mne nie zaskoczyły... Większość znałam na pamięć.. Myślę, jak każdy kto maglował testy przez kilka tygodni.... :lol:

Kilka minut i... Wynik: zero błędów. Walczymy dalej...

TEORIA : +


EGZAMIN PRAKTYCZNY

Mało budujący był fakt, iż każda "eLka", która wyjeżdżała z placu po kilku minutach wracała prowadzona przez egzaminatora...
:shock: Niektóre nawet nie wyjeżdżały z placu... :(

Godzina 15:20 - zaczynam egzamin.
Na początek oczywiście formalności. Jako pierwszy test pytanie o światła awaryjne i wskazanie płynu do spryskiwaczy... Proste, prawda?
Plac manewrowy: chwila stresu... Łuk wykonany perfekcyjnie, potem górka... Niestey za pierwszym razem zgasł mi samochód..Wzniesienie pokanałam przy drugiej próbie... Ale najważniejsze, że do przodu... :) Zanim wyjechałam z placu już wybadałam trochę samochów... Na próżno bałam się, że trafi mi się samochów ze "spalonym" sprzęgłem... Było idealne! Lepsze niż w aucie na kursie... Najbardziej bałam się łuku, więc po jego wykonaniu kamień spadł mi z serca i nerwy się uspokoiły... :)

Wyjeżdżamy na miasto. Zaskoczyła mnie trochę trasa, gdyż na kursie jeździłam po uliczkach osiedlowych bliżej Radarowej... A tymczasem: Wyjazd na Radarową, potem skręt w lewo w Hynka (beznadziejne miejsce: nie dość, że ciężko włączyć się do ruchu, to jeszcze samochód zatrzymuje się na górce i ucieka skubany...), następnie rondo pod wiaduktem (dziwnie trochę, zrobiłam kółeczko...) i zjazd z ronada na Al. Krakowską w stronę Centrum. Dalej prosto Grójecką, skręcamy w prawo w Korotyńskiego. Do końca ulicy, tam zawracanie z wykorzyustaniem infrastruktury. I wyjeżdżamy w prawo w Mołdawską. Następnie: lewoskręt w Pruszkowską, Lewoskręt w Pawińskiego, lewoskręt w Korostyńskiego i znowu w Mołdawską. Lewoskręt w Pruszkowską a potem w prawo w Pawińskiego. Póżniej w Księcia Trojdena. Tam musiałam zaparkować prostopadle i zatrzymać samochód rozpędzony do 50 km/h w wyznaczopnym miejscu (oczywiście egzaminator wybrał taki moment, że za nami nikt nie jechał.. :) ) Następnie dalej w "Żwirkami" aż do ronada z Hynka. Tam w prawo i do ośrodka... :)

Jeździłam jakieś 30-40 min. Nie wiem dokładnie. Trasa była łatwa, miła i przyjemna... Egzaminator był zdecydowanie z tych ludzkich... Można było nawet z nim pogadać w trakcie jazdy... :)

Wynik: egzamin zakończony POZYTYWNIE :D :D

A co jest dla mnie najważniejsze i najbardziej zaskakujące... Egzamin praktyczny zdałam za PIERWSZYM RAZEM!!!! :D :D :D

Wielkie i serdeczne podziękowania dla Andrzeja z AutoSzkoły z Pruszkowa... Andrzej - jesteś WIELKI!!!! Dzięki!!!!

Gdyby ktoś potrzebował namiar na naprawdę extra instruktra - służę pomocą!!!!

Pozdrawiam, M.
marcjol
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 26 maja 2010, 19:53

Postprzez Josephine » piątek 28 maja 2010, 13:01

Bemowo, godzina 7 rano - egzamin ZDANY :)

Pan egzaminator był ok, choć do najmilszych nie należał. Górka i łuk bez problemu, samochodzik nr 35 pięknie współpracował, sprzęgło działało idealnie, nie gasł.

Wyjazd z WORDu w prawo, od razu polecenie "rozpędzić się do 50km/h i płynnie zatrzymać się przy znaku drogowym 100 metrów dalej". Potem skręt w lewo w ul. Zachodzącego Słońca i zawracanie z wykorzystaniem ulicy jednokierunkowej. Po wyjechaniu skręt w prawo i jedziemy prosto. Za Carrefourem parkowanie przodem w ulicy z ograniczeniem prędności do 30km/h. Nie pamiętam jaką trasą jechałam potem, ale dotarłam do skrzyżowania Broniewskiego z Perzyńskiego. Z Perzyńskiego od razu skręt w lewo w jakąś boczną uliczkę, tam zaczął się ciąg małych skrzyżowań równorzędnych, ograniczeń prędkości i jednokierunkowych. Potem wyjazd na wprost z uliczki, która była zupełnie zastawiona samochodami i wyjeżdżając nie widziałam czy coś jedzie czy nie :/ Pokręciliśmy się jeszcze trochę po okolicy, omijałam kałuże z kierunkowskazem, przepuściłam autobus, który chciał się włączyć do ruchu i zapunktowałam tym, że przychamowałam widząc staruszę na brzegu jezdni, mimo, że nie było tam przejścia dla pieszych. Generalnie pan miał uwagę co do tego, że "automatycznie zmieniam biegi" - nie do końca wiem co miał na myśli, ale nie chciałam drążyć tematu :P Później powrót do WORDU.

Zdecydowanie polecam zdawanie o 7 rano, nie ma korków na mieście. Jeśli ktoś szuka dobrego instruktora, to gorąco polecam Kamila W. z IMOLI - pełen profesjonalizm, który dał dobry efekt.

POWODZENIA! :)
Josephine
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 28 maja 2010, 12:48

Postprzez ron » piątek 04 czerwca 2010, 18:41

2010-06-04 Radarowa, godz 12
Podejście 1, zdane :)

Miałem trochę szczęścia, bo to dzień po bożym ciele (piątek) i na pewno sporo ludków zrobiło sobie długi weekend, co oczywiście odczuwalnie zmniejszyło ruch na drogach. Polecam wybrać sobie na egzamin jakąś dziwną godzinę typu 6 rano, albo 19- naprawdę jeździ się dużo lepiej jak nie ma korków.

Trasa- klasyka, z ośrodka w Radarową w prawo, parkowanko prostopadłe przodem, dalej w lewo w Lechicką, w lewo w al. Krakowską, na rondzie z Hynka zawracanie, potem z Krakowskiej w prawo i bujanie się po tych osiedlach (nie pamiętam dokładnie ulic). Trafiłem na przyjaznego gościa, pana Romana W., nie stresował, nie dogadywał, ale też nie pomagał specjalnie, generalnie bezstresowy człowiek. Generalnie ta trasa ma sporo znaków, sporo stref do 30km/h, parę uliczek jednokierunkowych, parę rond, dobrze jest przed egzamem przynajmniej te 4h pojeździć po tych trasach i się oswoić. To, na co bym zwrócił jeszcze uwagę, to słaba widoczność na skrzyżowaniach równorzędnych na osiedlach, oraz barany parkujący 0.5m od przejścia dla pieszych (szok że policja nie wbija tam mandatów, budżet państwa by to odczuł) przez co nie widać czy ktoś akurat nie wchodzi na pasy- ja tam zwalniałem nawet do 10km/h i egzaminator się do tego ani razu nie przyczepił, tak po prostu trzeba tam jeździć.

Na koniec chciałbym zdementować jedną plotkę, jako że przed egzaminem naczytałem się o tej słynnej górce na placu na łuku i paradoksalnie chyba jej się bałem najbardziej w tej całej zabawie.
Ludzie, TAM NIE MA PRAKTYCZNIE ŻADNEJ GÓRKI, nie wiem skąd ludzie wzięli tą bzdurę, ta niby-górka jest tak minimalna, że gdybym o niej nie przeczytał to nawet bym jej nie zauważył, nie ma najmniejszych szans się po niej stoczyć nawet 5 cm na luzie, będąc na biegu już nie wspomnę. Naprawdę się tego nie bójcie, to są zabobony wyssane z palca przez ludzi którzy usprawiedliwiają tym swoje partactwo, sorry, ale innego wyjaśnienia ja tu nie widzę.

Generalnie egzamin na prawko to więcej strachu niż to warto, jak się umie w miarę jeździć i się nie robi baboli typu najeżdżanie na podwójną ciągłą lub wymuszanie pierwszeństwa, to zdać jest naprawdę nietrudno. Powodzenia wszystkim zdającym!
ron
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 04 czerwca 2010, 18:18

Postprzez radarowa » sobota 05 czerwca 2010, 23:56

Witajcie ;)

Miejsce egzaminowania: Word Okecie, Radarowa.

13.05.2010 godz.14 - Plac +, miasto - ( wjazd na przeciwny pas ruchu, podczas zjazdu ze skrzyzowania ). Stres wziął gore, nie mogłem sie skupic, cały czas sie stresowałem, nic nie ogarniałem, jezdziłem gorzej niz na pierwszej godzinie kursu. Do tego bardzo cichy, stanowczy i zasadniczy pan egzaminator. Zdarzyłem wsiasc do samochodu i juz wiedziałem, ze nie zdam i tak tez sie stało, poprawka za 3tyg.

05.06.2010 godz. 8 Plac + ( nigdy wczesniej tak perfekcyjnie mi nie wyszedł łuk, dynamicznie, płynnie, bezbłednie, górka, lekka przygazowka i poszedł :) )
Miasto + ( Pan egzaminator bardzo dobry i rzeczowy człowiek z odrobina poczucia humoru, ale trzymał dystans, nie zagadywał, jasno i zrozumiale wydawał polecenia, plac zaliczony, egzaminator wsiadł do auta, powiedział za co bedzie mnie oceniał podczas jazdy po miescie, no i w droge ;) Nie bede opisywał całej trasy, tylko wazniejsze elementy, z osrodka w radarowa w prawo( tutaj uwazajcie, bo mi sie wpierdzielił jakis facio seicentem, po chwili stwierdziłem, ze jednak sie nie ruszy i pojechałem do przodu )
Na skrzyzowaniu bakalarskiej z grojecka w lewo, dalej na hynka i grojeckiej zawracanie. Byłem tez na tych dwoch jednokierunkowych ( tam gdzie jest wysunieta podwojna ciagła w lewo, a tam gdzie jest jedno stronnie przekraczalna w prawo ) Jezdziłem 25 min. wszystko pozytywnie.

Najgorsze było pierwsze 10min jazdy po miescie, pozniej stres minał i jechałem swobodnie, wszystko widziałem, przewidywałem, rozgladałem sie :) Dzien przed egzaminem magnez + rumianek, rano przed egzaminem magnez, dobre sniadanie, 30min przed egz. batonik z orzechami + woda cytrynowa.

Najwazniejsze by podejsc na luzie, co ma byc to bedzie, jak nie teraz to za 2 tygodnie ;) byc dobrze przygotowanym, myslec, przewidywac. Mi sie udało to i Tobie sie uda.

Dzieki za przeczytanie, powodzenia i szerokosci przyszli kierowcy ;)
B, Kurs na Wózki Jezdne. W trakcie C.
Avatar użytkownika
radarowa
 
Posty: 9
Dołączył(a): piątek 14 maja 2010, 19:34
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Janeczek » poniedziałek 14 czerwca 2010, 17:11

Ja zdawałęm na okęciu na rondzie poleciałem po ciągłej ;) też z nerwów ,za drugim razem parkowanie równoległe pogrążyło mnie ,za trzecim zdałem , teraz kolej na A ale to już na bródnie :D
Janeczek
 
Posty: 3
Dołączył(a): poniedziałek 14 czerwca 2010, 16:59
Lokalizacja: Legiowo city

Word Radarowa

Postprzez katharina71 » poniedziałek 19 lipca 2010, 17:00

Egzamin 19.07.2010 g. 12.00 (start 13.00)
Miejsce: WORD Radarowa
Podejście: 1
wynik: POZYTYWNY!!!

Dzień przed egzaminem zaczęły mnie zjadać nerwy. Wypiłam melise, wziełam magnez i przeczytałam z wrażenia chyba wszystkie posty na temat ośrodka na radarowej na tym forum. Nie powiem metody, częściowo pomogły wiec postanowiłam się od wdzięczyć opisując swój egzamin.


Egzamin:
Dzień rozpoczęłam od ubrania na siebie czerwonych pantalonów :) i butów, aby dodać trochę przesądnego szczęścia do tego mocna kawa i dwie godziny na rozgrzewkę z intruktorem przed samym egzaminem. Polecam zwlaszcza to ostatnie z uwagi na dobroczynne działanie na stres i okazję do przećwiczenia tego co sprawia problemy. Dwie godziny doszkalania oczywiście mi nie szły, ale nie przjełam się tym zbytnio, chodz nie powiem ze stesik dalej był :)
Aby nie zwariowac podczas godzinnego oczekiwania na wywołanie wspierali mnie znajomi i czekolada. Dzieki nim chyba wszyscy oczekujący czuli sie lepiej na duchu. Dominował dobry humor i rozmowy bynajmniej nie o egzaminie :)
13.00 - wywołali mnie! Wyszedł pan w srednim wieku, w okularach, z niewzruszoną miną - egzaminator pan S.J :) Pomyślałam sobie, jakiś szywny ten mój nowy intruktor, ale co tam damy rade ( to pomaga!). I poszliśmy.
Samochód i plcyk poszedł chyba w łącznie 10min. Byłam sama w szoku. Raz, dwa i wyjechałam na miasto. Trasa standardowa raczej z tego co tu opisujecie. Niestety nie znam tych okolic na tyle by ją szczegółowa opisac. Na pewno było zawaracanie na rondzie i z wykorzystaniem infrastruktury oraz parkowanie prostopadłe po prawej a i zatrzymanie w wyznaczonym miejscu. Były tez te cwane skrzyżowania z podwójną ciągłą i nakazem jazdy w lewo lub prawo. W większości kręciliśmy sie po małych uliczkach w okolicach ośrodka.
Jedyną moją kryzysową sytuacją byli rowerzyści, jadący jezdnią. Wziełam się za ich wyprzedzanie, ale zaprzestałam widząc zbliżające się skrzyżowanie na którym miałam skrecic w prawo. I całe szczęście bo bym oblała na bank :) Poza tym raz mi zgasł samochód (co na kursie i przed egzaminem zdarzało mi się notorycznie).
Generalnie egzamin zakończył się wynikiem, którego się w zupełności nie spodziewałam (zaznaczam szczeże - nie jestem mistrzem kierownicy). Myśle, ze uratowało mnie opanowanie stresu, trochę szczęścia, maksymalne skupienie i przychylne podejście pana egzaminatora, który dobrał mi optymalną trasę.

Podsumowując:nie taki diabeł straszny jak go malują. Egzamin na prafko jest na prawdę do zdania i nie należy się tym, aż tak przejmować.

Korzystaj z okazji dziekuje instruktorom z OSK u Śpiewaków w Warszawie a wszystkim zdającym życze powodzenia!!!
Pralnia w Twoim domu!
www.mobilnapralnia.pl
katharina71
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 19 lipca 2010, 16:28

Odlewnicza

Postprzez karob » piątek 23 lipca 2010, 17:40

Miejsce: Odlewnicza
Wynik: Pozytywny

Właściwie nie jestem pewien co do tego wyniku, ponieważ pomimo tego, że jazda szła mi płynnie i naturalnie, to ruszanie tą Yariską sprawiało mi spore problemy(poza tym nie zrobiłem dobrego wrażenia na egzaminatorze, bo z nerwów szukałem świateł drogowych z tyłu...). Trasa wyglądała tak: w lewo w Annopol, potem tymi wąskimi drogami trochę kluczenia, w międzyczasie zadanie zatrzymania - wszystko płynnie. Potem niebardzo pamiętam, jakoś rozluźniłem się, gdzieś w obszarze tych równorzędnych skrzyżowań zrobił mi parkowanie - bez problemu. Potem na toruńskiej trafiliśmy na korek, i to był mój gwóźdź do trumny - zgasł mi przy ruszaniu, potem szarpało przy ruszaniu, już byłem pewien że obleję. W końcu jednak dojechaliśmy do ośrodka, cośtam gadał, ocenił na 3- i dał kartkę z przebiegiem egzaminu, a przy wyniku napisane "pozytywny"...
W związku z tym pytanie, zawsze dają taką kartkę?:) Przy oblanym to wiem(mimo że to był mój pierwszy raz), ale przy zdanym?
karob
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 23 lipca 2010, 17:29

Postprzez Roxanne » czwartek 05 sierpnia 2010, 14:46

Miejsce egzaminu: Radarowa
Zdane za 4 razem.

Witam,
Przygodę z prawem jazdy rozpoczęłam rok temu.
Jak już napisałam do egzaminu podchodziłam 4 razy.
Za pierwszym razem trafiłam na sympatycznego egzaminatora, który chciał żebym zdała. Powiedział mi, że jak ja sama nie stworzę sobie problemów to on mi ich nie będzie stwarzał. Czyli deklaracja z jego strony, że nie będzie miał nic przeciwko jeśli uda mi się zdać. No i... nie udało się. Ogólnie prawie przez cały egzamin wszystko szło dobrze. Na początku miałam wskazać światła awaryjne i zbiornik płynu do spryskiwaczy. Łuk poszedł super. Chociaż strasznie zjadał mnie stres dałam radę. Górka udała się za drugim podejściem. Przy pierwszym niewystarczająco odpuściłam sprzęgło i dałam za mało gazu i się stoczył yaris więcej niż o 20cm. No ale za drugim podejściem poszło ok. I wyjeżdżamy na miasto. Choć zdawałam w piątek o 19 ruch jak to na ochocie był duży. A on kazał wyjechać tą bramą od hynka więc postaliśmy tam z ładnych 10 min żeby w ogóle włączyć się do ruchu. I potem była standardowa trasa po ochocie. Kluczenie małymi uliczkami, których nazw nie mogę spamiętać, parkowanie prostopadłe, zawracanie na rondzie hynka i aleja krakowska. Po 40 min jazdy w zasadzie już na koniec prawie egzaminator przerwał mi jazdę twierdząc, że wymusiłam pierwszeństwo na skrzyżowaniu z pierwszeństwem przejazdu. Już tłumaczę jaka była sytuacja: jechałam drogą z pierwszeństwem i na skrzyżowaniu był znak, że droga ta zakręca w prawo, a dwie pozostałe drogi tworzące skrzyżowanie są podporządkowane. Na tym skrzyżowaniu miałam jechać prosto. Czyli zjeżdżałam z drogi z pierwszeństwem na podporządkowaną. Musiałam puścić samochody z prawej. No i jechał sobie samochód z prawej. Ja przejechałam i za pasami chciałam się zatrzymać żeby go puścić bo go widziałam i wiedziałam że mam go puścić. Ten samochód jechał tak jak prowadziła droga z pierwszeństwem czyli w lewo. Tylko, że zrobił coś dziwnego czego nigdy bym się nie spodziewała. W momencie gdy dojechał na skrzyżowanie zatrzymał się i stanął przed yarisem Egzaminator powiedział, że wymusiłam pierwszeństwo, choć do tej pory analizując sytuację nie wiem dlaczego mi przerwał. To w ogóle nie była moja wina. Nie wiem co tamten kierowca chciał zrobić stając na skrzyżowaniu, na którym miał pierwszeństwo. Ja czekałam na skrzyżowaniu a ten cudak też stanął zamiast przejechać. A egzaminator oczywiście stwierdził, że to moja wina. Do tej pory tego nie rozumiem. Wiem tylko, że tamten kierowca popsuł mi mój pierwszy egzamin za co serdecznie mu dziękuje z całego mojego serca. Nie wiedziałabym na co wydać te wszystkie pieniądze które wpakowałam w prawko, a tak sytuacja stała się jasna- na kolejne jazdy i egzaminy.
O 2 i 3 egzaminie nie ma specjalnie co opowiadać. Tyle tylko, że nie wyjechałam wtedy z placu. Nie zdałam na łuku 2 razy. Może dlatego że za każdym kolejnym razem byłam bardzo zestresowana. Jazda przodem była ok, ale jadąc tyłem przewróciłam pachołek. Stało się tak, bo źle wyszłam z zakrętu i tu RADA dla wszystkich zdających: pamiętajcie o tym, że jak wychodzicie z zakrętu to patrząc w tylną szybę zerkajcie w prawe lusterko żeby sprawdzić czy jedziecie równolegle do linii!!! Za drugim razem egzaminator był znośny- znudzony ale obojętny. Natomiast za trzecim trafił mi się wyjątkowo złośliwy. Od razu mi się nie podobał. Tak się przez niego zestresowałam, że nawet światła mi się zaczęły mylić. Wreszcie pojechałam na łuk. Egzaminator łaził za mną krok w krok i zaglądał do samochodu jakbym miała tam nie wiem co. Zirytował mnie, bo miałam wrażenie, że chce mnie oblać i już. Widać taki miał akurat kaprys żeby oblewać. A, że jak ktoś chce oblać to nie ma siły, więc przewróciłam w końcu ten pachołek ku jego radości. Był z tego tak bardzo ucieszony, że aż chciałam mu przyłożyć. I ten pan tak mnie skutecznie zniechęcił, że rzuciłam to wszystko na ponad pół roku. Nie miałam siły i ochoty użerać się z egzaminami i egzaminatorami. Niedawno znów podjęłam walkę, zdałam ponownie teoretyczny i zapisałam się na praktyczny. Byłam pełna obaw czy sobie poradzę po pół roku niejeżdżenia. Bałam się, że wyszłam z wprawy. Wzięłam pare jazd i z duszą na ramieniu poszłam na praktykę.
Egzamin miałam o 13. Ale zaczęłam dopiero 40 minut później. Co mnie odstresowało. Bo im dłużej czekałam tym byłam mniej zdenerwowana. Wreszcie wywołali mnie i poszłam walczyć. Od razu egzaminator wydał mi się bardzo miły i sympatyczny. Z uśmiechem zapytał jak tam samopoczucie na co ja odparłam, że jestem zestresowana jak to przed każdym egzaminem. A on dodał mi otuchy i powiedział żebym się jego nie bała tylko innych kierowców którzy będą mi próbowali przeszkodzić..Wylosowałam łatwy zestaw: miałam sprawdzić działanie sygnału dźwiękowego i światło przeciwmgłowe tylne co zrobiłam w 2 min. Następnie łuk, którego się tak bałam poszedł mi rewelacyjnie. Górka, której bałam się mniej poszła mniej rewelacyjnie, ale zaliczona za pierwszym podejściem. Bo trochę mi się samochód cofnął, ale mniej niż o 20cm i nie musiałam poprawiać. Wszystko poszło szybko i wyjechałam na miasto. A tu to już nie można wypracować jednej ustalonej techniki i działania wg planu jak na placu. Zaczęłam się denerwować bo ruch był tego dnia jeszcze większy niż zwykle i zaskakująco duży jak na 13. Wyjechaliśmy bramą na radarową. Najpierw było zawracanie na rondzie hynka i krakowska, potem kręcenie się po małych osiedlowych uliczkach, skrzyżowaniach równorzędnych, na których nie ma żadnej widoczności i trzeba bardzo uważać. I tu znów RADA: jak nie widzicie to nie cieszcie się, że wolne i nie jedźcie tylko podjedźcie sobie kawałek tak żeby widzieć. Wtedy w razie czego będzie czas na reakcję. Generalnie jak pisałam ruch był duży, więc prawie na każdym skrzyżowaniu musiałam się zatrzymywać. Były też drogi z pierwszeństwem, na które wyjechać nie dało się już w ogóle. A ja cierpliwie stałam i czekałam żeby nie oblać w głupi sposób. Było bardzo dużo skrętów w lewo. Zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury towarzyszącej (bramy), rozpędzenie się do 50km/h i hamowanie w wyznaczonym miejscu ( pamiętajcie o kierunkowskazie i zatrzymaniu się jak najbliżej prawej krawędzi jezdni). Na koniec już było parkowanie prostopadłe na radarowej. Pierwszą próbę egzaminator uznał za nieudaną, bo zaparkowałam za blisko drugiego samochodu. Zmieściłam się w liniach i mogłam wysiąść, ale zapytał a co by było gdyby kierowca był gruby...No dobra, powtórzyłam parkowanie i drugi raz wyszło idealnie :D
Za tym ostatnim podejściem jazda była trudna i męcząca ze względu na korki i ciągłe podjeżdżania. Samochód zgasł mi 4 razy, a teoretycznie może 2. Ale egzaminator specjalnie tego nie komentował. Tylko już na sam koniec zapytał dlaczego mi tak samochód gasł. Zaczęłam mówić, że trudno mi było wyczuć sprzęgło. Każdy samochód ma je inaczej ustawione i takie tam. Był bardzo miły. Po oznajmieniu mi że egzamin zdałam POZYTYWNIE pożyczył szerokiej drogi. Ogólnie atmosfera podczas egzaminu bardzo miła, egzaminator bardzo miły, sympatyczny i spokojny. Jak to wiele zależy na kogo się trafi.
Na koniec wszystkim zdającym, którzy są już zniechęceni chciałam powiedzieć żeby się nie poddawali. Walczcie!!! Trzeba być po prostu cierpliwym i upartym a napewno się uda. Wiem, że to jest strasznie irytujące, bo człowiek się denerwuje i nie ma siły już na te kolejne podejścia, ale trzeba próbować. I starać się nie denerwować na egzaminie. Jak się jest opanowanym to zawsze się coś wymyśli. Byle się nie zdenerwować, bo wtedy wszystko idzie już źle. Warto walczyć, bo się opłaca. Pomyślcie jak będziecie się cieszyć po egzaminie Życzę powodzenia! :D
Avatar użytkownika
Roxanne
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 04 sierpnia 2010, 19:34
Lokalizacja: Warszawa

ME Odlewnicza - pierwsze podejście - wynik pozytywny

Postprzez Etamin » czwartek 12 sierpnia 2010, 00:23

11.08.2010 (środa) godz. 11:00 (teoria) 12:43-13:30 (praktyka)
Ośrodek: ME Odlewnicza
Podejście: 1
Wynik egzaminu: Pozytywny

Ogólnie dzień zaczął mi się kiepsko. Umówiłem się ze swoim instruktorem na godzinę jazdy przed egzaminem, ale kompletnie mnie olał... No cóż, życie.
Poszedłem więc do WORDu na Odlewniczą popatrzeć sobie na zdających. 10:55 wszedłem do sali nr 2, w której oczekiwali już ludzie z mojej grupy na wejście do sali nr 1 (do której przechodzi się przez salę nr 2). Po 10-15 minutach ktoś poinformował przez głośnik, że grupa teoretyczno-praktyczna na 11:00 ma oczekiwać w sali nr 2. I tu mnie po prostu rozwaliło, jak jedna osoba wyszła z tej sali, a za nią praktycznie wszyscy. Z nerwów większość zapomniała, że od 15 minut siedzi właśnie w sali nr 2! Po kolejnych 10 minutach otworzyły się drzwi do sali nr 1 i wyszedł z nich egzaminator. Przydzielił wszystkim stanowiska i zaczął omawiać przebieg egzaminu teoretycznego. Strasznie z niego był wojskowy typ. Z deka nieprzyjemny, ale za to konkretnie wszystko omówił. Egzamin się rozpoczął. Test rozwiązałem po 3 minutach, ale jeszcze dwa razy sprawdziłem wszystkie odpowiedzi. Najbardziej rozwaliła mnie jedna dziewczyna, która po 5 minutach egzaminu zapytała się w jaki sposób ma zaznaczać odpowiedzi :D Egzaminator aż wpadł w furię. Po ok. 7 minutach zakończyłem egzamin - 0 błędów. Pozostało mi już tylko czekać na praktykę.
Czekałem mniej więcej 45 minut. Widziałem sporo oblanych egzaminów - tylko jedna dziewczyna przyjechała ze zwycięstwem. W końcu przez głośniki padło moje nazwisko. Chwilę później pojawił się egzaminator - starszy pan, sprawiający pozytywne wrażenie. Przedstawił się i poszliśmy do Yarisa nr 14. Tam też omówił przebieg egzaminu - następnie musiałem sprawdzić działanie świateł awaryjnych i poziom płynu hamulcowego. Pozostało mi jedynie przygotowanie się do jazdy - w tym czasie mój egzaminator rozmawiał z jakimś innym - to dało mi czas na ostateczne ochłonięcie. W końcu ruszyliśmy - podjechałem na łuk. Zrobiłem go bezbłędnie. Następnie górka, która poszła równie łatwo. Byłem zaskoczony stanem technicznym egzaminacyjnego autka. Wszystko chodziło jak w zegarku, ale nie dziwię się - samochód miał jedynie 1 900 km przebiegu! Po zjechaniu z górki, egzaminator wsiadł i omówił zasady egzaminu na mieście. Po zatwierdzeniu wszystkiego ruszyliśmy... i tu zonk - zgasł.
Wyjechaliśmy za szlaban i zatrzymaliśmy się przy wyjeździe z WORDu. Egzaminator nie był zdecydowany w którą stronę jechać (patrzył czy jest duży korek do Marywilskiej), ale w końcu kazał skręcić w lewo. I tu zgasł mi po raz drugi. Tym razem jednak wyczułem już ostatecznie sprzęgło i od tego momentu nie zgasł mi ani razu. Dojechaliśmy do Marywilskiej. Tu standardowo skręciłem na światłach w lewo. Dalej prosto pod Trasą Toruńską i tu niespodzianka - myślałem, że będę skręcał w lewo w Bazyliańską, a tu nie - jedziemy prosto. No to w głowie już myśl jedna - atakujemy Rondo Żaba. Ale mój egzaminator okazał się być bardziej przebiegły - na skrzyżowaniu z Bartniczą kazał mi zawrócić. Tu troszkę się zdygał i jego noga już chciała wędrować na pedał hamulca, gdy zobaczył dojeżdżające do świateł samochody - miały już wyraźnie czerwone, ale on najwidoczniej nie był tego w 100% pewny :P Zawracanie na skrzyżowaniu z głowy. Następnie kazał mi się zatrzymać przed pasami przy skręcie w Poborzańską (tu zaliczone zatrzymywanie w wyznaczonym miejscu), a następnie w nią skręcić. Potem w prawo w Ogińskiego i słynny STOP. Dalej prosto i w Nadwiślańską w lewo. Tu chciał znaleźć mi jakieś miejsce do parkowania równoległego, ale akurat nie było niczego podchodzącego. Dojechaliśmy do końca ulicy i kazał mi skręcić w lewo. Tu popełniłem pierwszy błąd - dojechałem do prawej krawędzi jezdni, bo zapomniałem, że Nadwiślańska jest jednokierunkowa. Dojechaliśmy do Bartniczej, kazał mi skręcić w lewo i znowu w lewo w Ogińskiego. Pojechaliśmy za Nadwiślańską i kazał mi zaparkować prostopadłe w prawo. Następnie wyjechaliśmy tyłem w lewo i znowu w Nadwiślańską i znowu na jej końcu skręt w lewo - tym razem poprawnie. Dalej znowu w Bartniczą, ale tym razem w prawo, aż do Rembielińskiej, gdzie skręciłem w lewo. Po dojechaniu do Kondratowicza skręciłem w prawo. Następnie w lewo w Malborską, aż do Ostródzkiej. W miejscu gdzie jest sporo parkingów kazał mi zawrócić wykorzystując bramę wjazdową. Potem w Kowalskiego, aż do Krasnobrodzkiej. Dalej w Chodecką, Łojewską i Łabiszyńską. Prosto przez rondo i za rondem w lewo. Potem w Białołęcką i prosto aż do WORDu znaną przez wszystkich kursantów trasą przez Białołękę.
Po zaparkowaniu na placu, egzaminator stwierdził, że były jakieś drobne błędy, ale wynikają one z małego doświadczenia za kierownicą i nie stanowią zagrożenia dla ruchu drogowego. Jazda była dynamiczna i pewna, tak więc egzamin zakończyłem z wynikiem pozytywnym :) Sam egzaminator był w porządku - nie rozpraszał, na początku próbował rozluźnić atmosferę, wydawał polecenia odpowiednio wcześnie i nie czepiał się do byle drobiazgów.
Ważne jest to, aby jechać pewnie i dynamicznie. I przede wszystkim - nie stresować się - to nic strasznego!
Etamin
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 11 sierpnia 2010, 23:59

Re: WORD Warszawa - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez magdur3 » poniedziałek 20 września 2010, 14:07

WORD Bemowo
Egzamin zdałam za 2 razem. Na pierwszym miałam super termin. Sobota rano, ale niestety poległam na parkowaniu , zrobiłam mega głupi błąd.. Przy wyjeżdżaniu z miejsca parkingowego zachciało mi się strasznie wcześnie kręcić kierownicą, a że było ciasno to mogłabym otrzeć inny samochód.. Egzaminował mnie pan Artur K. Moim zdaniem był bardzo w porządku, nie czułam się nawet jakoś bardzo zestresowana :)
Drugi raz zdawałam w poniedziałek o 7 rano , bardzo szybko zostałam wyczytana i trafiłam na panią egzaminator. Trochę się zestresowałam , bo na jakimś forum czytałam, że nie jest ona zbyt łaskawa i potrafi zestresować. Jednak na szczęście ja nie odniosłam takiego wrażenia. Najpierw plac. Łuk poszedł w miare szybko, górka jeszcze szybciej i jedziemy na miasto ;) Co do obsługi to wylosowałam światła drogowe i poziom płynu chłodniczego. Zaraz po wyjeździe z bramy płynne zatrzymanie w wyznaczonym miejscu. Wyjazd z ośrodka w prawo, zaraz później skręcamy w lewo i jeszcze raz w lewo, widzę parking. Oczywiście stres, bo pierwszym razem oblałam na parkowaniu. Parkowanie prostopadłe , trochę za blisko pojazdu obok się ustawiłam, więc zestresowana czekam na wyrok i słyszę, że mam korektę. Na jeszcze większym stresie ponownie zaczęłam parkować i ... udało się :)
Odetchnęłam z ulgą. Wyjechaliśmy z parkingu i w lewo (wybaczcie, że bez nazw ulic, ale nie znam aż tak dobrze Warszawy.. będę pisała o tych, które pamiętam, znam itp). Dalej było kilka poleceń do skrętu w prawo i w lewo. Zrobiłyśmy kółeczko i z powrotem byłam niedaleko ośrodka. Tutaj polecenie skrętu w prawo , później jeszcze raz w prawo niedaleko Carrefoura. Trochę jazdy na wprost i dostaję polecenie o zawróceniu z wykorzystaniem infrastruktury. Jakoś poszło chociaż usłyszalam: 'Proszę to robić sprawniej, ludzie o tej godzinie moga chcieć stąd wyjechać do pracy'. Po tym miałam jeszcze sporo skrętów w lewo na ruchliwych skrzyżowaniach, skrętów w prawo z 'zielonymi strzałkami', wyjazd w lewo z jednokierunkowej . Pojechaliśmy też na rondo , gdzie miałam zawrócić i po tym zaczęłyśmy się kierować w stronę ośrodka. Wiem na pewno, że byłam na Kochanowskiego i Gen.Maczka. Dostałam jeszcze uwagę, że 'czemu daję tak wcześnie kierunek'. Oczywiście było to słuszne. Patrzyłam na zegarek( nie radzę!;d) i myślałam sobie, że to już, musimy wracać. Jeżdżę już godzinę. W końcu znalazłyśmy się na Powstańców i zobaczyłam ośrodek. Usłyszałam proszę w prawo i do ośrodka - wjechałam. 'Proszę się ustawić skośnie w stosunku do tego pojazdu', później zatrzymanie i czekanie na werdykt. 'Mam zastrzeżenia do sygnalizowania zmiany pasu ruchu, za wcześnie był dany kierunek.' Chwila ciszy. 'poza tym nie mam zastrzeżeń do pani jazdy, wynik egzaminu pozytywny'. AAAAAAAAAAA, warto czekać na tą chwilę, bezcenna :) Podziękowałam, pożegnałam się i taaaak, teraz zostaje czekać na odbiór !
Przypomniało mi sie jeszcze, że jak jechałam nieopodal przystanku autobus był ustawiony w połowie na moim pasie. Było to w okolicach Wrocławskiej. Na szczęście dał kierunek do wyjazdu, więc go wpuściłam. Usłyszałam pytanie: \ Co by pani zrobiła, gdyby autobus nie zasygnalizował wyjazdu z przystanku?'
'Zjechałabym na drugi pas, uprzednio to sygnalizując' Krótki komentarz: 'Prawidłowo.'
To by było na tyle.
Życze powodzenia wszystkim starającym się o prawko i nie taki diabeł straszny... ;)
Co do szkoły jazdy, ja jeździłam w Expercie z Dominikiem i jestem bardzo zadowolona! Polecam!
magdur3
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 20 września 2010, 13:44

Re: WORD Warszawa - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez Aiglon » niedziela 26 września 2010, 13:41

23.09.2010 (czwartek) godz. 12:00
Ośrodek: WORD Radarowa
Podejście: 4
Wynik egzaminu: Pozytywny

Zaczęłam robić prawo jazdy w liceum w 1998 roku w ramach prezentu na 18stkę, jeszcze we Wrocławiu :) Jeździłam fatalnie, jeszcze na starych fiatach uno, uważałam się za króla szos, jak większość ludzi w tym wieku, do egzaminu podchodziłam kilka razy i machnęłam na to ręką w końcu, bo matura, studia i inne rzeczy. Gdzieś jednak mnie tam w środku kuło, że tego prawka nie mam no i podjęłam ponad rok remu decyzję, że wracamy do tematu.

Moja walka z prawem jazdy na nowo zaczęła się w lutym 2009 (nowy kurs, nowe zasady), więc naprawdę długo to wszystko trwało. Zanim podeszłam do egzaminu wyjeździłam jakieś chore ilości godzin w szkole jazdy ("Imola" z Panem Markiem - oj polecam, rewelacja!!!), chcąc czuć się pewnie. Mój instruktor uważał, że przesadzam, ale chciałam podejść do egzaminu idealnie przygotowana i pewna swojego. Zdawałam zawsze na Radarowej - pierwszy egzamin miałam ponad rok temu - koło czerwca/lipca. Poszedł mi nieźle, plac idealnie, wyjazd na Hynka perfect, wszystkie parkowania bez poprawki, ale jak już wracaliśmy do ośrodka, jakiś samochód zajechał mi drogę. Nie zareagowałam odpowiednio szybko i egzaminator, miły starszy pan, wcisnął hamulec, po czym z przykrością powiedział, że niestety nie, miłego następnego razu, ale jestem na dobrej drodze. Jak się miało okazać dość długiej :) Było mi przykro, ale pomyślałam sobie, że pierwsze koty za płoty i ze za następnym razem się uda. Egzaminator mówił, że jeżdżę dobrze i sam mówił, że rozumie, ze błąd to wynik stresu, wiec mimo porażki wracałam z egzaminu zadowolona. Ale już następne egzaminy pokazały mi, co dokładnie ludzie mieli na myśli przeklinając egzaminatorów. Na drugim egzaminie w środku lata, człowiek który mnie egzaminował, facet w średnim wieku, straszliwie niesympatyczny już na starcie, przez wszystkie moje manewry na placu i połowę jazdy po mieście rozmawiał przez komórkę, klnąc jak szewc, dalej gadając co chwilę wyrywał mi kierownicę, żeby omijać dziury, dodawał za mnie gazu i ogólnie zachowywał się tak, że jechałam mokra ze strachu. Żałuję bardzo, że tego egzaminu nie zaskarżyłam, że względu na jego zachowanie. Oblałam niestety ponownie. I już pisze na czym. Jechałam na wprost przez skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną. Byłam pierwszym samochodem, za mną stała kolejka aut do przejechania. Miałam wjechać w dwupasmową ulicę, gdzie tuż za skrzyżowaniem był przystanek autobusowy z zatoczką. Autobus tuż przed moją zmianą światła na zielony skręcił w prawo na przystanek i tak niefortunnie na nim stanął, że zablokował pas, w który miałam wjechać. Praktycznie stanął w poprzek, uniemożliwiając jazdę tą ulicą. Efektem czego, kiedy przejeżdżałam przez skrzyżowanie, uświadomiłam sobie, że nie mam gdzie wjechać za bardzo, żeby ze skrzyżowania zjechać, bo przede mną na skos stał autobus. Pasa zmienić nie mogłam, bo w tamtą stronę był tylko jeden i jedynym sensownym ruchem było skręcenie w lewo. Część samochodów zaczęła mnie wymijać i jechać po chodniku, część się wkurzyła i pojechała w lewo, cześć aut w naprzeciwka też zjechała na chodnik, aby inni mogli ominąć autobus, wszyscy zaczęli trąbić i było strasznie wesoło. Autobus miał to gdzieś i stał, a ja spanikowana nie wiedziałam co zrobić. No i mnie przesadził niestety, wrzeszcząc na mnie tak, że niemal byłam szczęśliwa z faktu, że już jest po. Sytuacja nieciekawa, nikomu nie życzę na egzaminie. No ale mówię sobie, damy radę i w październiku 2009 miałam trzeci egzamin, który oblałam... na placu. Jestem osobą niewysoką, więc nie odwracam się spektakularnie w tył, robiąc łuk, pan egzaminator uznał, że odwracałam się "za mało" i mimo że łuk zrobiony był perfekcyjnie, oblał mnie za.... brak widocznego odwracania się do tyłu. Kłóciłam się z nim przez pół godziny, tym bardziej zirytowana, że na litość boską, wszyscy zawsze mój łuk uznawali i nie marudzili. Darliśmy się na siebie, w całość został włączony kierownik ośrodka, nie pomogło. Manewr był wykonany dobrze! Pan egzaminator, młody człowiek, odrzekł, że się mogę odwoływać i tyle. Nawet nie chciał ze mną pojechać na miasto, chociaż miałam do tego prawo. Nie i koniec. Mam wrażenie, że to był jeden z jego pierwszych egzaminów, dlatego się tak przyczepiał :-/
Po tym przeżyciu stwierdziłam, że mam dość i zrobiłam sobie niemal roczną przerwę. Miałam wszystkiego dość, byłam zirytowana, miałam wrażenie, że tego się po prostu nie da zdać. W lecie w końcu mój mężczyzna namówił mnie, żeby jednak podejść i to załatwić. Znowu spotkałam się z panem instruktorem i twardo wyjechałam ponad 50 godzin przed kolejnym podejściem, żeby znowu wszystko wyszlifować. Zdałam ponownie teorię i z niemiłą świadomością, że czeka mnie jeszcze 4 miliony podejść, wyznaczyłam sobie następny egzamin praktyczny. Idąc na niego miałam zapisany w notesie adres WORDu w Łomży, gdzie chciałam przenieść papiery, nastawiona byłam, że znowu mnie obleją i w sumie humor miałam nieco wisielczy.
A tu - niespodzianka :)
Czekając na wywołanie, widziałam, że większość ludzi wyjeżdżała na miasto, co było dużą odmianą (większość moich współtowarzyszy niedoli poprzednimi razami oblewała na placu). Co więcej kilka osób przy mnie przyjechało z miasta i z uśmiechem wysiadło z auta, zdali! Więc myślę sobie, jakaś zmiana na tej Radarowej, bo poprzednio całe to oczekiwanie na egzamin przypominało stypę. Trafiłam na miłego egzaminatora, starszego pana, który wyjaśniał mi wszystko bardzo spokojnie. Starał się nawet mnie uspokoić, żebym się nie denerwowała. Posprawdzaliśmy światła mijania, płyn spryskiwaczy. Ja się trzęsę nieprawdopodobnie, a egzaminator mi mówi, żeby się nie denerwowała, bo on sam się denerwuje :) Był naprawdę bardzo sympatyczny. Wyjechaliśmy na miasto po dobrze zrobionym placu i wtedy stał się nieco surowszy. Co bym nie zrobiła, zwracał mi uwagę, że to nie tak, że poprawić bym mogła skręt, że za blisko stoję, że za daleko jadę, że za szybko, za wolno, za mało dynamicznie, za bardzo dynamicznie i tak dalej. Po 10 minutach zdenerwowanie ustąpiło miejsca irytacji, a po 20 minutach byłam na niego zła. Po pół godzinie, byłam pewna, że oblałam. Pokręciliśmy się po Grójeckiej, Żwirki i Wigury, trochę po uliczkach, poparkowaliśmy, chyba z 8 razy zawracałam. Nie wiem czemu :) Z Hynka wjechaliśmy do ośrodka, kazał mi zaparkować, zaparkowałam i bardzo wyraźnie wygłosił swoją dezaprobatę, że za szybki ten parking, że ja kogoś zabiję, że ja jestem za blisko tych samochodów, prawie nazwał mnie mordercą na kołach. Po czym opieprza mnie, ochrzania i wypełnia kartę. Ja już chce wysiąść i w myślach widzę następny egzamin, a on do mnie - pozytywny. Ja - to ja zdałam? On - no zdała pani, oczywiście, że pani zdała, po czym wrócił do ochrzaniania mnie. Wyszłam z ośrodka na miękkich nogach, bo zgłupiałam zupełnie. Ale zdane! W końcu zdane!
Aiglon
 
Posty: 18
Dołączył(a): niedziela 26 września 2010, 12:54
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości